Wielokrotnie jadąc w kierunku Prusinowa, mijaliśmy długi barak – ruderę w Niekładziu. Kiedy pytaliśmy - dlaczego to jeszcze stoi, w odpowiedzi słyszeliśmy, że nie ma chętnych do rozbiórki, bo materiał na opał z rudery żaden, ot, kilka belek i przegniła płyta pilśniowa. Nikt jednak nie mówił, że rudera ma swoich lokatorów. Widać, wstyd było.
Po pożarze w Kamieniu Pomorskim w teren ruszyły różne komisje mieszkaniowe, że niby sprawdzają jak ludzie mieszkają, jakie zagrożenia istnieją w mieszkaniach socjalnych itd. W Gryficach też sprawdzali, być może jeszcze sprawdzają. W Niekładziu u pani Marii K. nikt nie był. Na prośbę mieszkańców Niekładzia i sołtys Marii Szafrańskiej sami złożyliśmy tam wizytę.
Rudera, w której od 29 lat mieszka pani Maria z synem, to była stołówka pracownicza SHR Prusinowo. Pani Maria w latach młodości pracowała w ZGK, choć lat temu kilkanaście zakład ten nosił inną nazwę. Jednak dzięki tej pracy pani Maria dziś ma rentę bądź emeryturę. Sprawdzić to trudno. Sama nie wyjaśniła. Ale nie w tym rzecz. W młodości mieszkała w normalnym mieszkaniu w Niekładziu, z mężem i dwójką dzieci. Matką i żoną była dobrą. Tak jeszcze dziś wszyscy mówią. Ale mąż pił i bił, czasem do utraty przytomności, zastraszał, aż w końcu trafiła do szpitala. Wróciła, dalej bił, bo kto wtedy przejmował się maltretowaną kobietą? Dziś zdarza się, że sąsiedzi zauważą, ale lat temu 30? Kto by się przejmował? Nikt! Wpadła w depresję, trafiła do szpitala na dłuższy pobyt. Kiedy wróciła mąż już był z inną i dzieci z nim w innej miejscowości. I wtedy właśnie zamieszkała kątem w stołówce SHR-u. Dzisiaj mówi: - Zielonka mnie zatrudnił i on ma mi dać mieszkanie. Nie wiadomo czy Zielonka to nazwisko urzędnika czy też firmy, w której był dział zieleni. Pytanie, jak się mieszka, budzi w pani Marii złość, bo co innego może wzbudzić.
- Jak się mieszka? Przecież to wszytko się wali. Ja płaciłam za mieszkanie 8 milinów. Tam jest moja mieszkanie, wskazuje na budynek ostatnio oddany do użytku.
Pewnie wpłaciła na jakieś mieszkanie, ale podczas transformacji ustrojowej pieniądze przepadły, a budowy nie dokończono. Mówi też, że mieszkanie dostała, ale mąż ma klucze i mieszka w Trzebiatowie, jak wróci to zamieszkają w tym nowo oddanym. Ale mąż dawno odszedł i już 5 lat nie żyje. Tego faktu do świadomości nie dopuszcza. Pani sołtys Maria Szafrańska twierdzi, że prosiła burmistrza Gryfic o interwencję w tej sprawie, ale on stwierdził, że pani Marii K. nawet na liście oczekujących nie ma. Niby kto miał to załatwić?
Mieszkańcy Niekładzia też są bezsilni wobec dramatu. Wspólnie jednak twierdzą, że pani Maria w Niekładziu powinna otrzymać mieszkanie właśnie w tym niedawno oddanym do użytku budynku. Że właśnie tam na parterze jest jedno mieszkanko, z którego zrezygnował inwalida na wózku i dostał mieszkanie w budynku koszarowym. Mówią też, że takie mieszkanie powinna dostać chociażby za to, że przez długie lata wyręcza ZGK w utrzymaniu czystości w Niekładziu. Mimo otrzymywanej renty czy emerytury, codziennie zamiata ścieżki i chodniki we wsi, a zimą odśnieża. Bo mówi, że to jej obowiązek. Tak myśli i tak czyni i nikt tego nie zmieni. Mowy o tym, żeby zamieszkać gdzie indziej, być nie może. Zresztą mieszkańcy wsi twierdzą tak samo. Jeśli trzeba zbiorą podpisy, żeby nigdzie pani Marii nie przenosić, jeśli trzeba będzie głośno protestować, to będą. Bo bardzo cenią panią Marię za to, jaka jest. I w niczym im nie przeszkadza, że czasami mówi nie na temat. Uważają, że zasługuje na godziwe mieszkanie właśnie tu, w Niekładziu. Nigdy też nie odmawiają wody na herbatę czy zupy, bo wody w ruderze nie ma. Do prania i sprzątania pani Maria czerpie ze stawu znajdującego się za drogą. Blisko - jak mówi. Jak ogrzewa mieszkanie? Elektrycznie. Tylko jak długo jeszcze te kable ze skruszałą izolacją wytrzymają? Ile tego prądu na darmo, bo dziury w ścianach z pilśniowych płyt.
Stojąc przed panią Marią i jej mieszkaniem, zdajemy sobie sprawę, jak bardzo jesteśmy bezsilni wobec dramatu człowieka, który chce jedynie innego dachu nad głową, bo ten się rozłazi, a nie oczekuje pomocy od MOPS-u ani od innych. Bo jeszcze jest silna i może po ścieżkach Niekładzia chodzić i sprzątać. A jednak pani Maria pomocy potrzebuje i potrzebowała jej wcześniej, ale łatwiej było mówić, że ona pomocy nie chce, bo tak mówi. Jest mieszkanie wolne, to jej trzeba przekazać. Jeśli potrzeba zgody Rady Miejskiej w Gryficach, to trzeba ją uzyskać. A jak nie, to zrobić sesję wyjazdowa Rady Miejskiej w byłej stołówce SHR-u w Niekładziu. I nie ma zbędnego gadania, prawo zobowiązuje Gminę do zapewnienia dachu nad głową mieszkańcowi gminy. Na nic te wszystkie plany inwestycyjne, już wykonane czy przyszłe, jeśli nadal w takich warunkach jak pani Maria ludzie będą mieszkać. Pomyśleć tylko, że na budynkach przy ul. Niepodległości, gdzie jeszcze przez lata ludzie mogli mieszkać, przybito tabliczki z napisem – budynek grozi zawaleniem. A na ruderze, która nie wiadomo jakim cudem stoi, tabliczek ostrzegawczych nie ma! Może rudera niezauważenie zawali się i przywali mieszkających w niej matkę z synem, którym towarzyszy już tylko pies, bo nocą ktoś musi pilnować szczurów. Problem by się sam rozwiązał. m