(ŁOBEZ) Od około dwóch lat w budynku przy ul. Bema trwa spór w małej wspólnocie mieszkaniowej o wydawałoby się błahe sprawy. Państwo Jasińscy chcieliby część pokoju przeznaczyć na łazienkę, ale mieszkający obok państwo Hałaszkiewiczowie nie chcą wyrazić na to zgody. Zgodzą się, pod warunkiem, że Jasińscy założą dzwonek. Ale ci z kolei nie chcą dzwonka, więc koło się zamyka. Wszystkiemu przygląda się urząd miejski, który jest właścicielem trzech mieszkań w tym budynku, ale nie potrafi sprawy rozwiązać.
Dlaczego dzwonek? Otóż po wejściu do budynku jest korytarz, z którego przez drzwi wchodzi się do mniejszego korytarza. W nim są trzy drzwi; jedne do mieszkania Jasińskich oraz dwa do mieszkania Hałaszkiewiczów, po lewej stronie korytarza do pokoju, a po prawej do kuchni. Ich mieszkanie rozdziela więc ów korytarz. Ich problem polega na tym, że przez trzydzieści lat przechodząc z pokoju do kuchni i odwrotnie muszą zamykać jedno z pomieszczeń na klucz, bo będąc w kuchni ktoś może wejść im do pokoju, a będąc w pokoju muszą zamykać kuchnię na klucz. Przy drzwiach do korytarzyka jest dzwonek z ich nazwiskiem, więc kto przychodzi do nich, może zadzwonić. Jasińscy dzwonka nie mają, więc drzwi korytarzyka są otwarte przez cały dzień, a zamykane na noc. Hałaszkiewiczowie domagają się, by Jasińscy też założyli dzwonek i wtedy drzwi do korytarzyka mogłyby być zamknięte przez cały dzień. Mówią, że to dla bezpieczeństwa. Mieszkanie wykupili, więc są właścicielami, tak jak sąsiad na górze. Pozostałe trzy lokale należą do gminy. Co prawda gmina ma większość procentową w tej wspólnocie, ale nie może decydować sama, gdyż w tzw. małych wspólnotach, do 7 lokali, decyzje muszą zapadać jednomyślnie. By więc Jasińscy zrobili łazienkę, Hałaszkiewiczowie muszą wyrazić zgodę (jeżeli budowa narusza części wspólne).
Państwo Jasińscy mieszkają tu ponad 40 lat. Są lokatorami. Właścicielem jest gmina, a to znaczy, że ona powinna występować w interesie swoich lokatorów. Jasińscy zrobili kiedyś łazienkę w piwnicy. Teraz chcieliby zrobić ją przeznaczając na to część pokoju. Starają się o to od dwóch lat, ale ciągle bezskutecznie. Pani Jasińska jest chora, jest inwalidą, i coraz trudniej jest jej schodzić do piwnicy. Ostatnio upadła i potłukła się. Mąż staje na głowie, by ulżyć żonie. Dlaczego więc nie zgadza się na zainstalowanie dzwonka?
Uważa, że w dzień każdy może przyjść do domu, a po zainstalowaniu dzwonka żona, gdy go nie będzie w domu, będzie musiała wychodzić do korytarza i otwierać drzwi, a z chodzeniem ma coraz większe problemy. Być może za jakiś czas w ogóle nie będzie mogła wstawać.
- Kto wtedy otworzy drzwi w korytarzu? – pyta pan Jasiński.
Z sąsiadem przestał rozmawiać, a jak zapewnia żyli zgodnie i pomagali sobie, gdy dowiedział się, że ten poszedł, jeszcze w latach siedemdziesiątych, do komitetu partii poskarżyć się i chciał odgrodzić korytarz i wymóc, by Jasińscy mieli wyjście na podwórko. Zgniewało go to i od tamtej pory stosunki sąsiedzkie są bardzo chłodne. Pani Hałaszkiewicz przyznaje, że chodzili do naczelników i innych instancji, by coś z tym zrobić, ale tłumaczy to chęcią polepszenia życia, bo mąż kolejarz, więc musiał się wyspać przed pracą w nocy, a czasami był hałas. Panu Hałaszkiewiczowi dopiekło to mieszkanie. Wspomina, że mieszkali w Rąbinie, w Białogardzie; - Nawet z ojcem prezydenta Kwaśniewskiego byliśmy w zarządzie... – urywa i milknie. Wszystko przewróciło się po roku 80.
Dzisiaj, po tylu latach życia z jednym dzwonkiem, przyzwyczaili się do zamykania drzwi na klucz, ale jak pojawił się pomysł na łazienkę, to jako właściciele mający prawo głosu we wspólnocie skorzystali z okazji i zawetowali go.
W tej sprawie urząd miejski, właściciel trzech mieszkań we wspólnocie – niestety – nie wykazał się operatywnością. Zresztą nie po raz pierwszy. Dawno temu pisaliśmy o walce Jasińskich o odgrzybienie mieszkania. Natrafili na opór i musieli stoczyć z urzędem kilkuletnią (!) walkę, by załatwić błahą dla urzędu, a ważną dla nich sprawę.
Jasiński - Mieliśmy grzyb w mieszkaniu, poszedłem do pani Kobiałkowej, powiedziała, że grzyb jest tam, gdzie jest ciepło. Potem pan Kabat przyszedł z komisją i powiedział, że nie wietrzone mieszkanie, a ja mam cały czas otwarte okno, w którym założyłem siatkę. Powiercili mi dziury w drzwiach. Ja nie chciałam dać, ale zrobili to.
Jasińska - Pani Kobiałkowa powiedziała: Panie Jasiński, zbijemy panu ten tynk, położymy nowy, a z drugiej strony zrobimy izolację. Nie będzie grzyba ani nic. Spytała czy zgodzimy się przy tym na podwyższenie czynszu. Po uzgodnieniu z żoną poszedłem do biura i powiedziałem, że się zgodzimy. Ona się teraz wypiera, że ona żadnych takich rzeczy nie obiecywała. Remont w konsekwencji wyglądał tak, że urząd dał ludzi, a my zapłaciliśmy za farbę. Poszłam do radcy prawnego. On mi powiedział, że cześć mogę płacić za mieszkanie, a część odliczyć i ja sobie za te farby potrąciłam. Kiedyś mnie spotkała pani Wawrzoła, powiedziała że mam zaległości. Powiedziałam że nie mam, nigdy nie miałam i nie mam. Poszłam do niej wraz z rachunkami, sprawdziła i okazało się, że jest dobrze. Przyszli ci panowie remontować i powiedzieli, że jak damy materiały, to oni będą robić, bo tak powiedział ktoś, ale nie powiedzieli nam kto to powiedział. Porozmawiałam z mężem i mówię – musimy dać. Kupiliśmy też silikon do okien, ale co tu uszczelniać okna jak są poniemieckie. Miałam im napisać pismo, ja wtedy powiedziałam, że jak chcą, to niech napiszą do mnie, a ja im odpiszę. Do tej pory nic nie dostałam. Oni nie odpisują na pisma. – mówi.
Nie tylko na tym przykładzie widać, że tzw. komunalka była i jest mocno zaniedbywana. Jeżeli chodzi o budowę ulic na nowo powstających osiedlach, to urząd robi je w tempie iście błyskawicznym wydając ogromne pieniądze. Tam ludzie nie muszą czekać latami. Tak samo błyskawicznie zrobiono kanalizację do budującego się obok marketu. Tuż pod nosem tychże lokatorów. Lokatorzy mieszkań komunalnych okazują się ludźmi drugiej kategorii. Jak widać, muszą kupować nawet farbę. Czy ktoś wyobraża sobie, że budując ul. Szymanowskiego urząd da pracowników, a mieszkańcy kupią polbruk? Zostałby wyśmiany. Tutaj kupno farby przez lokatorów traktuje się szalenie poważnie. Po tym widać, jak głęboko rozpadło się myślenie urzędników o ludziach. A przecież to są tacy sami obywatele jak inni. I o wiele dłużej płacą czynsze i podatki, za które ktoś z łaski im coś - z całą powagą tak będzie uważał - “da”.
Henryk Jasiński – Pan Sola już nas nie przyjmuje, bo zawsze musi gdzieś wyjechać. Bardzo go uważałem jak był leśniczym, teraz nie wiem. Inaczej uważają ludzi ze wspólnoty, a inaczej nas – my jesteśmy śmieci. Nawet nie ma na korytarzu regulaminu, co należy do nich, co do nas. Ja mam 77 lat, boję się o żonę, ona wstaje w nocy, płacze, nic nie jest załatwione. 40 lat tak mieszkamy, ja się o nią tylko boję. Ja się mogę umyć w piwnicy, gdzie zrobiłem już dawno temu łazienkę, napalę w centralnym i mam ciepłą wodę. Z żoną jest coraz gorzej. W piątek upadła na dworze, ma chorobę Parkinsona, a choroba pogłębia się. Byłem u burmistrza po trzech miesiącach jego urzędowania. Wtedy powiedział: będziemy robić łazienki w starym budownictwie tym ludziom, którzy nie mają, a ze względu na pana żonę, że jest bardzo chora, to w pierwszej kolejności zaczniemy od was. – przypomina powyborcze obietnice.
Pan Jasiński wspomina, że w kwietniu 2007 roku wiceburmistrz Ireneusz Kabat zebrał wszystkich na podwórku i powiedział, żeby wyrazili zgodę na budowę łazienki, bo inaczej za 14 dni skieruje sprawę do sądu. Minęło 14 miesięcy i nadal nic. Gdy wczoraj rozmawiałem z inspektor Ewą Ciechańską, powiedziała, że dokumenty do sądu są już szykowane.
W roku ubiegłym Jasińscy mieli przyznane z PCPR (PFRON) 10 tys. zł na łazienkę (dla osoby niepełnosprawnej). Przepadły. W tym roku przyznano im 8 tys. Urząd zrobił nawet projekt. Ale czy dożyją jego realizacji?
Kazimierz Rynkiewicz
To jest cała prawda o naszej władzy w Łobzie.Miasto się rozwija a o mieszkańcach w starych budynkach się już nie myśli.Znam rodzinę państaw Jasińskich od urodzenia i wiem że są spokojnymi obywatelami naszego miasta.Nie do pomyślenia aby w tym wieku upominać się o łazienkę czy coś w tym stylu.Ludzie gdzie my żyjemy?Najlepiej piniądze przeznaczać na byle co a mieszkańcy niech umrą nawet mogąc nie dożyć starości godnie jak przystało.Czy urzędowi miasta cięzko dać zgodę na całkowity remont dla mieszkańców budynku gdzie państwo Jasińcy mieszkają?Tam mieszkają starsi ludzie na rentach i zaco maja oni coś zrobić jak za durne malowanie trzeba zwracać pieniądze.Ale za czynsz to upominają się odrazu.To wstyd tak postępować z ludźmi.Ten artykuł bardzo mnie oburzył i nadaje się do telewizji a nie tylko do gazety.Nawet sobie nie wyobrażam abym mogła wraz z rodziną mieszkać bez warunków do życia.Jak tak można?Jest tu wiele pytań ale niema odpowiedzi.O pomocy nie wspomnę.Apel do pana Burmistrza:POMÓŻMY TYM LUDZIOM...Czy pan burmistrz mieszkał w takich warunkach kiedyś?To trzeba przeżyć i walczyć do smierci o swoje dobra.Pozdrawiam Urząd Gminy...
~jjaa
2008.08.12 08.37.18
Boże , jakie to typowo, niestety, polskie! Dlaczego ludzie potrafia sobie tak \"umilać\"życie?
A przy okazji: powinno się napisać\" W nim jest troje drzwi\", tak uczyli dawniej w szkole- pozdr i bez urazy.