OKALECZONE KRZYŻE, MARTWE MARMURY POOBGRYZANE PRZEZ HIENY
(KOSOBUDY). Miejsce niezwykłe. Z rodzaju tych, których nigdy nie ominie żaden reporter. Zrujnowana brama cmentarna. W całości zachował się tylko metalowy krzyż na jednym ze skrzydeł. Krzyże na cmentarzu nie ocalały.
- To złomiarze - powie ktoś ze wsi i wskaże na nowe schody do kościoła, na przystanek autobusów w budowie. Zmartwiały mrok wisi nisko nad ruinami mogił. Trzeba uwagi, by odnaleźć przejścia między pozapadanymi poniemieckimi miejscami pochówku zmarłych. Uwagi, by nie deptać po pochowanych. A i tak wielosetletni bluszcz zwodzi. Porasta, że nie widać, gdzie mogiła, a gdzie ścieżka. Noga zapada w zieleń i w jeszcze coś. Niepokój, czy nie poleci się w dół. Tam, najniżej. Ulga. Pod bluszczem coś twardego.
Marmurowe płyty nagrobne ktoś musiał stąd zagrabić. Z kamieni pozostały tylko resztki. Jakby struchlałe cokoliki, okaleczone. Gdyby nie to ich kalectwo, byłyby zwyczajne, cmentarne, a tak...
Krzyże. Niektóre powciskane w ziemię ułamaną częścią w dół. Jakby ostatni wyrzut sumienia hieny. Inne, złamane na dwie części i wciśnięte w bluszcz. Pozostałe, są tylko pozostałe. Nie ma ich. A były, bo to cmentarz. Ułamane i uniesione na plecach hien. Kikuty metalu sterczą z kamieni. Okaleczone krzyże, martwe marmury poobgryzane przez hieny.
Bluszcz ciemnej zieleni. Aż czarnej w świetle po hienach. Jakby nadziei i rozpaczy w jednym. Nadzieja bierze górę. Wspomaga ją odwieczna tu pieśń zawsze tych samych drzew. Przybysz, co to nie za bardzo potrafi postawić tu stopę, raz jeszcze staje w kikucie bramy z ocalałym krzyżem na niej. Metal ocalał, a z nim i symbol. Tylko przez nieuwagę hien. I tak trwa. Jakby ku sobie przyzywał. Aż przyzwie.
Podobnych cmentarzysk w gminie jest kilka. Czas, by przyjąć je do kultury materialnej naszych ziem. Może przenieść do Lapidarium w Złocieńcu. Tu nie idzie o ucywilizowanie tych cmentarzy, ale o ucywilizowanie mieszkańców gminy. Od czegoś pomoc tym cmentarzom trzeba zacząć.
Tadeusz Nosel