(ŁOBEZ. ) Podczas obrad komisji radni miejscy przymierzyli się do zajęcia stanowiska w sprawie prośby Eugeniusza Boguckiego w sprawie wyrażenia zgody na umorzenie wierzytelności z tytułu nałożenia administracyjnej kary pieniężnej za usunięcie drzewa bez zezwolenia.
Radni dyskusję na temat umorzenia, bądź nie kary administracyjnej w wysokości niemal 25 tys. zł za usunięcie brzozy bez zezwolenia rozpoczęli od uzyskania informacji ile tego typu kar było nałożonych do tej pory. Jak się okazało w tej kadencji podobnych przypadków nie było. Ostatnie kary zostały nałożone jeszcze za czasów, gdy płacono w milionach o czym poinformował Mieczysław Fojna.
Radny Kazimierz Chojnacki dopytywał się, czy burmistrzowie są skłonni umarzać również z tytułów opłat spadkowych, darowizn itd.. gdy ta wynosi powyżej 3 tys. zł oraz czym burmistrz się kierował nie prosząc o opinię rady. Niektórzy radni bowiem nie ukrywali, że czują dyskomfort z tego powodu, ze to właśnie na ich karb został złożony obowiązek podjęcia decyzji w tej sprawie. Z wyjaśnień wynikało jednak, że decyzja ta jest obowiązkiem radnych i że nie należy myśli różnych opłat i kar.
Jest taka procedura, że dana osoba składa wniosek do Urzędu Skarbowego o umorzenie opłat spadkowych. Urząd Skarbowy przesyła do gminy i gmina opiniuje. Takie sytuacje czasami się zdarzają. W kwestii spadków organem nie jest rada, tylko burmistrz. My dzisiaj nie mówimy o spadkach. Mówimy o karze administracyjnej. Ta uchwała musiała iść pod obrady rady, bo są to wyroki cywilno-prawne, a powyżej 3 tys. zł potrzebna jest uchwała rady – powiedział wiceburmistrz Ireneusz Kabat.
Głos w dyskusji zabierał kilkakrotnie Waldemar Tabaka, sąsiad państwa Boguckich.
- Jest to decyzja starostwa utrzymana przez SKO, sąd administracyjny, a pan lekką ręką podbija uzasadnienie pod pójście na komisje – powiedział W. Tabaka.
Burmistrz wyjaśnił, że gmina ma obowiązek rozpatrzyć prośbę o umorzenie, ale burmistrz sam nie może podjąć decyzji, konieczne jest do tego rozpatrzenie rady – powiedział I. Kabat.
To jednak nadal nie przekonywało W. Tabakę, który powiedział, że burmistrz wypowiadał się na łamach prasy, że każdy obywatel Łobza będzie traktowany jednakowo, dlatego jego zdaniem ta uchwała w ogóle nie powinna być przedstawiona pod obrady komisji. Łobzianin stwierdził, że burmistrz powinien odrzucić prośbę.
Nie bądźmy świętsi od papieża
W dyskusję włączyła się radna Elżbieta Kobiałka, która wyjaśniła, że przepisy o ochronie środowiska i o nakładanie kar za nielegalne usuwanie drzew obowiązują około 20 lat. W tym czasie zmieniały się tylko rozporządzenia mówiące o procedurze nałożenia kary i o wysokości stawek.
Wyjaśniła również, że burmistrz postępuje zgodnie z procedurami, a kompetencją rady jest ewentualnie umorzyć, albo odmówić umorzenia takiej kary, która prawnie została naliczona przez starostwo powiatowe w całym majestacie prawa i nad tym czuwają prawnicy.
- Ustawa istnieje. Jak na razie w województwie, a nawet w Polsce, są nieliczne przypadki, że kary zostały wyegzekwowane. Ustawa jest nieprecyzyjna. Tu są pieniądze dla prawników, dla sądów, natomiast logiki często w tym nie ma i takie kary często są bardzo trudne do wyegzekwowania. Urzędnik samorządu powiatowego, gminnego czy prawnik w wojewódzkim sądzie administracyjnym nie ma innej możliwości jak powiedzieć, że trzeba naliczyć kary. W jakim przypadku naliczane są kary? Wtedy, kiedy ktoś jest właścicielem działki niezabudowanej. Nie jest istotne czy sam usunął drzewo, czy ktoś nieprawnie usuną drzewo, czy działka była zagospodarowana czy nie, czy ogrodzona – jeżeli sąsiad doniósł na niego, że tam zostało wycięte drzewo, x lat temu, to z tego mądrego przepisu wynika, że właściciel nieruchomości ma obowiązek, zgodnie z ustawą o ochronie przyrody, dbać o drzewostan. Gmina musi mu nałożyć karę i on tę karę musi zapłacić. Jedyną instancją, do której musi się zwrócić jest rada, która może tę karę umorzyć. Nasz przypadek jest trochę inny. Nasz przypadek jest taki, że w lutym ubiegłego roku został uprzątnięty wiatrołom, czyli drzewo, które nie było kompletne, które nie stanowiło żadnej wartości przyrodniczej, rosło sobie dziko, było samosiewem. W środowisku żadnych strat dla przyrody nie było. Działka jest przeznaczona do budowy, więc jak przyjdzie inwestor, to i tak trzeba będzie te wszystkie drzewa w tamtej okolicy wyciąć bez opłat i bez kary – bo takie jest przeznaczenie tego terenu. Za usunięcie wiatrołomu, czy drzewa, które nie rokowało szans przeżycia, w myśl tego przepisu, kiedy nieświadomy obywatel, który szybciutko po wichurze je pociął, przysługuje kara i nie ma zmiłuj się. Organ samorządu i sąd nie ma możliwości uznania, uznanie ma tylko rada. Rady na terenie powiatu i całej Polski podejmują stosownie do całej sytuacji uchwały o umorzeniu, bądź nie. Trzeba zwrócić uwagę na to, czy ktoś to zrobił z premedytacją, jaka jest szkoda dla środowiska, czy drzewo znajdowało się w środku miasta, parku i ktoś chciał sobie zrobić żart, czy po prostu nieświadomy przepisów... Gdyby ktoś usunął suche drzewo, też przysługuje taka sama kara. Uważam, że nie jest to dobry przepis, bo w całej Unii i na całym świecie te przepisy są mniej rygorystyczne. Po prostu musi dojść do takiej sytuacji, że to rada musi prowadzić na nowo postępowanie. Przyglądałam się tej sprawie bardzo mocno i przepisom, które z obowiązków zawodowych muszę znać od lat i będę głosowała za umorzeniem w stu procentach kary, bo uważam, że kara jest nieadekwatna dla czynu. Kara mogłaby wyrządzić bardzo ujemne skutki dla rodziny, a poza tym byłaby precedensem, bo gdybyśmy tę karę utrzymali, to każdy inny przypadek sąsiada, który powie o tej działce coś złośliwego, czy nawet ktoś bezmyślnie zrobi czyn, byłby po prostu precedensem, karę utrzymać. Od kilkunastu lat pracuję w samorządzie i po raz pierwszy zdarza się taka sytuacja. Będę głosowała odpowiedzialnie za umorzeniem tej kary. A przypomnę państwu, że dużo większe straty dla środowiska, a nawet straty materialne miały miejsce na terenie naszego województwa, a nawet gminy w latach poprzednich, i nikomu włos z głowy nie spadł tylko dlatego, że interpretacja przepisów ustawy o ochronie przyrody i przepisów wykonawczych trafiła na zbieg okoliczności tak pozytywnych dla sprawcy, że on mógł śmiać się w głos. Natomiast w tym przypadku wszystkie sytuacje losowe, przepisy i opinie są przeciwko.
Nikomu nie życzę takiego sąsiada, który donosi jeden na drugiego. Nie bądźmy świętsi od papieża. Czy w naszej gminie nie zostało przez tyle lat usunięte drzewo bez zezwolenia? Nie wiem. Każdy z państwa, przypuszczam, wie o takich przypadkach, może niektórzy mają na sumieniu podobne drzewa w nieświadomości swojej, nie było to ze stratą dla środowiska, nikt nie przyszedł i nie powiedział „uprzejmie donoszę”, po prostu nie było tematu i tak powinno być w normalnej społeczności. Natomiast tam, gdzie rosną drzewa, które mają jakąś wartość emocjonalną, czy przyrodniczą, tam będziemy podchodzić do spraw indywidualnie. Namawiam wszystkich, bo to nie jest warte, by rodzina ponosiła ponad 20 tys. zł kary, natomiast straty, jakie poniosła rodzina... Było to na językach ludzi, w gazetach. Przez kilkanaście miesięcy jest stres i koszty też. Nie pomogły żadne deklaracje, że rodzina posadzi piękne drzewa w wyznaczonym miejscu przez gminę, to nikogo nie obchodzi. Nikomu z państwa nie życzę takiej sytuacji. Wiem od pani kierownik, że mamy temat kary, że ktoś wyciął drzewo i będzie kara w wysokości 140 tys. zł i jest to również mieszkaniec Łobza. Nie był to wiatrołom, nie było to drzewo suche. Będziemy zapewne o tym za jakiś czas rozmawiać – powiedziała E. Kobiałka.
Podczas tej wypowiedzi grupa sołtysów wyrażała swoją dezaprobatę dla wypowiedzi radnej. Pojawiały się głosy, że przewodnicząca rady mówi tak tylko dlatego, że chodzi o męża radnej, inaczej zapewne kwestia wyglądałaby, gdyby karę miał zapłacić zwykły obywatel gminy w żaden sposób nie związany z samorządem. W. Tabaka opinię sołtysów wyraził zastanawiając się głośno, w jaki też sposób postąpi rada odnośnie pana, który ma zapłacić 140 tys. zł. Dodał również, że zawsze był za tym, aby państwo Boguccy nie płacili ani grosza. Okazało się, że sprawa wycięcia drzewa wypłynęła nie z troski sąsiada o środowisko, a z całkiem innej przyczyny.
- Złożyłem papiery o wykup działki za pozwoleniem pani Boguckiej. Za trzy dni usłyszałem od pani Boguckiej o mnie, że „to jest złodziej”. To słowo kosztuje. Niech każdy będzie odpowiedzialny za to, co mówi. To nie tak, że pani Bogucka jest radną, to będzie mówiła sobie, co chce. – powiedział.
Radni w tej sprawie byli zgodni co do jednego punktu, że kara za wycięcie drzewa jest zbyt wysoka. E. Kobiałka dodała również, że powinno być zmienione prawo.
- Tu apel dla samorządowców, by wpłynęli na ustawodawcę, aby jakoś logicznie poukładał kary dla tego rodzaju przewinienia, żeby osoby, które spowodowały nieświadomie takie czyny, nie musiały cierpieć w naszym kraju, gdzie pogarsza się zdrowie, i żeby radny nie musiał podejmować takiej decyzji jak teraz. Niektórzy mówią tak: że nie będzie dochodów do budżetu gminy. No ludzie! Żeby na czyjejś krzywdzie budować dochód gminy i likwidować z tego tytułu dzikie wysypiska czy coś, no wybaczcie. Takie głosy mnie porażają i dlatego odważnie zabieram głos w imieniu tych wszystkich, którzy myślą tak, jak ja – powiedziała przewodnicząca rady.
Radny Kazimierz Chojnacki zauważył, że „kilka lat temu zginęło kilkaset drzew i nikt za to nie zapłacił, nikomu włos z głowy nie spadł, tak że trzeba ważyć pewne czyny, zdarzenia, sposób...”
Musi czasem coś boleć
W. Tabaka powiedział, że odkąd jest radną stara się uchodzić za osobę bezdomną, wykazując, że wszytko należy do jej męża. Zapytał również, gdzie są oświadczenia radnych.
Informujemy więc, że oświadczenia są na stronie internetowej Urzędu Miejskiego (nie wszystkich radnych), wśród nich też radnej Krystyny Boguckiej, z którego wynika, że wszytko jest współwłasnością małżeńską, więc o żadnej bezdomności mowy być nie może.
Radny Zbigniew Pudełko powiedział, że bezspornie zdarzenie miało miejsce i karę należy ponieść, ale nie w takiej wysokości. Zapowiedział, że zagłosuje za umorzeniem kary, o ile E. Bogucki zaproponuje ze swojej strony swego rodzaju samoukaranie, no zasadzenie danej ilości drzew, bo jak stwierdził - „musi czasem coś boleć”.
W dyskusję włączył się Waldemar Zakrzewski, sołtys Bonina, który zauważył, że nie jest przeciwny, aby umorzyć karę, bowiem nie powinna być ona aż tak wysoka, ale jednocześnie przypomniał sytuację sprzed kilku lat, gdy to jeden z sołtysów wyciął drzewo.
- Znam sytuację osobiście, która miała miejsce w nie bardzo długim czasie, gdzie jeden z naszych kolegów sołtysów przestał być sołtysem, ponieważ wyciął drzewo. Drzewo nie nadawało się do niczego, bo było spróchniałe. Tu na dzisiaj mam żal do tych, którzy wiedzieli, że taka sytuacja może mieć miejsce, że można mu było umorzyć, jemu nie umorzono. Tu mam żal do takich urzędników, którzy w takiej sytuacji nie pomogli. Jest człowiekiem bardzo solidnym i zasłużonym dla całej naszej gminy - powiedział.
Okazało się jednak, że i ta sprawa nie przystaje do tej poruszanej podczas komisji. Kwestia wycięcia brzozy jest sprawą administracyjną i nie ma mowy o przestępstwie. W przypadku sołtysa prowadzona była sprawa karna, bowiem pozyskał drzewa nie ze swojego terenu. Skoro był wydany wyrok, radni nie mogli pomóc sołtysowi.
A jednak były podobne przypadki
W dyskusję włączył się Mieczysław Fojna, pracujący w Urzędzie Miejskim już niemal 40 lat.
- Mieliśmy tu dwie takie sprawy. Jeden pan samowolnie wyciął 50 dębów o średnicy ponad 1,50 do 2 metrów średnicy. Została mu nałożona kara w wysokości 50 milionów (starych) zł. Kolejny mieszkaniec samowolnie wyciął na łące olchy. Wtedy ja prowadziłem Wydział Ochrony Środowiska i naliczyłem karę w wysokości 7 milionów zł. Obie sprawy zostały umorzone przez radę – powiedział.
Marek Rokosz zauważył, że rada ma jedynie możliwość umorzyć, albo nie, bez możliwości nałożenia innej kary. Powtórzył za innymi, że obawia się w jaki sposób umorzenie wpłynie na innych mieszkańców gminy. Bo skoro kary są tak wysokie i niemożliwe do udźwignięcia, a rada umarza, to w sumie oznacza, że kary właściwie nie ponosi się. H. Szwemmer jednak zauważyła, że w tym przypadku kara została już poniesiona, bowiem sprawa toczy się już bardzo długo, została bardzo nagłośniona, a cała sytuacja jest bardzo stresowa. Uznała też, że funkcja wychowawcza całej tej sytuacji została osiągnięta.
- Wszyscy ludzie, którzy czytają gazety, interesują się życiem w Łobzie, to wiedzą dokładnie, że takich rzeczy nie należy robić, bo nikt nie będzie chciał zrobić sobie na złość – podsumowała.
Podczas komisji dziewięciu radnych głosowało za umorzeniem, czworo wstrzymało się od głosu, a Zbigniew Pudełko głosował przeciw, zgodnie z zapowiedzią, że zmieni swoje zdanie, o ile E. Bogucki zobowiąże się do sesji zasadzić odpowiednią ilość drzew.
Ostateczne głosowanie nad tą kwestią będzie miało miejsce dzisiaj podczas obrad Rady Miasta. mm
teraz kazdy powinien wyciąc drzewa , które mu przeszkadzaja i zgonic np. albo na męża , albo na żonę.Musimy jednak wiedzieć ,że jestesmy zwykłymi , prostymi ludzmi bez prawa ulg, bo nie jesteśmy w elicie.
Jeśli radna Bogucka nie poniesie kary wycinamy drzewa na umór, jak przeszkadza wyciąć i zwalimy na burze. i tak nam nic nie zrobia .Jakby ta pani miała honor przyznałaby sie i byłoby po sprawie, ale co? chce siedzieć dalej na stołku? Dlaczego tylko radni gminy głosuja za umożeniem ? przecież widać ,że nie skażą swojej . Niech zagłosuje rada powiatu albo ktoś postronny. Panie budmistrzu !!! niech pan wreszcie bedzie dla ludzi , (bo przecież na pana głosowaliśmy ) a nie dla radnych.