O katastrofie dowiaduję się tuż przed północą z drawskiego forum internetowego. Podają, powołując się na TVN24. Tu przecież jest poligon i wiele jednostek wojskowych. Każde tragiczne zdarzenie dotyczące wojska może dotyczyć którejś z rodzin wojskowych w różnych miejscach kraju, bo wojsko to służba. A służba to często wędrówka po różnych garnizonach, wyjazdy na poligony, wyjazdy służbowe, szkolenia, konferencje... Jak ta, na której byli w Warszawie – nomen omen – dotyczącej bezpieczeństwa lotów. Ten wypadek potwierdza tylko starą prawdę, że takiego stuprocentowego bezpieczeństwa nie ma. Pozostaje tę prawdę przyjąć z pokorą...
W czwartek od rana mówi się już tylko o katastrofie pod Mirosławcem. Co chwila docierają nowe szczegóły. Po jakimś czasie wiadomo już, że największe straty poniósł świdwiński garnizon. Dziesięciu z oficerów, którzy zginęli, pochodziło z jednostek mających tu swoją siedzibę; Brygada Lotnictwa Taktycznego, 21 Baza Lotnicza i 40 eskadra lotnictwa taktycznego. Giną dowódcy; Brygady – gen. bryg. Andrzej Andrzejewski i 21 Bazy Lotniczej – płk Dariusz Maciąg. Giną dowódcy dywizjonu, eskadr, szefowie sekcji, kluczy technicznych, piloci z Krakowa prowadzący samolot.
Katastrofa poraża liczbą ofiar i tajemnicą przyczyny; to pierwsza taka w historii polskiego, a niektórzy mówią, że także światowego, lotnictwa wojskowego. Poraża utratą szerokiej kadry dowódczej i najlepszych specjalistów lotnictwa. Dotyka rodzin i ludzi w wielu miejscach kraju, bo kadra pochodzi z różnych miejscowości, kształciła się w szkołach i służyła w wielu jednostkach, dramat dotyka rodzin, przyjaciół, kolegów, przełożonych i podwładnych, mieszkańców miast, z którymi na co dzień spotykali się żołnierze; Świdwina, Mirosławca, Krakowa, Malborka, Bydgoszczy, Elbląga, Piły, Dęblina, Tomaszowa Mazowieckiego, Powidza, Poznania, Warszawy, Kołobrzegu, Koszalina, powiatów sąsiednich, miejscowości poligonowych, by wymienić tylko te najbardziej związane z ich służbą.
Żałoba w Świdwinie
Dramat najbardziej dotyka garnizon w Świdwinie i mieszkańców powiatu. Generał Andrzejewski, od lat związany ze Świdwinem, kupił niedawno dom w Połczynie Zdroju. Choć pochodzi z Sochaczewa, tu chciał osiąść na stałe. Major Piotr Firlinger to wychowanek pobliskiej Szkoły Podstawowej nr 3 im. Lotników Polskich, tak jak większość żołnierzy i pracowników garnizonu. Płk Dariusz Maciąg, urodzony w niedalekim Węgorzynie, całe życie związał ze Świdwinem. Ppłk Zbigniew Książek był radnym, wiceprzewodniczącym świdwińskiej rady miejskiej. Tutaj mieszkali ppłk Cieślik, mjr Wilczyński, kpt. Ziemski.
Na urzędach flagi z kirami. Mieszkańcy rozmawiają prawie tylko o katastrofie. Najczęściej zadawane sobie i innym pytanie – jak to się mogło stać, wciąż pozostaje bez odpowiedzi.
Tuż przy garnizonowej bramie palą się znicze. Tak zareagowali mieszkańcy, którzy w ten sposób wyrażają żal po kolegach i znajomych.
- Miałem przyjemność rozmawiać z panem Andrzejewskim. To był bardzo sympatyczny człowiek. Dlatego dzisiaj tu jestem. – mówi Piotr Krawczyk z Rąbina, który przejeżdżając samochodem zatrzymał się na chwilę przed bramą jednostki i zapalił znicz. Zapalają je pracownicy cywilni garnizonu.
W czwartek, w kilka lat temu powstałym kościele parafii pw. Wniebowstąpienia Pańskiego odbywa się wieczorem żałobna Msza święta. Kościółek wypełniony, jak rzadko tu kiedy, po brzegi, ludzie stoją przed drzwiami. Pada deszcz. Niektórzy mówią, że to niebo zapłakało...
Najważniejsza jest szybka pomoc rodzinom
Większość żon oficerów nie pracowała i nagle stanęły przed pytaniem – co dalej, jak utrzymać rodzinę, dzieci, co mieszkaniami służbowymi, w których większość mieszkała. Kiedy i gdzie odbędą się pogrzeby?
Po kilku dniach od katastrofy okazuje się, że niektóre ciała są tak zmasakrowane, że trudno je zidentyfikować. Trzeba przeprowadzić testy DNA, by zidentyfikować ofiary. To opóźni wiele pogrzebów.
Rzecznik prasowy 1 BLT mjr Wiesław Gasek mówi, że na dziesięciu oficerów służących w garnizonie zameldowanych w Świdwinie jest sześciu.
- Z tych sześciu może dwóch będzie pochowanych na tutejszym cmentarzu, a pozostałe pogrzeby najprawdopodobniej odbędą się gdzieś w Polsce; w Pile, Warszawie, Kołobrzegu, Koszalinie, skąd pochodzili piloci. O tym decydują rodziny. – mówi.
- Jesteśmy pogrążeni w ogromnym smutku, pragnę przekazać najgłębsze kondolencje rodzinom ofiar katastrofy. Jest lżej, gdy w tak tragicznych chwilach nie jesteśmy osamotnieni, pamiętajcie, że w tych ciężkich dniach możecie liczyć na wsparcie Dowództwa Sił Powietrznych. Wszyscy polegli pozostaną w naszej pamięci – powiedział dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik.
Pomoc rodzinom zadeklarowali prezydent i premier. Deklarują ją władze lokalne.
- Nie ukrywam, że liczymy na tę pomoc. Jakby były problemy, mogę nawet do prezydenta Kaczyńskiego zadzwonić i powiedzieć - panie prezydencie, nie wykonano pańskiego polecenia. I zrobię to. – mówi z nutką desperacji w głosie mjr Gasek.
Bo problemy są poważne. Ktoś wziął kredyt na mieszkanie i teraz żona została z długiem do spłacenia, żona ppłk. Maniewskiego została sama z niepełnosprawnym synem Bartoszem. W holu dyżurki pojawił się apel z numerem konta Fundacji, by wpłacać pieniądze lub przekazywać jeden procent z podatku na jego leczenie i rehabilitację. Kilka karteczek z numerem konta już zostało oderwanych.
Major Gasek mówi, że świdwinianie chcą pożegnać żołnierzy. Jest zbyt wcześnie, by cokolwiek planować, ale myśli o apelu poległych, który odbyłby się w garnizonie lub mieście. To się im należy. KAR