SPOZA ETATOWYCH PENSJI I DIET O PRODUKCIE LOKALNYM
(ZŁOCIENIEC). Z niezbyt natężoną uwagą od lat kilkunastu przysłuchuję się bida-rozmowom o tutejszym produkcie lokalnym. Tym razem była to dyskusja już dramatyczniejsza, bo z udziałem fachowca z zewnątrz. Cofnijmy się na moment do lat dawno minionych.
OTÓŻ WÓWCZAS ...
Otóż wówczas, to jest za władztwa nad Polską namiestników moskiewskich, naszym produktem najbardziej rozpoznawalnym, lokalnym, była tutejsza brać robotnicza. Z ZPW przede wszystkim. I przede wszystkim kobiety. Były to takie czasy, że jak ówczesny Głos Pomorza dał raz na pół roku zdjęcie złocienieckiej prządki, to przez kilka miesięcy mówiło o tym całe miasto, a powiat przez tyle samo miesięcy Złocieńcowi „takiej prasy” zazdrościł.
ZPW było słynne w Polsce i ze strajków, na przykład z tego w roku 1970 w grudniu, ale wydarzenia nie pomieszczono nawet w Księdze Pamiątkowej Zakładów. Nieco później Zakłady odwiedzał późniejszy generał policji, zastępca komendanta Komendy Głównej, ale dzisiaj już nikt jakoś tego nie pamięta. W książkach o Złocieńcu podawanych tu wydarzeń bodajże nie ma wcale.
NASI WSPANIALI
Po braci robotniczej szli nauczyciele. Byli wspaniali. Kraj będzie długo czekał na im podobnych. Ze swego doświadczenia pamiętam – polonistka Irena Sorokin, wychowawczyni - matematyczka Monika Mowczun, wuefista Ryszard Szulc, historyk Zenon Kopański, państwo Bąkowscy. O ostatnim usłyszałem nie raz – takich nauczycieli, wychowawców nie będzie już nigdy.
Po nauczycielach – urzędnicy, często tak upartyjnieni, że nie sposób było im poświęcać większą uwagę.
Słynął Złocieniec wówczas z Technikum Ekonomicznego. Na województwo i dalej jeszcze. Na dzisiejszą, w przybliżeniu oczywiście - Rosję nawet jakby podrabianym nieco w ZPW jeansem. Z Ekonomika wyszła grupa beatowa SYSTEM Andrzeja Steca i Marków – Sawickiego i Lisa. Grali długo. Byli słynni, mieli markę. Żadne miasto wokół nie miało podobnego zespołu beatowego, produktu lokalnego. Drawsko z zawiści gryzło paznokcie. No, ale tam, przyznajmy, mieli futbolową Drawę. Nawet Szczecinek, a nawet chyba Koszalin SYSTEMU zazdrościł. Jak ich pogoniono z tutejszego Domu Kultury, to grali po wsiach. Wtedy setki ludzi polnymi drogami zdążało za nimi. To był dopiero produkt lokalny, a przecież grubo ponadlokalny.
CIĄGNIJMY DALEJ ...
Robotnicy, nauczyciele, urzędnicy – partyjniacy, Ekonomik, grupa beatowa SYSTEM ... . Można ciągnąć dalej.
Andrzej Korol – trener i wychowawca. Tutejszy Jan Mulak. Obecny radny to twórca potęgi tutejszej lekkiej atletyki, potęgi trwającej do dzisiaj. Nawet nie wiem, gdy zapisuję te słowa, czy Andrzej Korol ma już tytuł Zasłużonego dla nas tu wszystkich.
A Olimp Złocieniec – czy ma już taki tytuł? Jego trener legenda i mit. Człowiek, którego słucha się zawsze, nie tylko o futbolu. A nawet chyba bardziej w rozmowach nie o futbolu. Piotr Stefaniak. W Drawsku się mówiło – w Złocieńcu to macie piłkarzy, my tutaj w Drawsku mamy tylko działaczy. Sumujmy – Olimp to Piotr Stefaniak, lekka atletyka to Andrzej Korol – to były firmy, w przypadku Andrzeja Korola trwa to do dzisiaj. OTO PRODUKTY LOKALNE TUTEJSZE NAJCENNIEJSZE.
Może niedługo w tych wspominkach posunę się dalej. Dzisiaj tylko tak – oto te produkty lokalne właśnie. Ale, one wyrosły na tutejszej pracy – ZPW, Cegielnia (w liczbie mnogiej powinienem), POM – i wiele, wiele innych miejsc kształtowania się ludzi. SZKOŁY. Wzrastanie całych rodzin. Wtedy nie było trzeba godzinami, w tym w niedziele, stać za ladami sklepowymi, by coś tam uciułać. Co się takiego stało z pracą, że ani społeczeństwa, ani wartościowych warsztatów pracy, a produktu lokalnego tyle, co widać od lat. Tylko gaduły. Wtedy takich gaduł nikt nie uprawiał. Jak to jest, że do tej pory nie ma tu czegoś takiego, jak produkt lokalny. Kogo do zwolnienia, a choćby tylko do odpowiedzialności? Czy to w ogóle trzeba akurat tak?
PRODUKCIK LOKALNY
Przetrwała Złocieniecka Orkiestra Dęta. Dyrygent założyciel Stanisław Gadzina przekazał batutę synowi Antoniemu. Zasłużone Stowarzyszenie, zasłużeni ludzie, a jeden z nich bez możliwości pracy etatowej w swoim mieście. To taka tutejsza ciekawostka, tutejszy produkcik lokalny. Wówczas GRUPA spełniała rolę dekoracyjno-ustrojową i celebracyjno-religiną (grała do Mszy świętych). Dzisiaj też to czyni, ale z odruchami patriotycznymi znów są kłopoty, bo te właśnie znów jakby zarezerwowane dla większych (Niemcy, Francuzi, itp. ). Mniejsi mają wedle Prezydenta Francji siedzieć nie tylko cicho, ale i na aucie (dokładnie - w kącie). No i taki rodzaj ciszy jest w całej Polsce – z kąta. Właśnie, do niej zmierzam.
GÓRĄ NAJCICHSI. NASZ PRODUKT LOKALNY
W tego rodzaju ciszy znów górą są najcichsi. Udający nawet głuchawych, albo nimi będący. Nie wychylą się spoza biurek, nie wytkną głów poza pensje. Brodzą w martwym nurcie, zawracają rzeki długopisami, wymieniają te same klawiatury komputerów na te same klawiatury tych samych komputerów.
Co stoi na przeszkodzie, aby tutejszym produktem lokalnym byli ludzie? Potem efekty ich pracy. Cooperativy, w których się tworzą, gromadzą. Zespoły, szkoły, orkiestry. Zakłady pracy z surowcami we własnej ziemi. Przypomniało mi się: Złocieniec słynął z kina. Z MEWY. Nie ma go już z dziesięć lat chyba, a może i lepiej. Miasto miało swoją gazetę, też zamknęli. Kto? Oni. I po co im to było? Mieliby kolejny produkt lokalny. Nie potrafili jej unieść. Dławiła ich demokracja, bo oni z innego korzenia. Za mali, pasujący tylko do biurek. A przez gminę zwolna nabrzmiewa pytanie o to wszystko! Zwolna, ale już coraz dobitniej, głośniej. Słychać – to oni są tutejszym produktem lokalnym, od dawna nim byli. I nikt tego nie kupuje. Tylko trzeba im płacić, jak w puste.
Słowem, tutejszym produktem lokalnym winna być gmina alternatywna. Ze swoimi zakładami pracy, ze swoimi pracownikami, ze swoimi bogactwami naturalnymi, ze swoją ziemią, współpracująca z całym światem, w tym z gminami ościennymi. Żeby tak było, to trzeba by cały kraj zacząć odzyskiwać. A to tyle zachodu. Brak produktu lokalnego, to coś więcej niż brak akurat dokładnie produktu lokalnego. To permanentny brak warunków ku temu, by mógł powstać. To też, nie ukrywajmy, wynik wielkiej polityki, za którą dzięki wrażej działalności mediów jest więcej ludzi, niż za czymkolwiek tu innym. Produkt lokalny będzie tylko taki, na jaki pozwoli kolejny okupant – oczywiście zgrabniej na codzienne potrzeby nazywany. A ileż on ma już swojej nowej inteligencji. O nią tu nigdy nie było trudno.
Tadeusz Nosel
PS. Miało być o sielawie, ale ona teraz w porównaniu z tą sprzed lat, jak klamerki do bielizny. Czy wreszcie Unia weźmie pod ochronę te nędzne resztki sielawy w naszych wodach?