(ZŁOCIENIEC.) Samorządowa biblioteka w Złocieńcu mieści się w niedużej poniemieckiej willi. Najbardziej interesujące są w niej piwnice, starannie odnowione, z podłogą w cegle, z atmosferą. Mieści się tam znana daleko poza gminą działalność plastyczna, także ceramiczna. Liczba chętnych na zajęcia przekracza możliwości placówki.
O pozostałych pomieszczeniach biblioteki trudno powiedzieć cokolwiek dobrego. Kilka pokoików, jak to w willi, trochę regałów. Miejsce w ogóle nie kojarzy się z przebogatym rynkiem książki w Polsce, z którym sporo wolnym mamy już do czynienia od jakiegoś czasu. Drugi obieg istnieje nadal, ale nie jest już otwarcie ścigany przez nowoustrojowe służby. Tytułem próby, jak jest z zainteresowaniem tą placówką ze strony Rady Miasta, od czasu do czasu informujemy, że nie ma w niej Traktatu Lizbońskiego. I nic, do tej pory. Informujemy też, że w niby czytelni niby biblioteki, nie ma ani jednej polskiej gazety codziennej. I nic, do tej pory. Informujemy, że w tejże niby czytelni, nie ma ani jednego tytułu polskiej prasy katolickiej. I nic, do tej pory. Placówka rocznie pochłania bezzwrotnie ponad dwieście tysięcy złotych. Tak jest każdego roku. I nikt w tej sprawie nie zabiera głosu, do tej pory.
Dzisiaj zajmiemy się trawniczkiem przed biblioteką, którym na dobre nie zajął się nikt przez ostatnie około dwudziestu lat. Brud, łyse miejsca bez trawy, o jakimkolwiek pomyśle na miejsce nie wspominając. A o tym, by drzewa powapnić, strach nawet pomyśleć. Tymczasem aż prosi się, by na tym trawniczku umieścić czytelnię pod chmurką, właśnie tylko polskiej prasy, Traktatu Lizbońskiego - może nawet z konsultacjami kogoś fachowego, tygodnika Wprost, Przeglądu Sportowego. Może nawet wystawę książek, których nie dostanie się w żadnym Domu Książki, bo w Polsce, wbrew różnym takim gadułkom, cenzura ma się zupełnie dobrze. Także wystawę tego, co w Polsce jest wydawane, i jak, Na jakim poziomie edytorskim. Wystarczy zajrzeć od czasu do czasu do księgarni na ulicy Marszałka Józefa Piłsudskiego. Tam dopiero widać, czym zwolna dzisiaj staje się Polska. A w bibliotece jakoś nie sposób tego dostrzec. Dlaczego? Przecież pieniądza podatnicy dają od lat coraz więcej? Co się w takim razie dzieje?
Bibliotekę można by oddać we władanie naszym polonistkom, albo w ogóle przenieść w odpowiedni sposób do szkół, tak, by te dwieście tysięcy przeznaczyć na potrzeby biblioteczne właśnie. Informacje na temat tak działającej placówki podawać w prasie lokalnej. Budynek niby biblioteczny przeznaczyć na mieszkania ludziom bez mieszkań.
Na marginesie jeszcze zauważę, że w Polsce „nowe” już działa. W Złocieńcu jeszcze nie. Dlatego tyle tu jeszcze peerelizmów, wyzwoleń, wolności, takich choćby jak trawniczek pod biblioteką – symbol miejscowej samorządowej bibliotecznej partaniny. Odnoszę wrażenie, że w złocienieckiej kulturze bez szkody dla gminy śmiało można zlikwidować nawet i jedną trzecią tutejszych biurek w tej sferze, dołączywszy do tego OSiR-owską sportmanianę. No i jeszcze jedno – po co różni delikwenci i delikwentki pchają się do rządów w mieście, gdy nie garną się do załatwienia problemów podstawowych. Ostatnia pozycja Olimpu w tabeli pokazuje, w jakim miejscu w Złocieńcu jest nie tylko „oświata futbolowa”, ale i samorządowa. Nie była przewietrzana od sławetnego „wyzwolenia”, no i już ciężko trąci. (n)
Już któryś raz z kolei czytam że w bibliotece nie ma Traktatu Lizbońskiego. No to może Pan N.. zakupi i przekaże w darze dla biblioteki. Ja sam już kilkadziesiat ksiażek przekazałem i służą one innym. A co do budynku aby przekształcić go na mieszkania, to co nie mam Pan gdzie mieszkać?
I czyżby w czytelni nie było żadnej polskiej gazety??? Przecież sam kilkakrotnie widziałem tam Pana czytającego prasę, chyba nie rosyjską czy niemiecką. Zrobił by Pan chociaż raz coś dobrego dla naszego miasta a nie tylko pisał same złośliwości. Wstyd.Potrafi Pan tylko ubliżać tym, którzy coś robią dla miasta.
A trawniczek przecież w czynie społecznym też może Pan zagrabić i dosiać trawki gdzie brakuje.