(ŁOBEZ.) Gdy pojawiła się propozycja, by Dom Dziecka w Zajezierzu przenieść do Łobza pojawiły się różne głosy. Część mieszkańców Łobza była przeciwna takiemu posunięciu, argumentując ten fakt tym, iż spokój i cisza Zajezierza stwarza większe bezpieczeństwo, niż Łobez. Osoby będące za przeniesieniem argumentowały ten fakt bliższym kontaktem z kulturą i życiem społecznym. Dzisiaj dzieci już mieszkają w Łobzie, a obiekt został zagospodarowany.
XXI wiek
Na niewielkim skwerku zlokalizowanym za Domem Dziecka, pod okiem wychowawczyń, podczas mojej wizyty, najmłodsze dzieci bawiły się na całego. Na podwórku powoli zaczynają pojawiać się kolejne akcesoria, służące do zabawy i wypoczynku. Jest już m.in. ześlizg dla dzieci, miejsce na ognisko, ławeczki, a niebawem będzie też piaskownica. Ich śmiech rozbrzmiewał już z daleka. Nowe barierki wskazują na rękę gospodarza. Jak wyjaśnił dyrektor Domu Dziecka Roman Witulski, mają one wyhamowywać impet, z jakim młodzi mieszkańcy wybiegają rano do szkoły.
W środku, po korytarzach, roznosiły się zapachy naleśników, gofrów, Magda robi bułki z ziemniaków... Są to bułeczki słodkie z powidłami, ktoś inny piecze ciasta drożdżowe. Każda grupa ma kuchenki i zmywarki. Okazało się, że to wychowankowie w swoich aneksach kuchennych z zapałem wypróbowują przepisy kucharskie i cukiernicze. Zdziwiło mnie to, bowiem pamiętam Domy Dziecka sprzed kilku i kilkunastu lat, w których wychowankowie otrzymywali jedynie gotowe posiłki i nie byli obciążani żadnymi pracami.
Tę kwestię wyjaśniła wicedyrektorka Katarzyna Kuzon.
- W Zajezierzu mieliśmy przełom wieku XIX i XX, tu mamy wiek XXI. Dzięki programom, każda grupa ma doskonale wyposażone aneksy kuchenne, w których znajduje się cały sprzęt AGD wraz ze zmywarkami do naczyń. W zeszłym roku napisałam program – pozyskanie systemu rodzinkowego. Otrzymaliśmy 47 tys. zł.
- Nie, dzieci nie muszą sobie gotować same posiłków – wyjaśnia dyrektor, patrząc na moją zdziwioną minę. – Otrzymują pięć posiłków dziennie. Oprócz tego każda grupa, oczywiście poza grupą Małego Dziecka, otrzymuje pewną kwotę miesięcznie. Kwota ta jest przekazywana na ręce wychowawczyni. Dzieci wiedzą, że mają tak dysponować funduszami, aby im wystarczyło do następnego miesiąca. W sklepie kupują to, co chcą, w związku z tym jedni smażą frytki, inni naleśniki, a jeszcze inni pieką ciasta.
Kiedyś dzieci w domach dziecka zderzały się z życiem i nie radziły sobie. Nikt ich nie nauczał podstawowych prac. Teraz w łazienkach mają pralki i w nich mają prać swoje osobiste rzeczy. Wyposażenie, wygląd oraz nauka korzystania ze sprzętu ma ogromne znaczenie. Po pierwsze nabiorą podstawowych umiejętności, po drugie będą dążyć w życiu do wzorców, jakie tu widziały.
Każda grupa prócz aneksu kuchennego ma świetlicę. W niej wychowankowie mogą obejrzeć w spokoju telewizję, bądź skorzystać z komputera. Chłopcy w swojej świetlicy mają piękne akwarium, o które sami zadbali. Na regałach stoją dumnie puchary, a ściany zdobią medale.
Sala Cichej Nauki, to marzenie wielu internatów i placówek opiekuńczo-wychowawczych. Przy stolikach stoją komputery, a umiejscowienie sprawia, że rzeczywiście jest tam cicho i spokojnie. Z części sali dyrektor wygospodarował niewielkie pomieszczenie służące za szatnię, aby dzieci nie musiały wchodzić do pokojów w kurtkach.
- Wprowadziliśmy troszkę zmian w stosunku do początkowego zamysłu. Przykładowo pierwotny plan zakładał, że w jednym pomieszczeniu będzie pracował psycholog, pedagog, pracownik socjalny, a dodatkowo pokój miał służyć jeszcze do zajęć terapeutycznych. Księgowość miała się mieścić w recepcji. Pokój przedzieliliśmy na pół, stwarzając miejsce pracy dla księgowej i pracownika socjalnego, natomiast pomieszczenie pedagoga szkolnego i gabinet terapeutyczny znajdują się w pokoju, który był w kształcie litery „L”. Wykorzystując kształt pomieszczenia oddzieliliśmy dwie części od siebie, tworząc kolejne dwa pokoje. W ten sposób powstało poczucie komfortu, pozwalające czuć się swobodnie zarówno dzieciom, jak i pracownikom – opisuje dyrektor.
Jedną nogą w dorosłość
Pisaliśmy niedawno, że na strychu obiektu Domu Dziecka trwa remont. Tam powstaje mieszkanie dla wychowanków, którzy uzyskują pełnoletność.
- Musimy zapewnić naszym dzieciom start, bo nie wszystkie mają dokąd wracać – mówi pani Katarzyna.
Dlatego jest ona autorką kolejnego programu – „Moje pierwsze mieszkanie”. Wprawdzie remont zostanie wykonany własnym sumptem starostwa i DDz, jednak na wyposażenie mieszkania p. Katarzyna już stara się pozyskać środki.Dzięki temu wychowankowie nie będą od razu wypuszczani „na głęboką wodę”. Z jednej strony mieszkają w osobnym mieszkaniu, z drugiej - mają zapewnioną pomoc.
Wigilijny prezent
W niektórych pokojach nie da się ukryć nadmiernej ilości łóżek. Jak wyjaśnił dyrektor, to efekt zbyt dużej liczby wychowanków w stosunku do zapewnionych miejsc. Jest 49 wychowanków, a DDz przygotowany jest na 30 dzieci w wieku szkolnym oraz 10 w grupie Małego Dziecka.
- Nie możemy przecież odmówić przyjęcia dziecka – przychodzi decyzja sądu i musimy tak zadziałać, aby znalazło u nas miejsce. Dzieci mają zapewnioną opiekę, mają gdzie spać, są dożywione, ubrane i co istotne - chodzą do szkoły – mówi dyrektor. Po drodze mijamy Pokój Gościnny – przeznaczony jest dla rodziców, którzy chcą odwiedzić swoje dzieci. Tam mają możliwość nie tylko rozmowy, ale i noclegu.
Następnym miejscem, do którego prowadzą mnie moi przewodnicy jest grupa Małego Dziecka. Tutaj przed wejściem czeka niespodzianka. Drzwi są zamykane na klucz. Aby się dostać do środka należy dzwonić. Okazuje się, że nie wszyscy ludzie pamiętają, iż od pewnego czasu nie ma tu ŁTC.
Niemal cała grupa nadal bawiła się na podwórku, prócz najmłodszej mieszkanki – półrocznej dziewczynki. Do Domu Dziecka trafiła na samą Wigilię, wówczas miała 2 miesiące; najmłodsze dziecko, które trafiło do tej placówki miało tylko dwa tygodnie.
Biblioteka w potrzebie
Biblioteka placówki prezentuje się niezwykle miernie. Kontrast wprowadzają unowocześnienia wprowadzone do DDz. Stare książki straszą poprzecieranymi grzbietami i żółtymi stronicami. Wszak służyły nie tylko pokoleniom wychowanków DDz. Ośrodek otrzymał już zużyte woluminy od ośrodków wychowawczych. Z wieloma regałami starych książek kontrastują dwa, na których stoją pięknie wydane m.in. słowniki. W biblioteczce brakuje właściwie wszystkiego, nie ma nowych lektur, słowników, encyklopedii, ani bajek dla najmłodszych. Obecnie przeważnie dziewczęta chętnie korzystają z Miejskiej Biblioteki Publicznej, prześcigając się właściwie w czytaniu kolejnych książek. Jednak w „domowej” biblioteczce nie powinno nigdy zabraknąć podstaw. Dlatego też p. Katarzyna pragnie rozpocząć w szkołach akcję pod nazwą: „Podaruj jedną książkę”. Zdaniem pedagog dziewczęta w Zajezierzu tak chętnie nie czytały, jak tutaj. Po prostu w biblioteczce nie miały wyboru, nie dysponowały takim czasem, jak w Łobzie, a poza tym nie miały dostępu do Biblioteki w takim zakresie, jak obecnie.
- Nie było nas stać, by dzieci szczególnie uzdolnione wozić po południu na zajęcia pozalekcyjne czy do Domu Kultury. Dzieci w tej chwili bardzo chętnie korzystają ze stadionu. Obecnie jesteśmy w toku załatwiania hali sportowej. Równocześnie chcemy zapisać dzieci do różnych zespołów działających przy ŁDK. Już w ubiegłym tygodniu nasi wychowankowie byli na Sprzątaniu Ziemi – mówi dyrektor.
Mega przeprowadzka
Teraz już z rozrzewnieniem wspomina się przeprowadzkę z Zajezierza, tym bardziej, że część dzieci była przeciwna wyjazdowi do Łobza. Z jednej strony była to kwestia przyzwyczajenia, z drugiej romantyczne otoczenie, cisza, spokój, w pobliżu jezioro, nie nastrajały do zmiany miejsca.
- Rozmawialiśmy z dziećmi, mówiliśmy, że będą miały większy dostęp do dóbr m.in. do: Domu Kultury, Biblioteki, Hali Sportowej, wskazywaliśmy możliwość udziału w imprezach plenerowych, zajęciach pozaszkolnych, kontaktów z przyjaciółmi z klasy. Tam była oaza spokoju, choć jezioro było zdradliwe. Jednak dzieci były zbyt odizolowane od świata – ocenia dyrektor Witulski.
Tak ogromne przedsięwzięcie zostało zorganizowane szybko i sprawnie. Wszystkie dzieci miały spakować najpotrzebniejsze rzeczy osobiste, po czym zostały przewiezione autokarami.
Firma przewozowa przetransportowała z kolei szafy pancerne i pianino. Za te przewozy Dom Dziecka musiał zapłacić, ale to był jedyny koszt, jaki z tytułu przeprowadzki DDz poniósł. Pozostałe rzeczy, dzięki ofiarności ludzi, zostały przewiezione za darmo.
Przybiegł za traktorem
Ogromnym problemem był pies - Wojtek. W Zajezierzu czworonożny przyjaciel codziennie rano odprowadzał dzieci do autobusu, natomiast popołudniu wychodził po nich na przystanek. Początkowo dyrekcja zamierzała pozostawić psa w Zajezierzu, do czasu pełnej przeprowadzki. Obiektu po Domu Dziecka pilnuje dwóch stróży. To oni mieli dbać o Wojtka. Pies jednak wytrzymał kilka dni. Zauważył, że jeden ciągnik wciąż wywozi rzeczy z Domu Dziecka. Pobiegł za następnym transportem. W takim wypadku nie pozostało już nic innego, jak i dla wiernego psa postawić budę. (mm)
Kotlet ma rację!jeśli wiem o kim piszę to obaj byliśmy w Zajezierzui bardzo mi się tam podobało.było spokojnie,cicho i przyjemnie.w mieście jest głośno i pełno ludzi,spaliny itd.Zajezierze było oazą spokoju
pozdrawiam wszystkich wychowanków :)
~dawid t
2008.11.16 15.08.17
Oj przeniesli DDz wtedy gdy ja odeszłem z w/w placówki byłem wychowankiem grópy III prowadzonej przez znakomitych wychowawców oraz pedagogów. Gdy jeszcze placówka znajdowała sie w Zajezierzu miałem wielkie kłopoty z dotarziem na treningi do Łobezkiego DK na treningi tańca nowoczenego zwanym breakdance wielokrotnie trenowałem sam bez kolegów z ekipy BREAK THE FORCE z czego wynikały niskie poziomy postepów teraz chłopaki i kolezanik z DDz maja naprawde dobry dostep do wielu zajec poza lekcyjnych itp. poawim tak moaja wielką sznse rozwoju gdzie wczesniej tego nie mieli
~kotlet
2008.10.15 16.20.51
lipa w zajezierzu było lepiek
~DROROTA
2008.09.19 04.28.50
odicom jest troche latwiej dojechac do Lobza.Na jakikolwiek transport do Zajezierza czekalo sie czasami nawet godzine.A tak ten czas mozna poswiecic dzieciom
~siwuska
2008.05.02 13.33.22
fajnie, bo w mieście mają więcej znajomych jak i większe możliwości :) mogą uczestniczyć w zajęciach pozaszkolnych lub chodzić na treningi sportowe. Chodziłam do klasy z 2 koleżankami z domu dziecka i wiem jak było im trudno.