(ŁOBEZ,) Chociaż nie minęła jeszcze połowa listopada, tegoroczna kampania w „krochmalni” już się zakończyła. W tym roku trwała od 4 września od 9 listopada i choć nie udało się wykonać planu w 100 proc., to ten rok i tak będzie lepszy od poprzedniego. O ogólną kondycję i plany „NOWAMYL”-u, zapytaliśmy jego wieloletniego prezesa pana Leszka Kaczmarka.
– Panie prezesie, dlaczego w tym roku kampania zakończyła się tak szybko i jak to się stało, że nie udało się wykonać zakładanego planu?
Leszek Kaczmarek – Wina z całą pewnością nie leży po naszej stronie. Po prostu rolnicy nie wywiązali się kontraktacji i dostarczyli do zakładu 50 tysięcy z planowanych 62 tysięcy ton ziemniaków. Trzeba jednak zauważyć, że od dwóch lat pogada jest dla plantatorów niekorzystna. W tamtym roku panowała katastrofalna susza, w tym z kolei było mokro. Wykopki odbywały się w bardzo niekorzystnych warunkach. To wszystko w oczywisty sposób przekłada się na plony, a w konsekwencji na zyski rolników. Nie ukrywają oni swojego rozgoryczenia i rozżalenia. Wielu z nich zastanawia się nawet nad przestawieniem się z produkcją, kuszą ich wysokie ceny zbóż. Dlatego staramy się pozyskać nowych dostawców oraz, co oczywiste, utrzymać dotychczasowych. Musimy sobie uświadomić, że jesteśmy od siebie nawzajem zależni.
- Może po prostu „NOWAMYL” płaci za mało?
- Podobnie mówią niektórzy nasi plantatorzy, a to nie jest takie proste jak się z pozoru wydaje. Za skrobię, czyli za ziemniaki, rolnik uzyskuje u nas taką samą cenę jak w Unii Europejskiej, wyższej po prostu nie możemy dać. I tak udaje się nam, nie ukrywam, że dzięki sporemu zaangażowaniu własnych środków, wspierać rolników. Po pierwsze - dopłacamy do transportu, po drugie - do każdej tony dodajemy po 80 złotych, po trzecie - pomimo spadającej ceny euro, bo płacimy według przelicznika tej waluty, wszyscy rolnicy otrzymali zapłatę według kursu wrześniowego. Trzeba też zrozumieć, że jako zakład działamy na rynku, na którym obowiązują pewne zasady. Pierwsza z nich to konkurencja, jeśli nie będziemy konkurencyjni cenowo, to po prostu znikniemy ze sceny. Jeśli zapłacimy więcej dostawcom, to będziemy musieli podnieść ceny. A klient kupi tam, gdzie jest taniej. Takie są zasady.
Oprócz tej pomocy, o której już powiedziałem, od wielu lat udzielamy plantatorom korzystnych kredytów na zakup nawozów, środków ochrony roślin i materiału sadzeniakowego. Są to kredyty w wysokości 2 tysięcy złotych do hektara, z oprocentowaniem korzystniejszym niż w banku.
- Z tego co od pana słyszę wynika, że robicie wiele, aby „swoim” rolnikom pomóc i zachęcić nowych do współpracy. Co będzie, jeśli tego planu nie uda się zrealizować?
- Trzeba zrozumieć, że od kilku lat działamy w strukturach unijnych, co przekłada się na nasze funkcjonowanie. Polska, jako kraj, otrzymała - jeśli chodzi o produkcję skrobi - limit, w wysokości 144 tysięcy ton. Został on podzielony pomiędzy 11 zakładów, działających na terenie naszego kraju. „NOWAMYL” dostał, około 10 procent, co w tym roku dało limit na poziomie 13 tysięcy ton skrobi. Wyprodukujemy około 10 tysięcy ton, a jest to już kolejny taki rok. Poprzedni był gorszy, bo plan zrealizowaliśmy tylko w 60 proc. Jeśli nie uda się nam poprawić wyników, te limity mogą nam zostać zmniejszone. Odbije się to na nas wszystkich, tak na rolnikach jak i na firmie.
- Na razie jednak wasze produkty są konkurencyjne i firma na rynku radzi sobie dobrze...
- Skrobia którą produkujemy jest bardzo dobrej jakości i mamy wielu kontrahentów, tak z kraju jak i zza granicy, bo 50 proc. produkcji przeznaczamy na eksport. Część wyprodukowanej skrobi przerabiamy na produkt zwany maltodekstryną, która służy do produkcji odżywek, koncentratów i innych produktów spożywczych. Jesteśmy jednym z dwóch producentów maltodestryny w Polsce, produkcja ta jest więc opłacalna i trwa właściwie przez cały rok. Kilka lat temu postanowiliśmy także zainwestować w zakup linii do detalicznego paczkowania mąki kartoflanej, w opakowania po 1 i 0,5 kilograma. Obecnie zaopatrujemy w nią dużą sieć marketów. Ciągle szukamy nowych rynków zbytu i stale się modernizujemy. Takie są wymagania obecnych czasów, a my, aby nadal funkcjonować, musimy im sprostać. Trzeba jednak liczyć się z tym, że konkurencyjność oznacza obniżenie kosztów, a co za tym idzie redukcję zatrudnienia. To są główne wyzwania stojące przed nami.
- Firma to przede wszystkim pracownicy. „NOWAMYL” jest obecnie jednym z większych pracodawców w gminie. Ile osób pracuje w „krochmalni”?
- Na stałe pracuje u nas 115 osób, a w sezonie dodatkowo 90. Choć w tym roku spodziewaliśmy się pewnych problemów z naborem na sezon, wszystko ułożyło się dobrze. Była oczywiście pewna rotacja, ale z tym trzeba się zawsze liczyć. Po zakończeniu sezonu, jak co roku, miałem na biurku cały plik podań z prośbą o przyjęcie do pracy na stałe. To że muszę odmówić tylu chętnym, jest dla mnie zawsze bardzo przykre. Cieszy mnie jednak to, że jesteśmy atrakcyjnym pracodawcą. Pobory pracownicy otrzymują terminowo, a w tym roku wzrosły one średnio o 15 proc, dodatkowo co kwartał pracownicy otrzymują bony towarowe o wartości 300-400 złotych. Raz w roku płacimy „wczasy pod gruszą” - około 1000 złotych, dochodzą do tego paczki dla dzieci, wycieczki itp.
- Wielu mieszkańcom naszego miasta, ale także i osobom przejeżdżającym przez Łobez, “krochmalnia” kojarzy się z bardzo nieprzyjemnym zapachem. Czy w tej kwestii można coś zrobić?
- Oczywiście zgadzam się z tym, że zapachy te są nieprzyjemne, choć nieszkodliwe. Jest to „produkt uboczny”, bo odpady poprodukcyjne rozkładając się powodują takie zapachy. Zdajemy sobie sprawę z uciążliwości tego problemu dla mieszkańców i nie uciekamy od tematu. Kilka lat temu, sporym nakładem środków (3 miliony złotych), wydzierżawiliśmy od Agencji Nieruchomości Rolnych tereny w okolicach wsi Worowo. Jest to około 300 hektarów. Przy pomocy sieci wodociągów i deszczowni odprowadzamy na ten teren produkty bogate w azot i fosfor. Tereny te poddzierżawiamy rolnikom, a uprawy tylko na tym zyskują. Ostatnio pojawiła się u nas firma zainteresowana wykorzystaniem naszych odpadów poprodukcyjnych do wytwarzania biogazu. Firma ta korzystałaby także z produktów fermy „Prima” z Suliszewic oraz innych odpadów rolnych. Współpracą taką jesteśmy bardzo zainteresowani. Na razie stosujemy pewien specyfik, zawierający bakterie kwasu mlekowego, którym polewamy odpady. Muszę przyznać, że na początku byłem dość sceptycznie do tego nastawiony, jednak teraz przyznaję, że pomysł ten się sprawdził. Jest to dowód na to, że warto interesować się nowymi produktami i technologiami. Zapewniam łobeziaków, a przecież też tu mieszkam, że sprawa ta leży mi na sercu i postaramy się zrobić wiele, aby te „zapachy” zlikwidować.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Sylwia Maczan