(GINAWA.) Od wielu lat Elżbieta Cieloszyk walczy
o swoje prawa. Jak twierdzi, działalność kopalni odkrywkowej, sąsiadującej z jej polem, doprowadza do corocznych strat w uprawach. A te są duże, bowiem w czasie suszy traci niemal całość plonów.
- Gmina sprzedając mi to pole nie powiadomiła mnie, że ma zamiar wydzielić z całego obszaru część przeznaczoną pod potrzeby kopalni. Kopalnia zaczęła urobek tam, gdzie teraz jest pofałdowany teren. Dotarłam do operatu. Problem w tym, że kopalnia robi go sama. Żeby dostać koncesję na wydobywanie kopalin, kopalnia sama zleca ekspertowi opracowanie operatu, w którym określa się wpływ na środowisko. Byłam w Szczecinie, to jest wielki ból Urzędu Wojewódzkiego m.in. Wydziału Ochrony Środowiska. Błąd polega na tym, że to urząd powinien mieć pieniądze i zlecać obiektywne wykonanie operatu – powiedziała Elżbieta Cieloszyk.
Teren, o którym mówi mieszkanka Ginawy, był dzierżawiony od gminy Węgorzyno. „Od listopada 1996 roku do lipca 2004 r. wykorzystywany był do prowadzenia działalności górniczej, a następnie został zrekultywowany” - czytamy w odpowiedzi dyrektora generalnego mgr. inż. Krzysztofa Grzesiaka.
Zrekultywowany teren jest obecnie potężnym lejem. Mimo upływu lat, nic na nim nie rośnie i trudno powiedzieć, porównując go do sąsiadujących terenów, aby akurat tutaj zostały przywrócone wartości użytkowe.
„Po długotrwałym sporze z Gminą Węgorzyno, co do faktu zakończenia umowy dzierżawy jak również rekultywacji, ostatecznie stwierdzono wygaśnięcie umowy z dniem 31 12.2004 r. i działka została przekazana właścicielowi – gminie Węgorzyno. Zakończenie rekultywacji, tj. działań zmierzających do przystosowania terenu zdegradowanego eksploatacją do zagospodarowania leśnego zostało stwierdzone decyzją Starosty Łobeskiego 20.12.2004 r.” – czytamy dalej w piśmie. Wówczas starostą łobeskim była Halina Szymańska. Dalej w piśmie dyrektor pisze, że w zakres rekultywacji nie wchodzi prowadzenie zagospodarowania leśnego, ale „Spółka Szczecińskie Kopalnie Surowców Mineralnych S.A. miała umowę dzierżawy gruntów gminnych na okres eksploatacji i rekultywację terenów w kierunku leśnym”. Las wszystko zasłoni. Póki co, nie rośnie tam nawet krzew.
W styczniu 2005 roku Kopalnia za pomocą Starosty Łobeskiego zorganizowała spotkanie z udziałem Burmistrza Gminy Węgorzyno, Wicestarosty oraz Nadleśniczego Nadleśnictwa Łobez i Dyrektora Generalnego SKSM S.A. Kopalnia miała wskazać jak się zagospodarowuje tereny pokopalniane na tereny leśne. Wówczas to Gmina miała przekazać Nadleśnictwu tereny zrekultywowane, aby przeznaczyć je do prowadzenia gospodarki leśnej. Skończyło się na deklaracjach. W piśmie dyrektora czytamy: „Spółka Szczecińskie Kopalnie Surowców Mineralnych S.A. nie ponosi odpowiedzialności za ten stan. Spółka natomiast z powodzeniem rekultywuje inne swoje grunty i przekazuje je Nadleśnictwu Łobez do zagospodarowania. Zaskakujące są stwierdzenia autorki pytań, że „wytworzył się lej depresyjny, sprawiający, że w promieniu kilku kilometrów obniżył się poziom wód gruntowych poprzez „ściąganie” wszelkich istniejących wód pod powierzchnią terenu”. Teza ta, jakże barwna i chwytliwa, nie opiera się jednak na wiedzy o „działalności kopalń odkrywkowych”.
Racją jest, że autorka pytań, pani Cieloszyk, nie ma wykształcenia geologicznego, posłużyła się więc słowami prof. dr hab. Romana Chlebowskiego z Instytutu Geochemii, Mineralogii i Petrologii Wydziału Geologii Uniwersytetu Warszawskiego, które brzmią: “(...) założenie wyrobiska spowoduje ingerencję człowieka w stabilny układ hydrogeologiczny i wytworzenie się w promieniu nawet kilku kilometrów tzw. „leja depresyjnego”, tzn. obniżenia się poziomu wód gruntowych poprzez „ściąganie” wszelkich istniejących wód pod powierzchnią terenu do niższych poziomów. Im głębsze wyrobisko kopalni, tym większy lej depresyjny i tym większy wpływ negatywny wyrobiska, tzn. zanik wód na coraz większym obszarze powierzchni terenu i w głębszych partiach skalnych,
- zanik wód w studniach gospodarskich, gdyż nastąpi ucieczka wód z obszaru objętego lejem depresyjnym (...)”.
W dalszej części obszernej informacji dowiadujemy się, że „w warunkach geologiczno-górniczych prowadzenia wydobycia na terenie kopalni kruszywa naturalnego Storkowo, nie jest możliwe wytworzenia leja depresji o promieniu kilku kilometrów a tym bardziej leja o promieniu 15-20 km (to odległość od zabudowań wsi Wiwiecko od kopalni Storkowo).”
Problem polega na tym, że pole p. Cieloszyk graniczy z terenem pokopalnianym i nie ma tu mowy o miarach w kilometrach, a tym bardziej kilkunastu kilometrach.
Dalsza lektura pisma staje się coraz bardziej interesująca: „Pobierane wody do celów płukania kruszywa trafiają z powrotem do wyrobiska wraz z odpłukanym piaskiem, a wody przesiąkają z powrotem do warstwy wodonośnej”. Zważając na fakt, iż wyrobisko, to głęboka dziura, woda musiałaby płynąć w górę, aby nawodnić korzenie roślin znajdujących się na okolicznych polach. Jeśli jednak płynie w dół, to wody spływają do środka leja.
- Mam informacje, że ludziom wysychają studnie, ja musiałam swoją wykopać na głębokość 50 m. No tak to działa! Jeżeli robi się wykopy 100 m, to woda musi gdzieś uciec, robi się nieckę. I odpowiada mi się i pisemnie i ustnie, że działalność poprawia gospodarkę wodną. Problem polega na tym, że moje gospodarstwo w dalszym ciągu jest dotknięte tą złą gospodarką wodną. Przecież tam cały czas jest wielki dół i wciąż spływają wody gruntowe. 5 lat temu posadziłam las. Musiałam teraz odnowić 3 ha nasadzenia lasu. I tak te nakłady są w sumie w nieskończoność. Jak długo gmina pozwoli sobie na to, że można sobie dół wykopać i po sobie nie posprzątać? Jeśli wiosenne opady są obfite, to wszystko rośnie pięknie. Natomiast z chwilą, gdy jest upalne lato, wysychają mi plony Napisałam do kopalni pismo i otrzymałam odpowiedź, że to, co ja piszę, to jest bzdura, ponieważ działalność kopalni polepszyła gospodarkę wód gruntowych na moim terenie. Nie wiem jakim cudem, widocznie inne prawa fizyki obowiązują wokół kopalni, niż na całym świecie. Gdy są susze, to inni mają 30-40 proc. strat, u mnie jest 80-90 proc. W sumie nie zostaje środków, by odnowić materiał siewny, tam wszystko zasycha. Kopalnia prosi o zwolnienie z podatku, bo zrobiła inwestycje. Każdy robi inwestycje na własny rachunek, to nie może być tak, że prosi o zwolnienie. - mówi Cieloszyk.
- Zarzuty pani Cieloszyk są znane Kopalni od połowy stycznia 2002 r. Jeszcze w tym samym miesiącu Spółka odrzuciła zarzuty Zygmunta i Elżbiety Cieloszyk, że jej działalność jest powodem usychania plonów. „Jednocześnie – czytamy w piśmie – wykazała chęć zapoznania się z ekspertyzą rolniczą, na którą państwo Cieloszyk się powoływali a także zaproponowała prowadzenie wspólnych obserwacji dla porównań czasowych zmian (...) Niestety nie przedstawiono ani ekspertyzy ani nie przeprowadzono spotkania, na których obserwowano by zjawisko wysychania plonów”. Zaiste spotkanie to musiałoby długo trwać. Może rolnicy nie mają aż tyle czasu?
„Posiadamy pismo – przekonuje dyrektor generalny mgr inż. Krzysztof Grzesiak – z gminy Węgorzyno, kierowane do państwa Cieloszyków (...) w którym, informuje się ich o trybie postępowania w sprawie o szkody górnicze. Osoby zainteresowane nie skorzystały z tej porady. Z pewnością dlatego, że ich roszczenia są bezpodstawne, tak jak spółka stwierdziła to w piśmie do Państwa Cieloszków 2002 r.”
- Radzono nam, abyśmy się sądzili z Kopalnią. Każdy mówi, że sprawa jest wygrana, a z drugiej strony ostrzegają nas, że Kopalnia ma dobrych adwokatów, którzy tak poprowadzą sprawę, że przegramy – tłumaczy mieszkanka Ginawy.
Obecnie p. Cieloszyk najbardziej zbulwersował fakt, iż ponosi szkody, ale nigdy nie uzyskała zgody na obniżenie części podatku nawet wówczas, gdy znalazła się w bardzo trudnej sytuacji materialnej, zaś burmistrz Karpowicz po raz kolejny wnosi pod obrady radnych projekt obniżenia podatku dla Kopalni. (mm)
Widzę że jak ktoś upomina się w Polsce o swoje prawa to elita zakładowa i urzędowa robią z kogoś takiego czepialskiego lubiącego sądy! Tak to wygląda. Jak ma się dobrą posadkę i nic się nie robi (a zwłaszcza w kopalniach i całym PGE) a ktoś rości swoje prawa to staje się to nie wygodne, bo racja jest po stronie silniejszego.... Tak dzieje się w całej Polsce. Także tu gdzie ja mieszkam czyli okolice kopalni i elektrowni panuje atmosfera PRL-u. Atmosfera przewagi państwa,urzędów i panów pod krawatem nad zwykłymi uczciwymi ludzmi.
~znajoma?
2009.05.20 20.14.14
Ta kmobieta sądzi się z kim tylko się da, a to jakiś myśliwy zabił psa i trzeba podać Koło Łowieckie do sądu, a to jakiegoś gospodarza kozy zjadły jej uprawy. Czepia sie po prostu wszystkich i wszystkiego, aby tylko trafić do Sądu. Widocznie tak lubi.
~I znowu przecinek....
2008.05.12 20.43.20
\"Gmina sprzedając mi to pole nie powiadomiła mnie....\" znowu zagadka złośliwca, gdzie i dlaczego powinien być przecinek, który generalnie nie ma znaczenia, to pewnie te złośliwe profesory, Bralczyki i Miodki, paskudne wymyśliły, żeby dokopać innym.... myślę, że starczy przykładów mojego nieuctwa, a co mi tam, nie uctwa! Koniec jazdy, wysiadam, bo mam litość!