(DRAWSKO POM.) Budowanie kanalizacji to rzecz chwalebna, ale nie zawsze. Przekonali się o tym mieszkańcy ul. Łąkowej w Drawsku Pomorskim, którym odcięto dojazd do domów. Złorzeczą, zostawiają samochody w centrum i modlą się o to, by nic złego się nie zdarzyło, bo nie dojedzie karetka lub straż pożarna. Zanosi się na długie modły, bo blokada ulicy może potrwać kilkanaście miesięcy, a nawet lat.
Tydzień temu zadzwoniła do redakcji jedna z mieszkanek ul. Łąkowej i prosiła, byśmy napisali coś o tej ulicy, bo ludzie nie mają dojazdu do domów. Dwa dni później zadzwonił mężczyzna i – podobnie jak kobieta – opisał bałagan, jaki zapanował na tej ulicy.
Inwestycja na ul. Łąkowej to budowa kanalizacji. Łąkowa to bardzo długa ulica. Na jej końcu, już w polu, znajduje się hydrofornia z ujęciem wody.
Zaraz po wjeździe w ulicę zaczynają się wertepy, gdyż z jezdni zdarto pas asfaltu. Wyznacza on drogę, jaką ma biegnąć kanalizacja. Trochę dalej kończy się przejazd, bo droga jest zupełnie zablokowana przez robotników, którzy wykopali dziurę i coś w ziemi majstrują. Tędy przejechać nie można. Problem w tym, że do następnych posesji nie ma innego objazdu. W czasie prac są odcięte od dojazdu.
Gdy zaczynały się roboty, władze miejskie wyznaczyły taki objazd, ale od początku okazał się niewypałem.
- To droga polna biegnąca przez teren podmokły. Najpierw nawieziono piachu. Nawet gdy było sucho, koła w nim grzęzły i auta ryły się. Teraz, jak przyszły opady, można było utopić się w błocie. Próbowano zasypywać dziury gruzem. Ja wjechałam w taki gruz i ugrzęzłam, to tylko kamienie spod kół waliły mi w podwozie. Teraz zostawiam auto na parkingu i idę na piechotę. - mówi napotkana mieszkanka jednej z posesji. Idzie właśnie do pracy.
Po awanturach mieszkańców ustalono, że auta mogą wyjeżdżać do godz. 8.30, później droga jest zamykana i otwierana dopiero o 17.00. Robotnicy robią więc kawałkami i spieszą się, zasypują dziurę, bo muszą ulicę przygotować do przejazdu. Dla nich taka robota to też męka.
Całą nędzę posypanego piaskiem bagna, które próbowano przerobić na drogę, obnażyły ostatnie opady deszczu. Auta zaczęły ryć w błocie i przypominało to niedawno odbyty w Drawsku Pomorskim rajd samochodów terenowych Poland Trophy. Przejazd zamknięto. Posesje zostały odcięte.
- Uważamy, że latem należało nam tę drogę przygotować. Teraz jest taka sytuacja, że jak się stanie jakaś tragedia, bo nie dojedzie karetka, albo nie dojedzie straż, albo coś się w wodociągach stanie i miasto nie będzie miało wody, to dopiero zaczną myśleć. - mówi napotkany mężczyzna.
- Wcale się nie przygotowali. Ktoś nie pomyślał. Przyjechała firma i zrobiła sobie plac na sprzęt, to ludzie zaczęli pytać o dojazd. Dopiero wtedy zaczęli z tym piaskiem kombinować, jak ci się już do roboty brali. To można było przygotować latem. Tym bardziej, że o inwestycji mówiło się od czterech lat. Po awanturze, bo ludzie się wzburzyli, było spotkanie w urzędzie z burmistrzem i obiecał, że coś zrobi z drogą, ale chyba już nie ma pieniędzy, bo władowali je w ten piasek. Więc jak to dalej będzie, to nie wiem. Idzie zima, więc chyba nic już nie zrobią. - dodaje kobieta.
Jak widać na tym przykładzie, dobre chęci nie wystarczą. To co miało cieszyć i stać się powodem do dumy, zamieniło się w awanturę. A przecież – jak mówi kobieta – wystarczyło wcześniej pomyśleć. KAR