(RESKO ) Dość dziwny przypadek zanotowali policjanci z Reska. Auto na świnoujskich tablicach wjechało w budynek w Resku i kierowca nie czekając na nic, odjechał. Miał wcześniej potrącić mężczyznę. Ten jednak dwa razy uciekał ze szpitalnych badań, by w końcu stwierdzić, że nic mu nie jest.
Do zdarzenia doszło 7 października w Resku. Na ul. Środkowej nieznany mężczyzna Fordem Maveric wjechał w budynek, zadrapując elewację. Nie czekając na nic, odjechał. Miał świnoujskie rejestracje. Policjanci przybyli na miejsce zdarzenia dowiedzieli się, że wcześniej potrącił on mieszkańca Reska, który przebywa w... barze. Policjanci odnaleźli go i zawieźli do szpitala w Gryficach, by zbadał go lekarz, bo mógł mieć jakieś obrażenia. Wspominał coś o złamanej nodze. Obdukcja była potrzebna do określenia zdarzenia, czy była to kolizja, czy wypadek. W tym samym czasie powiadomiono policjantów w Świnoujściu, że w ich kierunku zmierza opisany Ford.
Po jakimś czasie okazało się, że mężczyzna zawieziony na badania uciekł ze szpitala. Zawieziono go powtórnie na badania i znowu uciekł.
W tym samym czasie w Świnoujściu okazało się, że kierowca – domyślając się, że go szukają, - pozostawił auto przed promem i pieszo udał się do domu. Próba przebadania w szpitalu po raz trzeci mieszkańca Reska nie powiodła się, gdyż stwierdził on, że tylko upadł i nic mu nie jest.
Policja podejrzewa, że mężczyźni są kolegami, którzy załatwiali między sobą interesy. W tej sytuacji to zdarzenie najprawdopodobniej nie będzie miało swoich dalszych konsekwencji, chociaż – jak widać – zaangażowano tu sporo ludzi i czasu. (r)