CZERWONA LATARNIA (OLIMP) OŚLEPIŁA W CZAPLINKU WICELIDERA (LECH)
(CZAPLINEK). Tym razem zdziwienie jest wielkie, bo Olimp po dobrej grze pokonał w Czaplinku wicelidera piątej ligi Lecha 2:1, do przerwy 1:0. Dodajmy, Lech to nie ta sama drużyna, co jeszcze niedawno, a nawet sprawiająca wrażenie jakby do sezonu w ogóle nie przygotowana. Jej najlepsi zawodnicy grają w czwartej lidze w Drawie Drawsko Pomorskie, dwójka złocienian zresztą też. Jak Lechowi udaje się być w czubie tabeli, na to pytane odpowiedzi nie zna chyba nikt. Ot, taki poziom tej ligi. To chyba ta odpowiedź.
LOS TRENERA „W NOGACH PIŁKARZY”
Olimp na stadion w Czaplinku nad brzegiem jeziora i w pobliżu autentycznego amfiteatru zajechał minibusem rozpoznawanej w całej Europie Algi. Tym razem komfort podróży znakomicie usposobił piłkarzy. Wychodzili do meczu na pełnej koncentracji. Reporter Tygodnika był w opisywanej chwili tuż przy drużynie, stąd doskonale zna stopień jej koncentracji. Akurat w tamtej chwili było niemalże na sto procent wiadome, że złocienianie meczu nie przegrają.
Prowadzący zespól Jarosław Kaszuba też chyba wiedział, że to może być jego ostatnie prowadzenie zespołu. Gdyby Olimp przegrał, Kaszuba w warunkach złocienieckich byłby nadal trenerem, ale moralnego prawa do pracy w Klubie by już nie miał. Po meczu na uwagę, że jego zespół rozegrał bardzo dobre spotkanie, powiedział, że mecz też mu się podobał, ale jest już myślami przy pojedynku z Wiekowianką.
BEZ DUSZY ANI RUSZ
Języczkiem u wagi spotkania była gra od początku napastnika Tomasza Duszy wespół z Robertem Ciesińskim. Kilka pierwszych szarż Duszy pokazało Lechowi, kto akurat tego dnia będzie rządził na brzegu jeziora Drawsko. Dusza przynajmniej trzykrotnie był bliski zdobycia bramki, przed tym, nim bramkę zdobył naprawdę, a drugą wymusił.
Liszko tym razem nie miał za dużo pracy, bo go Lechici do tego za bardzo nie zmuszali. Nie wykluczone, że czuli przed nim respekt. Bramka, którą zdobyli pod koniec drugiej połowy, gdyż Olimp prowadził 2:0, była golem zdobytym w stylu zapaśników – za wszelką cenę wtoczyć się z piłką do bramki przeciwnika. Wraz z piłką w bramce Olimpu znalazł się i strzelec. Powtórzmy – znamy i z szacunkiem podziwiamy historyczne wręcz dokonania Lecha, ale tym razem z jego strony to nie był mecz, a po prostu wpadka. Cóż, zdarza się.
KARNY POGRĄŻYŁ CZAPLINIAN
Bramkę na dwa do zera zdobył z karnego Robert Ciesiński, po tym, jak Dusza wkręcał w ziemię obrońców i piłka zdążająca wprost do siatki została z bramki rękami wybita przez obrońcę, który za zagranie został wyrzucony z boiska (czerwona kartka).
Nie mógł zagrać Paweł Rzepecki, bolesne stłuczenie sprzed tygodnia, był na trybunach. W obronie znów pojawił się Paweł Pańczyk i zagrał bez zarzutu. O, gdybyż to Paweł mógł grać w każdym meczu! Studiuje w Koszalinie, Liszko studiuje w Szczecinie. W tej linii jeszcze, grający z angielska, Jarosław Przywarty i nadspodziewanie dobrze spisujący się akurat w seniorach na obronie, kapitan juniorów Marcin Roszewski. Z tyłu za nimi Łukasz Kaczmarek, który akurat w tym meczu zagrał na swoim normalnym poziomie, a przecież widzieliśmy już jego mecze grane wręcz koncertowo. Ciekawe, czy będzie taki moment, by Łukasza spróbować o jedną formację wyżej. Dalej – Woroniecki, Kowalski, Hamerski, Jandziszak, Ciesiński. Duszę zmienił Teodorczuk, aż prosiło się, by zrobić to wcześniej. Tomek był mocno wyczerpany. W drugiej połowie mieliśmy też na boisku Bałdygę i Wojciechowskiego.
JAK ONI TO ZROBILI?
Ostrzał bramki Lecha Olimp prowadził bardzo bogaty. Niektóre akcje składały się z kilku podań z pierwszej piłki. Ambicja Przywartego, Kowalskiego i Hamerskiego - godne podkreślenia. Wykonali wespół z Roszewskim znakomitą pracę. Sparaliżowali Lecha do tego stopnia, że trener czaplinian na swoich graczach nie zostawiał suchej nitki.
Powodem pięknej wygranej jest z pewnością atmosfera w zespole. Do tego, gdy Tomek Dusza gra od początku, jego zabójcze szarże tak działają na przeciwnika, że ten panicznie trzyma się tylko szyków obronnych. Jeśli Tomka będzie stać na jeden trening dziennie, już niedługo może przebierać w ofertach gry w innych ligach. Wielka zasługa tego chłopaka, przy wsparciu mądrze i bardzo ambitnie grającego zespołu, że Olimp - do tego meczu czerwona latarnia ligi - w meczu wyjazdowym tak zagrał z wiceliderem, że ten nie miał nic do gadania i z pozycji wicelidera spadł niżej o oczko. I ten mecz chyba dobitnie zadecydował, że Lech odpadł z rywalizacji o awans do czwartej ligi.
Jarosław Kaszuba pozostaje trenerem Olimpu, bo sobie to wywalczył, i to w meczu najtrudniejszym z możliwych. A Lech uda się teraz do Victorii Sianów i też lekko mieć nie bedzie. Olimp u siebie z Wiekowianką. (N)