(ZŁOCIENIEC). Po wstępnej rozmowie spacerkiem przyglądam się zabudowaniom na połaciach ziemi największych złocienieckich ogródków działkowych. Tylko pozazdrościć. Ileż pomysłowości. Maleńkie domki, maleńkie wille działkowe. Ziemia pod szkłem, widok na marchewkę z balkonów altanek. - A ile piwnic jest pod tymi domkami – mówi Adela P. A w nich zapasów na zimę. Tu są takie działki – ciągnie rozmowę – że można by i cały rok z nich nie wychodzić. Wszystkiego w bród. Zresztą, po co wychodzić. Tylko z przyzwyczajenia. -
RÓŻNIE LUDZIE SOBIE RADZĄ
Zapamiętałem: różnie ludzie sobie radzą. Dobudówki, domeczki, dobudówki - luźne domki. Na narzędzia, na plony, ot, i na byle co. Ale stoi. Jak to jest, czy ktoś na to pozwala? Prawo budowlane obowiązuje i tu? Kto je przestrzega, kto nie? A urzędnicy, czy dokuczają, sprawdzają, karzą wyburzać?
Oto jest i przykład. Dla kogoś, kogo dotknął, dokuczliwy. Wspinamy się na najwyższy punkt terenu pod działkami przy ulicy Stefana Żeromskiego, ale jest i wejście od Bolesława Chrobrego. Powietrze delikatnie zmrożone, przeźroczyste. Widoczność krystaliczna. Widok stąd na Złocieniec, na wieżę kościoła Maryi Wniebowziętej, z drugiej strony na linijkę lasów na horyzoncie, na wieżę obserwacyjną. - Pięknie stąd widać – godzimy się, a mój rozmówca prowadzi na teren działki. Pomijamy zabudowanie główne, nazwijmy je “willa generalna”, zmierzamy na zaplecze. Tu jest gołębnik, którego - jak się okazuje - nie powinno być. Nie powinno być wedle prawa, a i wedle urzędnika za przestrzeganie tego prawa odpowiedzialnego. To urzędnik z Drawska Pomorskiego, ze starostwa.
NADMETRAŻOWY GOŁĘBNIK
Adam Czermanowicz: - Gołębnik, który pan tu widzi, towarzyszy głównemu zabudowaniu. Niby nic szczególnego, a wedle urzędnika z Drawska Pomorskiego to nadmetraż. Czyli, nie powinno go być. A do tego, wedle urzędnika ze starostwa, gołębnik jest wybudowany na fundamentach. A to już podobno nie tylko nadmetraż, ale i zgroza. Proszę spojrzeć! Nie ma tu żadnych fundamentów. Wszystko sobie tylko na beleczkach. O! Można nawet policzyć. Sześć. Kantóweczki. -
Okazuje się, że gdyby nie to, że urzędnik uznał, iż gołębnik stoi na fundamentach, gołębie mogłyby sobie dalej spokojnie mieszkać. A tak, po decyzji urzędnika, ptaki będą musiały odlecieć w bezdomność. To opinia właściciela i działki, i ptaków oczywiście. By zapytać o opinię urzędnika, trzeba pojechać do Drawska Pomorskiego.
Pieczę nad działkami przy ulicy Stefana Żeromskiego sprawuje zarząd ogródków wybrany w zwykłym głosowaniu. Do sposobu zagospodarowania działki nigdy nie miał najmniejszych wątpliwości. Ktoś podpowiada z boku: - Pan Ryszard Jędrzejczak, inspektor nadzoru budowlanego, musiał powodowany jakąś mylną informacją zareagować iście po urzędniczemu i zareagował. Ale, ani to nadmetraż, ani gołębnik na fundamentach. -
SĄSIAD LUBI GOŁĘBIE
Kto mógł przesłać informacje na ten temat do starostwa? Sąsiad? Działka Edwarda Kota sąsiaduje z działką Adama Czermanowicza. - Absolutnie żadnych pretensji nie mam i nigdy nie miałem. Miło jest popatrzeć na to, pod jak baczną opieką są ptaki. A i samemu na nie zwyczajnie popatrzeć. Pogapić się. O wydziobywaniu czegoś z działek, to nawet mowy nie ma. Przecież to gołębie. -
Ale, jest i ktoś inny. Tym razem pani. Jej uwagi brzmią tak: - Gołębie latają, a i na głowę robią. - To niemożliwe, mówi właściciel ptasiej działkowej menażerii, one takie sprawy załatwiają w jednym miejscu, w gołębniku. Stąd tyle pracy przy nich, czyszczenia. Jeśli już, to bardzo rzadki przypadek. Nikt z właścicieli okolicznych działek z tego rodzaju pretensjami nie występował.
Gołębie na działce Adama Czermanowicza mają się dobrze już szósty rok. Do tej pory nikomu, dosłownie – nikomu, nie przeszkadzały. Aż tu nagle...
Adam Czermanowicz: - Gołębiami zajmuję się od dzieciństwa. W mieście to bardzo popularne zajęcie. Dwa lata temu Krajowy Zarząd Ogródków Działkowych zezwolił na prośbę Ślązaków na ich hodowle właśnie na działkach pracowniczych. W innych naszych miejscowościach, to także bardzo popularne zajęcie kultywowane właśnie na działkach.
DO GOŁĘBNIKA WKROCZYŁ POWIAT
Inspektor powiatowy Ryszard Jędrzejczak nakazał rozebranie gołębich mieszkanek. Zarzucił hodowcy, że gołębnik stoi na fundamentach, a to już inna inszość. Właściciel mówi, że wysłał do powiatu zdjęcia. Widoczny na nich murek, to nie fundament, ławeczka. Stąd nieporozumienie. Inspektor był na gołębiej działce osobiście. Szybko zoczył, co i jak, i poszedł protokół pisać do samego prezesa. Słów obrony nie chciał wysłuchać ani przez moment. Dla niego wszystko było jasne. Prezes działek nie zabrał głosu. Zarząd Działek poradził napisanie odwołania. Pan inspektor na odwołanie odpisał, że wedle niego gołębnik jednak stoi na fundamentach – na innej inszości. Pozostało odwołanie do inspektora wojewódzkiego w Szczecinie. - To zwyczajne gnębienie mnie – mówi Adam Czermanowicz. Pomocy szukałem u radnego powiatowego Wojciecha Chmiela. Radny przedstawił problem na sesji powiatowej. Okazało się, że tego rodzaju problemu tu jeszcze nie było. Były za to uśmiechy radnych, bo gołębie na działkach to rzecz najnormalniejsza pod słońcem. Także w powiecie drawskim.
JAK NIE MA PROBLEMU,
TO MUSI BYĆ
Najkrótsze regime: gołębie z góry nie czynią w dole nikomu niczego złego. Takiego problemu nie ma. Nie wydziobują z działek tylko sobie znanych smakołyków – takiego problemu też nie ma. Nie ma też problemu z fundamentami, bo ich też nie ma, ale problem jest, bo wedle urzędnika fundamenty są, choć - jak widział reporter - to ich nie ma.
Kiedy Adam Czermanowicz poinformował inspektora, że będzie się odwoływał, inspektor jako straszaka miał użyć wypowiedzi z prokuratorem w tle. Dokładnie brzmiało to podobno tak: - Jak będzie się pan bawił w roboty papierkowe, to znajdzie się pan u prokuratora! - Adam Czermanowicz dodał jeszcze, że na samym początku, po interwencji inspektora, murek – niby fundament rozebrał.
Radny powiatowy Wojciech Chmiel sprawę przedstawił na Radzie Powiatu w interpelacjach. Na krzesłach dla gości był inspektor Ryszard Jędrzejczak. Urzędnik nie zabrał głosu, nieco zdenerwowany szybko wyszedł i udał się do siebie do biura na górę i tyle go na sesji widziano. Prowadzący obrady starosta orzekł, że tematem zajmie się jednostka nadrzędna. Wojciech Chmiel interpelację złożył w powiecie, ale jej odpis przesłał do inspektora wojewódzkiego z prośbą o pomoc złocienieckiemu gołębiarzowi. - Dziwię się akurat tej decyzji, bo przecież wszędzie jest podobnych budowli nieco, i trudno zmierzać do ich wyrugowania. Są przecież bardzo popularne. Napisałem, że urzędnik nie powinien opierać się na donosach, a powinien sam jeździć i sprawdzać stan faktyczny. -
Jak się okazuje, konflikt począł tlić się już sześć lat temu. Pierwszy raz inspektor interweniował z sześcioma ludźmi, w tym aż troje ze Straży Miejskiej.
Adam Czermanowicz: - Działka - to miała być rekreacja. A tu akcja za akcją i jeszcze raz akcja. Pomyślałem, że do opisania. Czemu by nie? -
Reporter Tygodnika we wtorek przed południem inspektora w starostwie nie zastał. Panie w sekretariacie powiedziały: - Trzeba czekać na odpowiedź ze Szczecina. W jakim terminie powinna nadejść do starostwa, nie wiemy. -
A poza tym na działkach przy ulicy Stefana Żeromskiego w Złocieńcu gołębie jak fruwały, tak fruwają i nawet Szczecin im skrzydeł nie przytnie. Inspektor też już długo nie polata, bo emerytura. Ciekawe, czy pomostówka.
Tadeusz Nosel