Z satysfakcją stwierdzamy, że udało się zaplanować, zorganizować i zrealizować w Naszym mieście kolejną imprezę w plenerze. Wykorzystaliśmy niezaprzeczalne atuty naszej okolicy - niezwyczajne miejsca i urokliwe otoczenie przyrodnicze.
W piękny niedzielny poranek, dnia 06.04.2008 r. lubiący piesze wędrówki mieszkańcy miasta zebrali się przed budynkiem stacji kolejowej w Łobzie w celu przywitania gości z Klubu Tatrzańskiego ze Szczecina, piechurów z Drawska, Ińska. Okazało się, że zebrała się nas całkiem liczna grupa – 74 osoby. Gromadnie ruszyliśmy w drogę. Plany mieliśmy ambitne – całodzienną wędrówkę po okolicy. Pierwszym celem naszej eskapady była Góra Zielona, po jej sforsowaniu mogliśmy podziwiać rozległą panoramę miasta.
Następnym obiektem, który uznaliśmy za warty pokazania naszym gościom było Wzgórze Rolanda-Zygfyda. Spędziliśmy tam sporo czasu, dzieląc się z gośćmi posiadaną wiedzą na temat przeznaczenia i historii tego miejsca. Dzieje obiektu wzbudziły duże zainteresowananie. Wiele osób prosiło o dostarczenie bardziej szczegółowych materiałów historycznych dotyczących tematu. Dalsza trasa prowadziła nas przez las grzbietem wzgórza w kierunku stanowiska Leśnej Ścieżki Edukacji Ekologicznej. Tam zrobiliśmy sobie postój. Wiele osób zapoznało się z treścią tablic przyrodniczych. Uznaliśmy, że nadszedł czas na drugie śniadanie. Stało się ono okazją do rozmów w szerszym gronie, robienia wspólnych fotografii, wymiany kontaktów. Posileni i bardziej zintegrowani ruszyliśmy w drogę. Wiodła nas ona przez tzw. mostek cygański na Redze i na przełaj w kierunku torów, dalej brzegiem lasu na boisko rezerwowe w Świętoborcu. Tam czekała nas wyjątkowa atrakcja - Puchar Polski w Wyścigach Psich Zaprzęgów Dryland 2008 r. Impreza zorganizowana została z rozmachem i wzbudziła spore zainteresowanie. Obserwowaliśmy wiele startujących zaprzęgów, podziwialiśmy wspaniałe psy różnych ras. Utrwaliliśmy to wyjątkowe zdarzenie na wielu fotografiach.
Do kolejnego celu naszej wędrówki - śródleśnego źródła prowadziły nas ścieżki przez łąki i pola. Miejsce to, znane lokalnym mieszkancą pod nazwą Źródełko jest osobliwością natury – z dużą intensywnością wybijają tam wody podziemne. Wielu mieszkańców zaopatruje się tu i wierzy w leczniczą moc wody. Nasi goście także nie omieszkali nabrać kilka pojemników.
Gromadnie skierowaliśmy swoje kroki leśnym traktem w stronę Bonina. Wieś tę wyróżnia to, że w jej obrębie i okolicach funkcjonuje kilka ośrodków konnych. Dzięki gościnności pana Stefana Mazura, mieliśmy okazję zobaczyć jak wygląda i funkcjonuje jeden z nich. Podziwialiśmy, też piękno i grację wierzchowców przebywających na wybiegach. Niestety aura przestała nam sprzyjać, dotychczasowa mżawka zamieniła się w poważne opady deszczu. Nie zniechęciło nas to jednak do zobaczenia wybudowanego w 1845 r. neogotyckiego Kościoła pw. Św. Józefa, znajdującego się w centrum wsi.
Zmoknięci już nieco i zziębnięci z nieukrywaną radością pomaszerowaliśmy w kierunku kolejnego celu naszej eskapady stanicy - zwanej Hubertowką. Czekało tam na nas płonące ognisko i ciepły posiłek. Jak miło! Biesiadowaliśmy tam wspólnie, były śpiewy, dyskusje, wymiana informacji - co, gdzie, kiedy? Odbył się też konkurs w rzucie lotkami, rozdano nagrody i … czas było zbierać się w drogę powrotną. Odprowadziliśmy naszych gości na stację PKP w Łobzie i serdecznie pożegnaliśmy.
Oby do Wspólnej wędrówki!
Jankowska Elżbieta.
Już gdzieś swego czasu miała miejsce dyskusja na temat tej nazwy. Powód mojego krytycznego stosunku do takiego nazewnictwa jest bardzo prozaiczny. Nazwa ta i jej rozpowszechnianie raczej nasuwa mi skojarzenia z idealizowaniem i \"łagodzeniem\" idei pruskiego militaryzmu, który pomnik tam niegdyś stojący uosabiał. A takich postaw wprawdzie czasem poprawnych politycznie niestety nie jestem zwolennikiem choć oczywiście każdy może mieć własne zdanie. Niestety swego czasu pomyślano jedynie o rozwaleniu wszystkiego co poniemieckie, chociaż można było postawić np. posąg jakiegoś Polaka i zapewne miejsce te zyskałoby wówczas jakąś sensowną nazwę. Jeżeli temu miejscu przyjrzymy sie nieco dokładniej dojdziemy do wniosku, że jest ono częścią znacznie bardziej rozległego, że się tak wyrażę płaskowyżu (podobnie jak Zielona Góra i inne podobne miejsca na tamtym obszarze), więc używanie nazwy \"Wzgórze Rolanda\" uważam jest rzeczą wielce umowną.
Jeszcze tak na marginesie autorka artykułu wspomniała o wielkim zainteresowaniu przyjezdnych tym miejscem. Warto wspomnieć, że przez wiele lat narosło wokół tego miejsca wiele legend mitów - prawdziwych lub nie to już temat na osobną dyskusję. Cóż wiele miast z takich miejsc uczyniło sobie swoistą \"dojną krowę\" przyciągając eksploratorów, poszukiwaczy, turystów. Dla przykładu podam okolice Jeleniej Góry choć wiem, że to nie ten wymiar. Niestety Łobez do naprawdę dobrych gospodarzy ani organizatorów szczęścia nigdy nie miał.
~Kazimierz
2008.04.11 10.57.33
Czemu uważasz, że nazwa jest idiotyczna? A czy jest jakaś inna, jaką moglibyśmy się posługiwać?
~opperput
2008.04.09 15.26.53
Może warto by było skończyć z tą idiotyczną nazwą wzgórze Rollanda, zwłaszcza, że nie ma ona nic wspólnego z rzeczywistością. Zwłaszcza poważny przecież Tygodnik powinien pisać prawdę.
Jak wynika z artykułu słusznie też nie pokazaliście gościom drogi w kierunku na tzw. \"Kniewskie błota\" i dalej prowadzącą do szosy w kier. Unimia, Dobieszewa lub żwirowni, której stan jest fatalny. Mieliby atrakcję brodząc po kolana w błocie. Byłem tam w tym samym mniej więcej czasie więc wiem co piszę. Nawet zrobiłem kilka fotografii. Gospodarz terenu mógłby się bardziej zatroszczyć o pzrywrócenie drogi do stanu używalności po wycince drzew i kompletnym jej rozjeżdżeniu. Teraz jest to masakra a przecież to jest ulubione miejsce spacerów nie tylko mieszkańców Łobza, widywałem tam też i Niemców niekoniecznie w tzw sezonie turystycznym. Ładną więc laurkę ktoś uczynił z tego miejsca.