(ŁOBEZ. ) Podczas ostatniej sesji pod obrady radnych wpłynęła skarga na burmistrza zredagowana przez państwo Parchimowiczów.
Uznali oni, że burmistrz
nie realizuje uchwał Rady Miejskiej i traktuje mieszkańców w sposób wybiórczy. Radni uznali skargę za zasadną.
Państwo Parchimowiczowie zamierzają wybudować dom na swojej działce budowlanej, znajdującej się na terenie miasta. Okazało się jednak, że nie mogą być podłączeni do sieci wodociągowej i kanalizacyjnej i muszą wybić studnię głębinową oraz wybudować przydomową oczyszczalnię ścieków. Może nie byłoby problemu, gdyby była burmistrz i starosta powiatu, również zamierzająca wybudować tam dom, nie otrzymała zgody na podłączenie się do wodociągów. Ona jednak taką zgodę ma. Sąsiadom dać nie chcą.
Sytuacja ta dotyczy działek znajdujących się w obrębie ulicy Spokojnej i Osiedla Książąt Pomorskich.
Zadanie, którego nie ma
Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Łobzie w odpowiedzi na pismo Parchimowiczów, dotyczące zapewnienia dostawy wody i odprowadzania ścieków uprzejmie wyjaśniło, że na chwilę obecną brak jest możliwości technicznej dostarczania wody i odbioru ścieków. W piśmie napisano, że „w wieloletnim programie rozwoju urządzeń wodnych i kanalizacyjnych uchwalonym uchwałą Nr XXXIII/20/09 Rady Miejskiej w Łobzie z dnia 29.01.2009 r. jak i w wieloletnim programie inwestycyjnym Gminy Łobez brak jest zadania inwestycyjnego mającego na celu uzbrojenie terenu wskazanego przez Państwa w infrastrukturę wodno-kanalizacyjną”.
Pismo zostało podpisane przez prezesa Józefa Misiuna. Kolejne pismo, jakie otrzymali Parchimowiczowie, zostało zredagowane i podpisane przez wiceburmistrza Ireneusza Kabata. Informuje w nim, iż przychyla się do stanowiska Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji potwierdzając, iż w wieloletnim planie inwestycyjnym nie ma wpisanego zadania inwestycyjnego polegającego na uzbrojeniu działki w infrastrukturę wodno-kanalizacyjną.
Z tym zdaniem nie zgodzili się zainteresowani i napisali skargę na burmistrza Łobza:
„Składamy skargę na Pana Burmistrza Łobza, ponieważ nie realizuje on uchwał Rady Miejskiej i traktuje mieszkańców w sposób wybiórczy. Jesteśmy właścicielami działki budowlanej (…) położonej w obrębie ul. Spokojnej i Osiedla Pomorskiego. Wieloletni plan inwestycji uchwalony przez radę Miejską uchwałą nr XXXII/204/08 z dn. 30.12.2008 pod poz. 52 przeznacza kwotę 45.000 na wykonanie dokumentacji wodociągu w kierunku Os. Pomorskiego od strony ul. Spokojnej (włączenie Czcibora). Dokumentacja ma być wykonana w 2010 r. Zgodnie z warunkami naturalnymi wodociąg ten musi przebiegać w pobliżu naszej działki. Złożyliśmy dokumenty odnośnie warunków zabudowy. W warunkach tych zapisano, że musimy wykonać studnię wierconą. Pytamy, dlaczego mamy ponieść dodatkowe koszty, skoro wodociąg ma przebiegać w pobliżu naszej działki. Inwestycja na wykonanie wodociągu pod pozycją 52 jest konieczna, ponieważ na Os. Pomorskim nie ma technicznych możliwości, aby zapewnić dostawę wody dodatkowym odbiorcom. Szanowna Rado, dlaczego musimy ponieść dodatkowe i zbyteczne koszty?”
Dodatkowo w wieloletnim planie inwestycyjnym na 2009 rok pod pozycją 56 zapisano: „Wykonanie wodociągu w kierunku Os. Pomorskiego od strony ul. Spokojnej (włączenie w Czcibora)”. Zadanie to zaplanowano do realizacji w roku 2010 na kwotę 45 tys. zł ze środków własnych gminy.
Do góry nie popłynie
Podczas debaty okazało się, że przedsiębiorstwo, wydając warunki techniczne na działkę w roku 2007, jednocześnie wystąpiło do gminy z wnioskiem o zasilenie miasta od strony ul. Spokojnej. Taki wniosek jest w gminie. Jednak - jak wyjaśnił wiceburmistrz - nie wiadomo, czy gmina zleci wykonanie dokumentacji na tamtą część miasta.
- Dlatego gmina w roku ubiegłym, przedkładając państwu (radnym) projekt budżetu na rok 2008, zaproponowała wykonanie takiej dokumentacji, ale wiadomo, jak to się planuje budżet. Są sprawy pilniejsze, wyskoczyła nam sprawa szkoły w Bełcznej, ponieważ tam mieliśmy problem z jakością wody i Sanepid dał warunkowo zgodę na dalsze użytkowanie, ale na dłuższą metę nie było to możliwe. Te środki przekierowaliśmy wprost na szkołę w Bełcznej. Tak naprawdę to zadanie zostało planem. Jest taki temat i trzeba przyjrzeć się mu. Nie było powiedziane wprost, że będziemy zlecać wykonanie dokumentacji. I tak naprawdę nie wiemy, czy ją zlecimy, ponieważ uzgadniając dokumentację na Zatorzu os. Leśne okazało się, że przypuszczalnie bez szczegółowej analizy dla całego miasta, nie będzie możliwe robienie jakiejkolwiek dokumentacji. Ta analiza pokaże nam, w którym miejscu co należy zrobić. Wiemy, że w okresie letnim mamy duże spadki ciśnienia w mieście, a szczególnie właśnie na Os. Książąt Pomorskich. Tam, gdy przyjdą upały, mogą być problemy z dostawą wody do mieszkań. Uważam, że dalsze podłączenie działek do wodociągów miejskich spowodowałoby spadek ciśnienia w sieci i zasilania części północnej miasta. Ustalając studium dla tego terenu, mówiliśmy wyraźnie i głośno, że nie przewidujemy dla tego terenu w najbliższych latach planów i tego chcemy się trzymać. Mamy już rozpoczętą dokumentację za duże pieniądze na Zatorze i tam będziemy dysponowali wszystkie wolne środki na uzbrojenie terenu, jak również skanalizowanie ulic: Węgorzyńska, Strumykowa – powiedział wiceburmistrz Kabat.
Przedstawiciel Wodociągów Leszek Żulejko stwierdził z kolei, że problem braku wody i ciśnienia w obrębie miasta występuje już od dawna. W 1992 został opracowany program rozbudowy sieci wodociągowej dla miasta Łobez. Obliczenia hydrauliczne wskazały, że problem z dostawą wody mieli mieszkańcy na wyższych piętrach. Ciśnienia brakowało na ul. Kilińskiego, XXX-lecia i ościennych. Z wyjaśnień L. Żulejki wynikało, że wystarczyły nieduże nakłady inwestycyjne, zmieniające układ technologiczny, by osiedle Piastów mogło mieć wodę.
- Za poprzednich władz doprowadziliśmy wodę już do wysokości ul. Spokojnej. W 2008 roku wnioskowaliśmy o wykonanie planów dla osiedla Pomorskiego. Byłem oburzony, że zostało to wyrzucone. W ubiegłym roku w czerwcu ciśnienie na dojściu do hydroforni na wysokości ul. Chrobrego było tak niskie, że sterowaliśmy już ręcznie – powiedział L. Żulejko.
Przewodnicząca Rady Miasta Elżbieta Kobiałka stwierdziła, że ten problem istnieje od zawsze i pojawia się w okresach suszy, kiedy nieodpowiedzialni działkowicze i właściciele ogrodów przydomowych podlewają swoje działki. Wtedy ciśnienie spada. Przypomniała, że w ubiegłym roku ciśnienie było tak niskie, że nawet nie pozwalało zapalić junkersa.
Radny Leszek Gajda zauważył, że o konieczności rozwoju sieci wodociągowej radni doskonale zdawali sobie sprawę w poprzedniej kadencji. W związku z tym został zlecony przez gminę wieloletni program rozwoju sieci wodociągowo-kanalizacyjnej, sporządzony przez firmę ze Stargardu.
Równi i równiejsi
- Skarga jest uzasadniona, bo tu jest napisane, że mieszkańców traktuje się w sposób wybiórczy, dlatego że jednym daje się pozwolenie na przyłącze nawet wtedy, gdy ziemia nie jest jeszcze odrolniona i wszytko gra, a drugiemu każe się studnie kopać. Okazuje się, że ziemia pana Parchimowicza znajduje się poniżej działki, na którą wcześniej zostało wydane pozwolenie. Nie wiem o co tu chodzi. Znowu zauważyłem, że w naszym urzędzie przyjęła się taka praktyka: jeden z urzędników popełnił błąd i wszyscy zaczynają go bronić. Zaczyna się budowa okopów, wyciąga się działa i zaczyna się wymyślać nie wiadomo jakie cuda. Jeden klient dostał podłączenie, niech dostanie drugi i koniec tematu – powiedział radny Henryk Stankiewicz.
Zdaniem L. Żulejki działka państwa Parchimowiczów znajduje się kilkadziesiąt metrów dalej za działką, która wcześniej otrzymała pozwolenie. Wyjaśnił też, że przyłącze jest mało realne, tym bardziej, że różnica wysokości pomiędzy jedną a drugą działką wynosi aż 10 metrów, więc ciśnienie będzie zbyt niskie, aby można było w ogóle korzystać z wody. Radny Stankiewicz nie dawał jednak wiary słowom przedstawiciela Wodociągów. Pytał czy jest dokumentacja i czy zostało to zbadane.
Parchimowicz nie zgodził się ze słowami L. Żulejki, twierdząc, że jego działka jest na takim samym poziomie co działka, na którą wydano pozwolenie. Dodatkowo działka ta schodzi w kierunku Łobza.
Kwadratura urzędniczego koła
W dyskusję włączył się sam zainteresowany.
- Wniosek o warunki zabudowy jest tak skonstruowany, że muszę podać miejsce, w którym się przyłączę. Inaczej Wydział Ochrony Środowiska i Infrastruktury nie przyjmie mi takiego wniosku. Jednostką zwierzchnią nad Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji jest Urząd Miasta i Gminy, bo on jest właścicielem sieci. Wystosowałem więc pismo najpierw do PWiK, potem do pana burmistrza, o spowodowanie pozwolenia na przyłączenie. Nie mogłem złożyć warunków zabudowy, nie mając takiego zapewnienia. Mało tego, na komisji było podniesione, że od takiego pisma nie przysługuje mi prawo odwołania, tak powiedział prawnik. Natomiast przysługuje mi prawo odwołania od decyzji o warunkach zabudowy i zaczyna się tak zwane masło maślane – koło zamknięte. Przedsiębiorstwo nie wyda decyzji, bo podlega gminie, gmina nie chce rozszerzyć sieci wodociągowej i odpisuje, że podtrzymuje decyzję Wodociągów i Kanalizacji. W Wydziale Infrastruktury i Ochrony Środowiska nie przyjmą wniosku o warunkach zabudowy, bo nie ma takiej decyzji i koło się zamyka – powiedział Marian Parchimowicz.
L. Żulejko, broniąc decyzji Wodociągów wyjaśnił, że w regulaminie dostarczenia wody i odprowadzania ścieków przedsiębiorstwo ma prawo odmówić przyłączenia do sieci w przypadku braku wystarczającej mocy produkcyjnej oraz wystarczających warunków technicznych uniemożliwających realizację usługi. A skoro nie ma tu możliwości świadczenia usług, to przedsiębiorstwo odmówiło wydania wniosku.
Radna Krystyna Bogucka zauważyła, że w 2007 roku jedna osoba dostała przyłącze. Powiedziała, że w regulaminie nie ujmie się wszystkich przypadków, które mogą nas spotkać. Nawiązała również do planu wykonania wodociągu w kierunku Os. Pomorskiego od strony ul. Spokojnej (włączenie Czcibora), potocznie nazywanego spinką.
- O tej spince słyszę od 2002 roku, kiedy byłam sama w takiej sytuacji i robiłam mapę do celów projektowych. Dlaczego państwo Parchimowiczowie nie mogą dostać warunków technicznych z Wodociągów, analogicznie tak jak dostała poprzednio osoba, na takich samych zasadach? Chodzi mi o warunki techniczne, nie o warunki zabudowy. Moim skromnym zdaniem można, na własną odpowiedzialność, dać pozwolenie na to, żeby ludzie przyłączali się. Żeby cokolwiek ludzie mogli zrobić, musi być projekt. Jeżeli osoba, która dostała pozwolenie udzieli wejścia do wody, to jakie to jest rozwiązanie? - pytała radna Bogucka.
Radny Leszek Gajda zastanawiał się, czy wydawanie zezwoleń nie byłoby jednak oszustwem dla osób ubiegających się o pozwolenie na podłączenie. Mogłoby się okazać, że ludzie podłączą swoje nieruchomości do wodociągu, a wody w kranie nie będzie. Wywnioskował więc, że błąd polegał na tym, że zainteresowany nie otrzymał technicznego wyjaśnienia problemu.
- Projektanci mówią wprost o tym, że gmina musi wykonać analizę całego miasta, bo jeśli włączymy dodatkowe ulice, to może się okazać, że będą jeszcze gorsze problemy z wodą. Dodatkowo w tym roku weszła ustawa o odrolnieniu i automatycznie pojawiły się wnioski w tamtym rejonie. Gdyby rzeczywiście Przedsiębiorstwo pozytywnie wydało wnioski, to przypuszczam, że osiedle Książąt Pomorskich nie miałoby wody. Pan Parchimowicz składał o trzy działki, następny pan składał o 10 działek. Jeżeli jeszcze te działki byśmy uwzględnili, to na pewno nie ma możliwości aż takiej ilości działek zabezpieczyć. Podobna sytuacja będzie przy ul. Strumykowej – też odmówimy wydania warunków technicznych, później ul. Drawska, tam też są działki rolne, które się dzielą i też odmówimy na dzisiaj warunków technicznych. To wymaga budowy sieci. Dzisiaj gmina takich zadań inwestycyjnych nie ma. To pójdzie lawinowo – powiedział wiceburmistrz Kabat.
Radny Stankiewicz zauważył, że gmina sama rozpoczęła tę lawinę.
- Po co dawaliście tej kobiecie pozwolenie na przyłącze? Po co? Przecież było mówione, że na tamtym terenie nic nie będzie robione, a tu już jedna pani się podłącza, już wszytko załatwione. Gdyby to był zwykły obywatel, to ja bym jeszcze oko przymknął, ale to jest była burmistrz, to jest była starosta. W taki sposób się u nas sprawy załatwia? To trochę wstyd! Ta pani nie miała działki odrolnionej, a dostała pozwolenie. Przestańmy kombinować - powiedział.
Inspektor Ewa Ciechańska wyjaśniła, że podczas omawiania zmiany studium dla tamtego obszaru było mówione, że gmina nie przystępuje do zmiany planu. Jednocześnie było mówione, że jeżeli ktoś złoży decyzję o warunki zabudowy nie będzie możliwości odmowy, gdy z analizy terenu wyniknie, że trzykrotny front działki obejmuje teren mieszkaniowy.
- W tym momencie, gdy ta pani złożyła decyzję o warunkach zabudowy, analiza terenu wykazywała, że jest tam mieszkaniówka na ulicy Czcibora. Mimo iż nie będzie tam planu, wiedzieliśmy, że ta zabudowa może iść w ten sposób, że będzie powstawało sąsiedztwo. Działka była rolna, ale to nie wyklucza wydania decyzji o warunkach zabudowy. W tamtych przepisach była jeszcze kwota za odrolnienie. Na dzisiaj, w związku z tym, że przepisy się zmieniły, tylko uzgadnia się teren odralniany bez konieczności wniesienia opłaty. Taka jest różnica, ale proszę nie mówić, że decyzja o warunkach zabudowy została wydana z naruszeniem przepisów – powiedziała kierownik.
Mimo wyjaśnień urzędników radni uznali skargę za zasadną sześcioma głosami za, pięcioma przeciw i przy dwóch głosach wstrzymujących się.
Ustawa swoje a życie swoje
Dużo czasu i miejsca poświęcono tłumaczeniom radnym i zebranym na sali, dlaczego w tym miejscu akurat osoby, które chcą się budować, nie mogą liczyć na podłączenie do wodociągów miejskich. Głównym problemem, niejednokrotnie podnoszonym był fakt, iż jest za niskie ciśnienie. Jednak zgodnie z ustawą z dnia czerwca 2001 r. o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków (Dz. U. z dnia 13 lipca 2001 r.) Rozdział 1, Art. 3. mówi: „Zbiorowe zaopatrzenie w wodę i zbiorowe odprowadzanie ścieków jest zadaniem własnym gminy”, w pkt. 3. czytamy: „Gmina ustala kierunki rozwoju sieci w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy i miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego”. W rozdziale drugim Art. 5. 1. czytamy natomiast: „Przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne ma obowiązek zapewnić zdolność posiadanych urządzeń wodociągowych i urządzeń kanalizacyjnych do realizacji dostaw wody w wymaganej ilości i pod odpowiednim ciśnieniem oraz dostaw wody i odprowadzania ścieków w sposób ciągły i niezawodny, a także zapewnić należytą jakość dostarczanej wody i odprowadzanych ścieków”.
Tak naprawdę zwykłego mieszkańca gminy w ogóle nie powinny interesować tłumaczenia Wodociągów o tym, że ciśnienie jest zbyt małe, bowiem to nie jest problem mieszkańca. Ustawodawca jasno określił, kto powinien się tym zająć. Mieszkaniec płaci Wodociągom za to, aby znalazły sposób na pokonanie problemów. Mieszkaniec płaci też urzędnikom i samorządowcom za to, aby znaleźli sposób na to, by na terenie miasta każdy miał dostęp do zdrowej wody pitnej. Działki przy drodze na Unimie są odrolnione i są to działki budowlane w obrzeżach miasta. Tak naprawdę problem nie polega na braku możliwości dostarczania wody, ale sposobie ich dostarczania.
Trudno porównać Łobez z metropolią, dla której może zabraknąć złóż. Złoża są spore, co można sprawdzić w Państwowej Służbie Hydrologicznej, a miasto małe. Nie jest to też teren górzysty, a niewielki pagórek zaczął stanowić problem nie do pokonania. Aż strach pomyśleć co by się działo, gdyby stały tu bloki dziesięciopiętrowe, skoro brakuje wody już na czwartym pietrze.
Inna rzecz, że jeśli ktoś ma działki budowlane w jednej części miasta, z pewnością nie wybuduje się przy ul. Węgorzyńskiej tylko dlatego, że akurat tam gmina wykonuje dokumentację na infrastrukturę wodno-kanalizacyjną.
Nie rodzić dzieci?
Powstaje więc pytanie, jak to miasto ma się rozwijać? Zaraz się okaże, że w Łobzie nie należy rodzić dzieci, bo wzrasta zużycie wody. Najlepiej więc wyjechać z miasta, bo nie ma ono żadnych perspektyw rozwoju.
Gdy sięgnie się do historii, okazuje się, że prezes wodociągów był wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej wówczas, gdy osoba, która otrzymała pozwolenie na podłączenie się była burmistrzem. To właśnie tak bardzo zbulwersowało radnego Stankiewicza.
Tym bardziej, że w 2002 roku, na łamach „Łabuzia” Józef Misiun wyjaśniał, że zbiorowym zaopatrzeniem miasta w wodę zajęto się w latach sześćdziesiątych. Wówczas to wybudowano w okolicy ulicy Wojcelskiej nowe odwierty, stację uzdatniania wody oraz sieć magistralną przechodzącą przez całe miasto i kończącą się zbiornikiem wyrównawczym na Górze Zielonej. Wodociągi łobeskie właśnie osiągnęły wiek „starczy”, tym bardziej, że część łobeskiej sieci jest jeszcze poniemiecka, a część wykonano z rur azbestowo-cementowych.
Przy założeniu, że zbiornik przy ul. Zielonej jest najwyżej położony, nigdzie nie ma prawa zabraknąć wody. Inna rzecz, że gmina może wykopać dodatkową studnię, może wybudować przepompownię, może zrobić cokolwiek, co robią inne miasta większe i rozlokowane na bardziej górzystym terenie niż Łobez.
Już niejednokrotnie radny Stankiewicz apelował, by zająć się siecią podającą wodę z ul. Wojcelskiej, bo - jak twierdzi - przekrój rur jest zbyt mały, by pompy mogły podać wystarczającą ilość wody w krótkim czasie. Więc to może nie wina bezmyślnych działkowców, którzy chcą mieć swoją marchewkę na ogródku, a krótkowzroczności poprzednich włodarzy miasta?
Zastanawiający jest też nakaz kopania studni, przy jednoczesnym planie podłączania miasta do sieci. Pobór wody ze studni jest darmowy, właściciel płaci za jej wykonanie kilka tysięcy (w zależności od głębokości złóż, a nikt nie wie na jakiej jest przy drodze do Unimia) i jej utrzymanie. Potem woda jest za darmo. Może miastu rzeczywiście opłaca się taki stan rzeczy – wodę i problem ma z głowy, mieszkańców też. mm
Praedstawiona sprawa ukazuje jak działają znajomości w gminie Łobez. była pani burmistrz i starosta zna całe struktury urzędnicze w Łobzie, dlatego nie było problemu przy wydaniu dla niej decyzji. Bardzo dobrze że ta sprawa została nagłośniona , gdyż w przyszłym roku wybory i niech społeczeństwo się zastanowi kto powienien ich reprezentowac w urzędzie i dbac o ich sprawy. TAK TUTAJ WIDAC RÓWNYCH I RÓWNIEJSZYCH NASZEGI ŁOBZA.
~zainteresowani
2009.06.09 09.48.31
I tu widac jak burmistrz wybiórczo traktuje ludzi.Odnosząc do poprzedniego numeru dot. Brzozy to radna kary nie poniesie ,ale jakby sąsiedzi wycięli poniesliby karę podwójna .I tak też jest z pozwoleniami , kto na stołku ten ma i tak było ... jest.... i będzie....Smutne ,ale prawdziwe