Wzruszające pożegnanie ks. inf. Romana Kostynowicza
W strzmielskim pałacu, wzorem lat ubiegłych, tuż po Wszystkich Świętych, odbyły się Zaduszki Archiwistyczne. W tym roku mszę św. za duszę śp. ks. infułata Romana Kostynowicza - diecezjalnego konserwatora zabytków - odprawił ks. abp. Marian Przykucki (pierwszy metropolita szczecińsko-kamieński).Współcelebransami byli: ks. kan. dr Jan Marcin Mazur - duszpasterz środowisk twórczych i ks. kan. Jan Kazieczko - proboszcz parafii katedralnej w Szczecinie, który wzniósł drugą pod względem wysokości w Polsce wieżę kościelną i ozdobił katedrę wspaniałymi organami. Byli przyjaciółmi zmarłego.
Przy ołtarzu byli też były proboszcz Zajezierza, gospodarz filialnego kościoła w Wysiedlu, ks. Krzysztof Maj (obecnie proboszcz Będargowa k. Pełczyc) oraz proboszcz parafii Łobez, której podlega filia w Strzmielach, dziekan Dekanatu Łobez, a od niedawna - o czym wie niewielu przez skromność duchownego - kanonik gremialny kapituły wolińskiej, ks. Stanisław Helak. Łobeski kanonik staje w szeregu i tamtych średniowiecznych kanoników kamieńskich z rodu Borków. Obaj księża cenią rady i zalecenia księdza infułata, gdyż jeden dodał blasku renesansowej perełce architektury kościelnej w Wysiedlu, a drugi - regotyzował kościół farny w Łobzie. Teraz, gdy śp. Roman Kostynowicz spogląda z góry na Łobez, pewnie ma radość spełnienia, widząc ceglaną czerwień wieży i ścian naszej świątyni i słysząc pobożne kuranty.
Po mszy w sali kominkowej archiwum tradycyjnie już wmurowuje się kolejną tabliczkę poświęconą zmarłym archiwistom i zasłużonym twórcom kultury Pomorza. W tym roku uczczono księdza infułata R. Kostynowicza.
Sesję laudacyjną rozpoczęło wręczenie nagród ufundowanych przez dyrektora szczecińskiego Archiwum Państwowego Jana Macholaka. Doktor Macholak podczas tegorocznych VI Spotkań Historycznych „Sydonia” w Radowie Małym obiecał, że uhonoruje autorów (okazało się - autorek) najciekawszych opowieści dołączonych do zdjęć publikowanych w broszurce wydanej pod hasłem „Historia mojej rodziny związana jest z Ziemią Łobeską”. Dyplomy połączone z upominkami dostały: Paulina Okrasa z LO Łobez za zgrabną opowieść o wujkach-rowerzystach i ich romantycznej przygodzie, Agnieszka Duda z LO w Resku za wzruszającą opowieść o dziadku Janie z Ługowiny, Ewa Banaś z gimnazjum w Radowie Mł. za wspomnienie o dziadku Tadeuszu, który w Gostominie wzniósł się w powietrze na własnoręcznie zbudowanym samolocie. Wyróżnienie wzięła Dominika Turkowska z łobeskiego liceum za dowcipnie zilustrowaną opowieść o dziadku Stanisławie: „W torbie oprócz przesyłek i listów widzimy małą mieszkankę Suliszewic.” Dziewczynka wręcza zamaszystym gestem kartkę pocztową z życzeniami świątecznymi. Dumny listonosz tylko się uśmiecha.
Laudację śp. Romana Kostynowicza rozpoczął ks. arcybiskup. Wspominał wspólne studia filozoficzne i teologiczne i to szczególne umiłowanie piękna, które zawiodło przyszłego konserwatora diecezjalnego na świeckie studia historii i konserwacji sztuki w Toruniu (był jedynym duchownym dopuszczonym do tych studiów w latach 1956-61). Ksiądz Roman pochodził z artystycznej rodziny. Jego decyzja, by zostać duchownym, nie budziła wśród najbliższych entuzjazmu. Nigdy swego wyboru nie żałował.
Ks. dr Jan M. Mazur wspominał proboszcza katedry kamieńskiej (1961-79), jako oddanego tej perle architektury pomorskiej dumnego gospodarza, który oprowadzał coraz liczniejszych gości po zakamarkach kościoła, wirydarza, skarbca, prospekcie organowym.
Pamiętajmy, że zanim odbudowano katedrę szczecińską, były plany władz państwowych, aby ją zburzyć, podobnie jak przeszło sto kościołów planowo rozebranych na terenie dzisiejszej diecezji.
Pani Ewa Stanecka - wojewódzki konserwator zabytków - wspominała wspólne podróże studialne po Pomorzu polskim i niemieckim oraz Meklemburgii, gdy szukali wzajemnego przenikania wzorców i stylów architektonicznych, snycerskich i malarskich. Bywało, że towarzyszyli im dwaj pasjonaci Pomorza, znawcy sztuki, prof. Gwido Chmarzyński i ks. prof. Janusz Pasierb.
Redaktor Bogdan Twardochleb uwypuklił rolę ks. infułata w „uświadamianiu” proboszczów diecezjalnych o znaczeniu artystycznym poniemieckich, ewangelickich detali, które należy uszanować i adaptować w katolickich wnętrzach. Skądinąd znany jest przypadek kaplicy w Chwarszczanach, gdzie parafianie tuż po wojnie zamalowali „krzyżackie” freski o romańskim rodowodzie. Zapowiedział, po dawniej wydanej książce „W cieniu trzech katedr”, opowieść o losach księdza infułata i jego dzieł w nowej pośmiertnej książce „W blasku dwóch katedr”. Był bowiem ks. Roman od 1979 roku proboszczem parafii katedralnej w Szczecinie (na początku kapłaństwa zaś służył katedrze gorzowskiej).
Jego następca na probostwie katedralnym, ks. kanonik Jan Kazieczko, przedstawił najbardziej wzruszające wspomnienia o śmierci ks. infułata - rezydenta parafii św. Jakuba. Ks. infułat zgasł o świcie 2 sierpnia 2008 roku, mając 87 lat.
Spotkanie kończyło wystąpienie neurochirurga prof. Ireneusza Kojdera, który leczył ks. Romana i tak jak wszyscy przedmówcy zaprzyjaźnił się z nim. Wystąpienie naukowca i klinicysty na najwyższym poziomie abstrakcji zmierzało do sentencji, że przyjaźń braterska i po prostu - śmierć w domu, jest szczęśliwym umieraniem.
Słowo wiążące - z właściwym sobie polotem (i głęboką świadomością roli Kościoła w integracji Ziem Zachodnich z ojczyzną) wygłosił profesor Kazimierz Kozłowski, długoletni (dziś już emerytowany) dyrektor archiwum. To wspaniałe, że placówka strzmielska żyje pełną piersią i kontynuuje dzieło profesora.
Wybacz, czytelniku, osobistą refleksję. Przed laty na Zaduszkach strzmielskich ks. Kostynowicz opowiedział mi - profanowi przecież - o pasjonującym dziele konserwacji ikony Czarnej Madonny. Był wtedy studentem wydziału sztuki i oglądał kolejną konserwację po poprzedniej jeszcze w czasach Jagiełły.
O śmierci ks. infułata, a właściwie o pożegnaniu z nim, opowiedział nam w Radowie Małym na spotkaniu historycznym prof. Kozłowski. Miał w oczach niemęskie łzy.
W Klubie Nauczyciela grudniowym wieczorem w ubiegłym roku - zaproszony przez małżeństwo Szawielów - mówił, co jeszcze można zrobić dla gotyzacji łobeskiego kościoła. Ksiądz Stanisław Helak zamienił słowa w czyn.
Ludwik Cwynar