(WĘGORZYNO). Na wniosek radnego Mariana Woltera w ostatnim dniu lipca została zwołana komisja rewizyjna. Miała wyjaśnić wszelkie kwestie związane ze sprzedażą działki w Ginawie. Gmina sprzedała ją za 200 tys. zł, obecny właściciel chce się jej pozbyć za 3 miliony. Radny wystosował szereg pytań m.in. do poprzedniego wiceburmistrza, podejrzewając go o działanie na niekorzyść gminy. Zamiast niego na przesłuchaniu zjawił się były burmistrz oświadczając, że za wszelkie działania w gminie odpowiedzialność ponosi on, a nie jego zastępca.
Marian Wolter wystosował do Ryszarda Brodzińskiego - zastępcy burmistrza w latach 2002-2006, Hanny Hołubickiej - rzeczoznawcy majątkowego i Haliny Stoncel, którą uznał za kierownika Wydziału Nieruchomości i Rolnictwa w latach 2002-2006, szereg pytań, na które mieli odpowiadać podczas komisji. W liście przesłanym na ręce przewodniczącej komisji H. Stoncel wyjaśniła, że w tym czasie nie była kierowniczką. Odpowiedziała jako osoba prywatna z zastrzeżeniem, że jej wypowiedź nigdzie nie może być powielana. Ryszard Brodziński na spotkanie nie przybył, bowiem w tym czasie, jako wicestarosta, wyjechał na spotkanie w Kołobrzegu z pełnomocnikiem Rządu Jarosławem Dudą. Odpowiedzi na pytania złożył na piśmie. Na spotkanie nie przybył też żaden przedstawiciel kopalni. Przybył natomiast Stanisław Konarski, burmistrz Węgorzyna w latach 2002-2006.
Zarówno Hanna Hołubicka jak i Stanisław Konarski starali się odpowiedzieć na pięć zagadnień wystosowanych przez radnego Mariana Woltera, którego interesowało m.in. dlaczego zastępca burmistrza Ryszard Brodziński nie zlecił wyceny złoża na działce 88/4, skoro w roku 1995 zlecił wycenę złoża na działce 88/1 części działki 30 ha (poz. 196 dokumentu dot. Wyceny z września 1995), dlaczego kierownik Wydziału Nieruchomości i Rolnictwa przygotowała burmistrzowi Stanisławowi Konarskiemu zlecenie dla biegłej na wycenę działki 88/4 jako rolnej niezgodnie z zapisami Studium, mając wiedzę, że działka została przeznaczona w 1994 na cele nierolnicze do eksploatacji żwiru. Kolejne pytanie dotyczyło Ryszarda Brodzińskiego, który jako pełnomocnik gminy miał sprzedać działkę 88/4 jako rolną, mając wiedzę, że działka została w 1994 odrolniona, pod planowaną eksploatację żwiru. Odrolnienie to miało, zdaniem radnego nastąpić automatycznie po wyrażeniu zgody przez Wojewodę Szczecińskiego na cele nierolnicze i nieleśne. Tak jednak się nie dzieje i działka nadal pozostała rolną.
Zaraz potem spytał, dlaczego tę samą działkę sprzedała komisja przetargowa w cenie 3,5 tys. zł/ha, skoro według średnich cen rynkowych w tym okresie miała wartość od 5 do 6 tys. zł i dlaczego komisja dokonała obniżenia ceny zakupu i rozłożenia na raty.
A może jest złoże i czemu
tak tanio
Przypomnijmy, że działkę w Ginawie Gmina Węgorzyno przejęła od Agencji Rynku Rolnego. Mając wiedzę, że na jednej jej części występują złoża piasku i żwiru podzielono geodezyjne działkę. Część, na której znajdowały się złoża wydzierżawiła Kopalni Surowców Mineralnych, drugą zaś przeznaczyła do sprzedaży jako działkę rolną. W tym procederze radny Marian Wolter upatrywał niegospodarności i naruszeń prawa. Popierał to faktem, iż obecny właściciel wykonał badania, z których miałoby wynikać, że działka sprzedana za 200 tys. zł warta jest 3 miliony zł, bowiem jest równie atrakcyjna pod względem złóż jak ta, na której ekploatację prowadziła kopalnia. Na poparcie swojej tezy przedstawił wstępne badania obecnego właściciela. Adwersarze odbijając piłeczkę odsyłali do map geodezyjnych i samej Kopalni, gdzie może zasięgnąć najściślejszych informacji w tym zakresie.
Sama komisja przypominała nieco komisję śledczą. Jako pierwsza odpowiadała Hanna Hołubicka, rzeczoznawca majątkowy. Radny uznał, że cena, jaką rzeczoznawca ustaliła za działkę, jego zdaniem była za niska.
- W tamtym okresie przyjęłam do wyceny ceny działki za transakcje, jakie miały miejsce na terenie powiatu łobeskiego m.in. w Dalnie, gdzie znajdują się działki o dużym areale. Mniejsze działki w 2005 roku osiągały ceny w granicach od 5 do 7 tys. zł, natomiast działki o dużym areale - ceny niższe. Opierałam się na wycenach powiatu łobeskiego. Jeśli właściciel uznawał, że cena jest za niska, mógł wartość działki podwyższyć. Ale skoro dwa przetargi nie odniosły skutku, to uważam, że nie byłoby sensu po dwóch nieudanych przetargach podwyższyć wartość działki i powiedzieć, że ona jest w tej chwili trzykrotnie droższa. Zakładam, że wszystkie cechy tej działki są właścicielowi znane, bo właściciel wie co posiada. Może pan domniemywać, że po jakimś czasie te grunty są droższe. Wtedy kiedy wycena była robiona, to wartość gruntów była taka, jak w wycenie. Natomiast rynek zweryfikował ten poziom cen, bo nie było chętnych na nabycie za taką kwotę - wyjaśniła.
Ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała radnego. Zasugerował, że skoro na części działki przed podziałem geodezyjnym znajdował się żwir, to czy rzeczoznawca nie mogła się domyślić, że i na drugiej takie pokłady mogą się znajdować.
H. Hołubicka wyjaśniła, że ona nie może jako rzeczoznawca ustalać ceny na zasadzie domniemywań.
- Ja muszę pracować na podstawie dokumentów, które otrzymuję od właściciela. Dostałam takie dokumenty i tak wyceniłam, skoro właściciel wiedział, że jest złoże, powinien dostarczyć dokumentacje – dodała.
W rozmowę włączyła się radna Jadwiga Kamińska, która wyjaśniła radnemu Marianowi Wolterowi, że zarząd Kopalni, mając prawa do złóż wiedział, że te są na powierzchni 30,3 ha, czyli na działce, którą eksploatował i dlatego wcześniej doszło do podziału działki przejętej od Agencji Rynku Rolnego.
- Badania geologiczne, które zostały wcześniej zrobione wyraźnie wskazywały gdzie są piaski. To, że ktoś się domyśla, albo robi aferę z niczego, to już jego sprawa, ale burmistrz Konarski na tamten czas nie miał podstaw myśleć inaczej. Radny chce udowodnić pani rzeczoznawcy, że źle zrobiła – powiedziała radna J. Kamińska.
Radny powrócił do ceny działek. Przytoczył wysokość ceny gruntu na Nowym Świecie i w Ginawie nie widząc przyczyn różnicy w cenie gruntu. I tutaj rzeczoznawca musiała wyjaśnić, że nie ma tu żadnej afery, a - zwykła rynkowa regulacja cen. Działki na Nowym Świecie wyceniane były w roku ubiegłym. Ich wyższa cena za hektar wywodziła się również z możliwości przekształcenia ich w działki budowlane, na co pozwala Studium. Kolejna rzecz – nie były to działki wielkopowierzchniowe. Ponownie musiała wytłumaczyć, że inaczej wycenia się działki przylegające do miasta i na terenie miasta, a inaczej z dala od terenów zurbanizowanych.
- Jeśli pan się nie orientuje jak zasadniczo poszły w górę ceny gruntów rolnych na naszym terenie w ciągu ostatnich trzech lat, to szkoda. Z poziomu cen gruntów dużych 3,5 tys. zł Agencja sprzedaje za 7-8,5 tys. zł za hektar. Grunty na terenie Nowy Świat mają szansę być zagospodarowane pod zabudowę. Nie ma powodu twierdzić, że w kompleksie, gdzie Gmina oświadcza, że na działce właściciel dostanie pozwolenie na budowę, że jest to zwykła działka. Na podstawie każdej górki mogłabym domniemywać, że tam może powstać kopalnia – powiedziała Hołubicka.
Tu się urywa i dalej nie ma
- Panie Marianie, ta epoka już minęła. Takie przesłuchanie zakrawa na czasy PRL-owskie i służby bezpieczeństwa. Komisja nie ma prawa przesłuchiwać. Za wszystko co jest dobre i złe w gminie odpowiada burmistrz. Burmistrz dobiera sobie pracowników, powołuje komisje, a komisja nie sprzedaje działki. Burmistrz występuje w sprawie sprzedaży do rady. Rada akceptuje, w międzyczasie powstaje komisja. Burmistrz dostaje glejt, komisja wyłania tylko i wyłącznie najlepszą ofertę. Burmistrz zatwierdza transakcję, albo nie. Burmistrz, bądź osoba upoważniona przez burmistrza, podpisuje transakcję sprzedaży. Dlatego pytanie: „Dlaczego komisja przetargowa sprzedała...” – komisja nie sprzedaje. Odnośnie tej działki wszystkie dokumenty są w gminie, jest też mapa, w każdym razie była. Na niej są dokładnie określone złoża. Na działce 88/4 nie ma nic, a jeśli nawet jakieś tam piaski się piętrzą, to nie są one do eksploatacji przemysłowej. Dowodem na to, poza planami, które są w gminie, jest odstąpienie przez Szczecińskie Kopalnie Surowców Mineralnych od wydobycia. Nikt rozsądny, który wie, że są złoża nie przenosi sprzętu z jednej strony na drugą, tylko wydobywa do końca. Szczecińskie kopalnie nie starały się o to, bo im się nie opłacało. Złoże się kończy wcześniej. Stąd działka ta została podzielona. Nie było potrzeby robienia odwiertów i ponoszenia kosztów, bo to już było udokumentowane na wcześniejszych mapach. Ja ze swojej strony nie zasięgałem wiadomości w sklepie, ani na ulicy, tylko u fachowców. Zanim zacząłem budować gimnazjum zasięgnąłem informacji u dyrektora Instytutu Geologii w Szczecinie - oni wiedzą, gdzie są złoża. Później już tylko dla potwierdzenia wielkości tego złoża robi się dodatkowe odwierty. Proszę zwrócić się do działu finansowego Kopalni i przedstawią wam - ile kopalnie szczecińskie płaciły wcześniej za dzierżawę i opłaty eksploatacyjne, a ile wpłaciły w ciągu ostatnich dwóch lat. Stąd żyliśmy na trochę wojennej stopie z kopalnią, tym bardziej, że musiała wpłacić za wcześniejsze pięć lat duże pieniądze. Złoże na Storkowie i Ginawie ma się ku końcowi, nie ma o czym mówić, stąd Szczecińskie Kopalnie szantażowały nas, że wyprowadzają się w inne miejsce. Zarzucanie że byłem niegospodarny i narażałem gminę, to zwykły wymysł. Należy opierać się na dokumentach. Przesłuchiwanie kogoś nie jest w moim stylu, mogę tylko zasięgnąć informacji. Każdy ma prawo dostępu do przetargu. Nie można podpowiadać komuś, że można kupić. Ze strony kopalni nie było zainteresowania. Powiadomienie wcześniej kogoś kto chciałby ten teren kupić, to jest przekręt ze strony burmistrza, bo on się układa, zanim przetarg zaistnieje, a przetarg był nieograniczony – wyjaśnił były burmistrz S. Konarski.
Ta wyczerpująca wypowiedź nie usatysfakcjonowała radnego. Podkreślił ponownie, że osoba, która kupiła grunt za 200 tys. zł złożyła ofertę dla kopalni wraz z badaniami geologicznymi potwierdzającymi złoża żwiru i piasku. Zarzucił też, że robiono badania geologiczne w Połchowie, a w Ginawie już nie. Nie zauważył jednak, że głębokość odwiertów w Połchowie wynosiła zaledwie 4 m, a to oznacza nie badanie pokładów surowców, a zwykłe badanie geotechniczne gruntu pod budowę. Mimo tłumaczeń nie dostrzegał różnicy pomiędzy budową geologiczną ziemi a budową obiektu na ziemi.
Po kolejnym tłumaczeniu byłego burmistrza radny Wolter oświadczył, że mapy, na które powołuje się S. Konarski – w gminie nie ma. W związku z tym radny został odesłany do starostwa.
Podłożone dokumenty
Przewodnicząca komisji rewizyjnej Halina Kwiatkowska poprosiła radnego Woltera o dokumenty potwierdzające jego słowa, że na terenie omawianej działki są pokłady żwiru. Ku zaskoczeniu wszystkich dokumenty były w... teczce.
- Jestem zbulwersowana tym, że pan Marian wie wszystko, a my nie wiemy nic. Kim pan jest? – spytała Kamińska.
Radny wyraził z kolei zdziwienie, że przewodnicząca komisji rewizyjnej, aby otrzymać jakikolwiek dokument, musi pisać pismo do burmistrz. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że wszelkie pisma od radnych muszą przejść przez Biuro Rady. Sam otrzymuje je bezpośrednio w Urzędzie, czyli u pani burmistrz.
- Pracujemy na dokumentach skserowanych, nie wszystkie są potwierdzone za zgodność z oryginałem, nie mamy dostępu do dokumentów na co dzień. Po komisji 17 lipca nie zdążyłam wejść do Biura Rady, gdy przyszła burmistrz i zabrała mi dokumenty, dotyczące działki w Ginawie. My nie jesteśmy do końca zapoznani z dokumentami. Możemy twierdzić, że dokumenty są wymienione, nie wszystkie są za zgodność z oryginałem. Wcześniej dokumentów, dotyczących badań nie było. Skąd to się tutaj wzięło? My na co dzień nie mamy dostępu do teczki, to niedopuszczalne. Na czym my mamy pracować? Nie wszystkie kartki są ponumerowane, a skoro nie ma numeru, to dokument jest podłożony. To jest teczka, która była równocześnie sporządzana do ABW. Gdy brałam ostatnim razem teczkę złożyłam podpis. Teraz jest w tym miejscu puste miejsce. Włożono inną kartkę – powiedziała zbulwersowana przewodnicząca komisji.
Radna Kamińska nie omieszkała również spytać, dlaczego radny Wolter skierował pytania do byłego wiceburmistrza Brodzińskiego, a nie burmistrza Konarskiego. Na to pytanie radny odparł, że były wiceburmistrz miał kompletną wiedzę, sugerując, że burmistrz Konarski był niedoinformowany.
- Należy się opierać na dokumentach, a nie na jakichś odrębnych pismach, a jeśli jeszcze te pisma są dokładane, dla mnie to nie jest dokument tylko świstki jakiegoś papieru. Burmistrz na takich dokumentach opierać się nie może. Część działki została odrolniona na potrzeby kopalni, pozostała cześć została rolna. Nie było potrzeby, by to zmieniać. Decyzją starostwa powiatowego, działka po eksploatacji, po rekultywacji powinna być zalesiona. Zalesienie to kwota rzędu 300 tys. zł. Gmina, wykonując decyzję starostwa, powinna po przejęciu działki zalesić ją. Nosiłem się z zamiarem, przekazania działki nadleśnictwu za pośrednictwem starostwa, a nadleśnictwo zobowiązało się ją zalesić, to nie zostało dokończone. Jeśli na tej działce są dwa metry żwiru, to nie są to pokłady do eksploatacji przemysłowej i żaden poważny przedsiębiorca nie będzie się silił na to, bo mu się to nie opłaca. Szczcińskie Kopalnie lepiej znają przekrój geologiczny gminy, niż pan. Jestem zdegustowany tym wszystkim – powiedział były burmistrz i opuścił przesłuchanie.
Po wyjściu burmistrza zostały odczytane odpowiedzi Ryszarda Brodzińskiego, które powielały się z wypowiedziami byłego burmistrza, bądź je uzupełniały:
„Ośmielam się zwrócić uwagę, że odpowiedzi na wszystkie pytania są zawarte w dokumentach znajdujących się w Urzędzie Miejskim w Węgorzynie. Jeżeli w roku 1990 zleciłem badanie działki, to tylko dlatego, że w jej części było złoże żwiru udokumentowane w latach 60-tych. Wyniki tych badań zostały potwierdzone w latach 80. W Urzędzie Miejskim z całą pewnością znajdują się mapy” – napisał R. Brodziński.
Wędrujące dokumenty
z Kopalni do Gminy
Po wyjściu byłego burmistrza radne zaczęły dopytywać, skąd u radnego Woltera wiedza i możliwość wnikania w dokumenty, do których one nie mają dostępu. Okazało się również, że dokument, mówiący o złożach w Ginawie, nie był adresowany do Gminy, tylko Kopalni. Mimo tego znalazł się w teczce skierowanej do ABW. Na pierwszej kartce widać znaki po faksie. Wynika z tego, że została ona przesłana do Kopalni. Jak stamtąd trafiła do gminy? Rzekome badania geologiczne również nie okazały się prawdą. Były to wstępne badania, kilka odwiertów, potwierdzających występowanie złóż, ale zbyt małych, by móc jednoznacznie stwierdzić jakiego rzędu są to pokłady. Dołączony dokument właściciela działki nie jest podpisany, nie ma potwierdzenia zgodności z oryginałem, kartki nie są ponumerowane, podobnie szkice sytuacyjne. Kartki te mogły być równie dobrze wydrukiem komputerowym oferty ściągniętej z Internetu, jak zasugerowała radna Kamińska. Nigdzie nie było informacji, że dokument kierowany jest do urzędu, nie było też pieczątki urzędu, że taki dokument wpłynął. mm
Zenek, co Ty taki nerwoy jesteś, sraczkę masz? Marian wolter to kuzyn Voltera i Volty, szacun dla gościa. A Karpowicz wygrała wybory i będzie się bujać do następnych. A Brodziński buja się od 19 lat po samorządach, zamiast uczyć dzieci, że Rega to jest żeka, he, he, he... Kaska gościa tylko interesi, hi, hi, hi... Co on zrobiuł dla powiatu?!!! Niczewo, nu.. pagadi, Zajac - auwiderzejn Zenek, bierz miotłe i śmigaj po swoim pegeerze, powodzenia
~Zenek
2008.08.05 10.52.06
Pan Wolter okazał nie przygotowany, mało tego, podrzuca dokumenty.... ochyda........ cały ten burdel od Karpowiczki należałoby rozpędzić...... brzydzę się takimi ludźmi.....