W sali widowiskowej GDK 26 lutego Stowarzyszenie Przyjaciół Gryfic zorganizowało uroczyste zakończenie Roku Zbigniewa Herberta. Wbrew obawom prezesa stowarzyszenia Grzegorza Burczy o frekwencję, widownia zapełniona była po brzegi (dostawiano krzesła) przez uczniów z Gimnazjum nr 1 i 2 oraz uczniów z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Czesława Miłosza.
Początek uroczystości to wysłuchanie pięknej pieśni „Dziwny jest ten świat” nieżyjącego już Czesława Niemena. Prezes SPG Grzegorz Burcza powiedział: - Rok 2008 był ogłoszony rokiem Zbigniewa Herberta, ale dziś rozpoczynamy Rok Juliusza Słowackiego. -
Zwracając się do młodzieży: - Dla mnie jesteście elitą, wy jesteście tymi, którzy będą kształtować to miasto, kształtować Polskę i wy musicie chcieć czegoś więcej. Wy musicie zrealizować to, o czym mówili, marzyli poeci. Musicie marzenia przekuć w rzeczywistość. To trudne zadanie. W jednym z wywiadów Herbert na pytanie dziennikarza – jakich masz mentorów, kogo uważasz za najwybitniejszego polskiego poetę, czyim czujesz się uczniem, wymienił dwóch: Norwida i Słowackiego. Tego Słowackiego, o którym uczyliśmy się w szkołach, że to właśnie on wywróżył nam papieża Polaka, tego Słowackiego, który w Beniowskim powiedział, że biada temu kto daje ojczyźnie pół duszy, a drugie pół zachowuje sobie. Temu Słowackiemu, który dokładnie 200 lat temu urodził się, a 160 lat temu zmarł. Tego Słowackiego, którego zwłoki kazał sprowadzić do kraju Józef Piłsudski. Wprowadzając na Wawel zwłoki powiedział jedno zdanie: „Panowie, w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej polecam Juliusza Słowackiego wprowadzić do krypty królewskiej, bo królom był równy”. Czyli Słowacki był królem poetów. Zbigniew Herbert księciem poetów. Powiem szczerze, że przez wiele lat nie czułem poezji Herberta ani nie rozumiałem, dopóki nie powiedział, że życie wcale nie jest takie proste. Cytat z jego wiersza brzmi: „Idź zawsze pod prąd, w górę rzeki, z prądem płyną tylko ścieki”. Mocne słowa. Kilka lat później, kiedy ktoś go poprosił o definicję patriotyzmu, to powiedział: patriotyzm to jest miłość surowa. Dokładnie tak, jak to określił Słowacki. Miłość surowa, która oczekuje od nas zobowiązań, która nie polega tylko na gestach, na słowach. Polega na tym, że mamy się czuć odpowiedzialni za ojczyznę, tą dużą jaką jest Polska, i tę małą jaką jest nasze miasto. Na studiach nie mogłem zgodzić się z tezą, że patriotyzm polega na tym, że dorośli płacą podatki, a młodzież się uczy. I to ma być patriotyzm! Wtedy powiedziałem, że to jest nasz psi obowiązek płacić podatki, iść do Urzędu Skarbowego i tam się rozliczać, bo nikt łaski nie robi. A wasz, droga młodzieży, zakichany obowiązek jest się uczyć. Mocno to brzmi, ale tak jest. I dzisiaj nam to Herbert pokaże poprzez występ poetycko-artystyczny uczniów z ZSP im. Zbigniewa Herberta w Trzebiatowie. - mówił Grzegorz Burcza.
* * *
Przekazali w sugestywny sposób, ale rozważania nad usłyszanym słowem, to już w zaciszu domowym. Powiemy nawet, że słowa zbyt trudne dla rozbrykanej młodzieży ze szkół ponadgimnazjalnych. Wierzymy, że poloniści przeprowadzą w swoich szkołach dyskusje nad spektaklem i poruszonymi w poezji tematami.
* * *
Słowo historyczne o Zbigniewie Herbercie i literatach z okresu powojennego wygłosił dr Sebastian Ligarski z Biura Edukacji Publicznej IPN w Szczecinie (na zdjęciu z prawej).
- Trochę zmącę ten obraz białości poetów w PRL, ponieważ będę chciał opowiedzieć o świecie szarym, codziennym i o świecie czarnym. O świecie, o którym Herbert bardzo mocno się wyrażał i który wskazywał i który pisał, żeby być odważnym, gdy rozum zawodzi i być wiernym, by iść zgodnie ze swoimi ideałami i w zgodzie ze sobą. Niewielu poetom to się udawało. To było trudne w okresie totalitaryzmu czy stalinizmu. Jeden z poetów pisał tak: „Zostawiłem w spalonej stodole młodość, której nigdy nie miałem. Odszedłem od grobu brata, którego kocham do dzisiaj. Którego nazywano bandytą, który w Polsce głupio zbłądził, po którego niepotrzebnej śmierci za oszukaną sprawę jedni upili się z rozpaczy, drudzy bimber z radością chlali. Czy mi ciężko o nim pamiętać? To jest moja prywatna sprawa. Liczą się zwłoki jego ludzi spalone w jesiennej stodole”.
Zastanawiam się i myślę, że państwo też, czy dla analizy tych wierszy ważna jest ich biografia. Czy można oddzielić wiersze od biografii poety? Mówi się, że najlepsze wiersze rodzą się w bólach, trudniej jest pisać o rzeczach, które dają radość. Czas okresu PRL i totalitaryzmu i zmagania się literatów z władzą był rzeczywiście trudny. Dzisiaj trudno zrozumieć jakimi zakrętami biegła biografia wielu wybitnych twórców polskiej literatury. Wielu z nich przeżyło grozę obozów hitlerowskich, zsyłki na Syberię. Warto, myślę, poznawać ich biografię chociażby dlatego, żeby móc odczytywać ich wiersze, żeby zrozumieć o czym pisali. Bo Czesław Białowąs można pisać, że pisał o grozie, tej grozie o nazizmie i wyborach ludzkich. W jego przypadku to on był sprawcą tych wyborów. Bo śmierć brata i części rodziny została spowodowana na nich za jego sprawą. To on wydał tak naprawdę na śmierć swego brata Witolda. To on spowodował, że jego matka była prześladowana przez UB, później przez SB. Dzisiaj, kiedy to wiemy, to odczytanie tych wierszy jest zupełnie inne. To samo dotyczy wielu, wielu innych literatów. Świat nie jest czarny ani biały. Zazwyczaj jest szary. Tacy twórcy jak Tadeusz Borowski, który do dziś jest obecny w podręcznikach do języka polskiego, także przeszedł przez grozę obozów koncentracyjnych, rozstań z żoną i wiele innych wydarzeń, a później po wojnie sam stał się gorliwym piewcą tego drugiego systemu, który wydawał mu się lepszy, czy może inny od tego, który zgotowali mu naziści. Czyli systemu stalinowskiego. Ale nie był jedyny, bo tych wyborów było więcej. Witold Woroszylski chociażby, Tadeusz Konwicki, który do dziś zmaga się z tym, co stało się w latach 1945 –56 w Polsce. Pytań jest więcej: - co stało się, że tak wybitni intelektualiści, jak chociażby ci, których nazwiska przytoczyłem, tak szybko i tak łatwo uwierzyli. Uwierzyli, że ten nowy ład, który w Polsce zaistniał po 45 roku będzie tym ładem lepszym. Bo nie można powiedzieć, że nie wiedzieli, wiedzieli co działo się wcześniej w sowieckiej Rosji i wiedzieli co działo się później na terenach Polski, kiedy armia sowiecka wkraczała do Polski. Oni wiedzieli i uwierzyli, że będzie jednak lepiej. Problem jednak polegał na tym, że byli i tacy, którzy nie uwierzyli. I byli też tacy, którzy postanowili nie poddawać się i walczyć, z tym, że byli to ludzie pióra, którzy często za swoją niezłomną postawę tracili życie. Dla literatów, poetów, tak naprawdę jedną z najgorszych rzeczy jest to, że nie mogą pisać, nie mogą wydawać. Odebranie im tego powoduje, że ci ludzie tracą jakby chęć do życia, a przypadków samobójstw w PRL-u było wiele. Zmagania Herberta z cenzurą też można by wielokrotnie opisywać i też znajdują odbicie w jego twórczości. On często nie chciał o tym mówić, ale dokładnie widać, jeśli się przeanalizuje twórczość i to co tak naprawdę zostało napisane i wydane, a to, co mu poskreślano. I to w jaki sposób musiał szukać zamienników do swoich wierszy tak, żeby mogły zaistnieć w pewnej przestrzeni publicznej i trafić do czytelników. Wśród literatów polskich, to tak naprawdę cały czas dokonywały się wybory między tym, czy istnieć w świadomości publicznej jako literaci, czy też robić coś innego np. pracować w fabryce. Przyszedł taki moment, że oni się zbuntowali po raz pierwszy w 1964 roku w marcu pisząc do władzy o zagrożeniach, które czekają polską kulturę oraz braku papieru, co dziś wydaje się kuriozalne. Reakcja władzy była natychmiastowa, wielu z nich spotkały za to represje. Represje bardzo ostre, miedzy innymi zakaz druku. Władze zrozumiały jednak, że żeby osiągnąć jakiś sukces to muszą skłócić ze sobą środowisko literackie. I to im się udało. 1968 rok dobitnie pokazuje, jak można szybko i skutecznie skłócać to środowisko. Z jednej strony mamy ogromne represje w stosunku do literatów, do Pawła Jasienicy, chociażby nigdy nie wyjaśnione pobicie Stefana Kisielewskiego, a na pewno został pobity przez funkcjonariuszy SB. Wiele ciosów, które spadły na całą elitę literatów w tamtym okresie i z drugiej strony mamy serwelistyczne wręcz listy do parafii, które popierają Władysława Gomułkę, który krzyczy: literaci do pióra, czyli piszcie, a najlepiej piszcie tak, jak my wam każemy. Czyli w zgodzie z socjalistycznym rytem. Wielu z nich nigdy nie podniosło się po tym ciosie. Paweł Jasienica tak naprawdę po ‘68 roku, po wydarzeniach z lutego, nie podniósł się. Co więcej – nie mógł tego zrobić chociażby dlatego, że jego żona była konfidentem SB. Celowo i właściwie na polecenie tych służb wyszła za mąż za Pawła Jasienicę. Jemu wydawało się, że znalazł wierną towarzyszkę życia, że znalazł powiernika swoich marzeń, poglądów itd., a znalazł zwyczajnego szpiega na usługach SB. Dlaczego literaci szli na współpracę ze służba bezpieczeństwa? Odpowiedź jest trudniejsza, niż by się wydawało. Duża część szła z powodów finansowych, chociaż nie byli najgorzej uposażoną grupą w tym okresie. Inni decydowali się na współpracę powodowani różnymi zazdrościami, waśniami, konfliktami o podłożu personalnym.
Polecam uwadze „Dzienniki Anny Kowalskiej”, w których opisuje literatów polski, jak ona to wówczas widziała. To wszystko znajduje odbicie w wierszach tych ludzi, książkach tych osób. Bez tej wiedzy o tym, jak oni funkcjonowali i co się z nimi działo, do tej pory wiedzieć nie mogliśmy. A jak się okazuje, wiedza o tym jest bardzo ważna. Jak ta niezłomna postawa Herberta w jego wierszach. Był zbuntowany z powodu trwania czy przystosowania się społeczeństwa do sytuacji. Gdybyśmy przyjęli, że w 1983 roku cały Związek Literatów Polskich tj. w momencie rozwiązania liczył 1300 osób, to aktywnie zaangażowanych w opozycję w kraju było może 50 osób, literatów oczywiście. Gdyby tę liczbę poszerzyć jeszcze o sympatyków opozycji, to nie było ich więcej, niż 200 osób. Rachunek jest prosty. Z drugiej strony około 20 proc. osób zaangażowane w mocne wspieranie systemu totalitarnego gen. Jaruzelskiego. I to wcale nie jest tak, że zaangażowane w to były tzw. miernoty literackie, że są to osoby, których nazwiska nic nam nie mówią. Nie, tam znajdują się również osoby, które swoim autorytetem mogłyby wspierać tę drugą stronę. Ale oni nadal wierzyli, że ten system ma sens i będzie trwał na wieki, a oni razem z nim. Bo ich tak naprawdę interesowała władza i żeby przy tej władzy być i z tej władzy czerpać korzyści. I mamy ten literacki środek, który stara się być i żyć, jakby na obrzeżach tego, co się stało. Istnieje taki postulat, nie tylko w środowisku literackim, że historię powojennej literatury polskiej i podręczniki do nauki o niej trzeba napisać od nowa. Zupełnie od nowa. - stwierdził dr Ligarski.
Na zakończenie uroczystości obejrzano wstrząsający film dokumentalny o Z. Herbercie pt. „Obywatel poeta” ze zbiorów TP S.A. w Warszawie. m