Skład: Maćkiewicz Grzegorz (76’ Stachurski Mariusz), Żaczek Tomasz, (46’ Chołuj Grzegorz), Kaszyca Sławomir, Kajder Krzysztof (82’ Kępka), Kosowski Bartosz, Maślak Tomasz, Kurlapski Rafał, Sochaj Adrian (60’ Kogut Michał).
Pierwsza połowa meczu Spójni z Pionierem nie zapowiadała kolejnej porażki świdwinian. Od pierwszego gwizdka sędziego ruszyli do ataku na bramkę gospodarzy raz lewą, raz prawą stroną boiska kończąc akcje dośrodkowaniami, które mieli wykańczać zamykający pole przeciwnika zawodnicy środka pola. Walas, Kosowski, wchodzący z defensywy Sekura, ale jak się bardzo chce to najczęściej brak efektu i tak było; strzały wyżej wymienionych i napastników Kurlapskiego i Sochaja albo mijały bramkę albo stawały się łupem bramkarza gospodarzy. Zawodnicy Pioniera próbowali wyjść szybką kontrą i dwukrotnie zagrozili bramce Maćkiewicza, ale raz bramkarz obronił w trudnej sytuacji a za drugim podejściem na drodze stanął niezawodny weteran Spójni Sławek Kaszyca.
Od 46’ do 76’ mecz przebiegał podobnie jak w pierwszej połowie, ale w kilku sytuacjach trudno było uwierzyć, że bramka dla Spójni nie padła. Najgroźniejsze zagrożenie przeżyli gospodarze w 72’ gry, kiedy do prostopadłej piłki zagranej pomiędzy obrońców doskoczył Kurlapski przelobował bramkarza i wpadającą piłkę do siatki z bramki wybił obrońca Pioniera; dlaczego sędzia nie pokazał na rozpoczęcie gry od środka zostanie tylko jego tajemnicą, wybitą piłkę przechwycił Sekura i uderzył, lecz trafił w poprzeczkę, ponownie odbitą piłkę przechwycił Kurlapski uderzył i druga poprzeczka jak nie idzie to nie idzie można by powiedzieć. W 76’ dalekie wybicie bramkarza Pioniera do spadającej piłki w okolicy 16m wybiega Maćkiewicz zapominając, że już wyszedł z pola karnego rzuca się pod nogi wchodzącego napastnika piłka trafia go w rękę i zgodnie z przepisami czerwona kartka. Spójnia gra w 10 ostatnie 12’, bo trener zdejmuje Kajdera i wstawia do bramki Stachurskiego. Wykonujący rzut wolny zawodnik gospodarzy bije mocno w kierunku bramki Spójni, piłka odbija się od nogi Kaszycy i myląc bramkarza wpada do siatki 1:0.
Dwie minuty później piłkę z pola bramkowego po interwencji bramkarza świdwinian wybija Bartek Kosowski tak niefortunnie, że strzela pokazowego samobója 2:0. Mimo zdecydowanych prób poprawienia wyniku przez zawodników Spójni w ostatnich 10’ wynik nie zmienił się do końca meczu i trzeba było przetrawić kolejną już 3 z rzędu porażkę. Kibice Spójni muszą uzbroić się w cierpliwość, bo z tego zespołu z pewnością będzie niezła drużyna, ale na wszystko potrzeba czasu i dużo pracy a efekty na pewno przyjdą. Seg