(ŁOBEZ) Tak jak dwa lata temu, tak i niestety w tym roku, dożynki miały swój tragiczny w skutkach finał. W 2005 roku w czasie gminnych dożynek w Dalnie brutalnie pobity został Przemysław Kmetyk z Łobza. Na ostatnich dożynkach ofiarą młodocianych łobeskich bandytów stał się 19-letni Jan Rokosz z Dalna. Chłopak leży teraz z poważnymi obrażeniami głowy w szpitalu na ulicy Unii Lubelskiej w Szczecinie. Jego życie jest w dalszym ciągu w poważnym stopniu zagrożone.
Do zajścia doszło 23 września w czasie zabawy dożynkowej na „starym boisku” w Łobzie w godzinach 21:45 – 22:00. Bawiącego się na imprezie 19-latka i jego 15-letniego kolegę zaczepiło czterech młodych ludzi. Młodszy kolega Jana uciekł i schował się za murkiem. Doszło do bójki, w której udział wzięli dwaj z nich: 15-letni Damian P. i 17-letni Kamil M. Gdy Damian P. zaczął „przegrywać” z pomocą pospieszył mu młodszy kolega. Jan powalony został na ziemię i otrzymał od młodszego napastnika kopniaka w głowę. Wówczas walczących rozdzieliły dwie, nieznane jak dotąd, kobiety. Pobity Jan Rokosz chciał zgłosić się razem z kobietami na policję, ale te jednak odmówiły i odeszły. Jan wrócił do Dalna.
- Chciałam z nim od razu jechać na pogotowie, ale obrażenia nie wydały mi się poważne – mówi Jadwiga Rokosz, matka pobitego chłopaka. – Obudził się w nocy z bólem głowy. Dałam mu środek przeciwbólowy. Nie widziałam powiększonych źrenic i wydawało mi się, że jest wszystko w porządku. Rano, mimo że bolała go głowa chciał jechać do szkoły. Uczy się w technikum w Bydgoszczy. Myślał już o maturze, chciał również uczyć się dalej i pójść na studia, miał plany. Rozmawiał o nich z siostrą. Ból głowy był jednak coraz mocniejszy, zaczął potrójnie widzieć – dodaje.
Chłopak trafił na pogotowie, gdzie lekarz stwierdził podejrzenie urazu głowy w postaci krwiaka śródczaszkowego. Chłopak został przetransportowany śmigłowcem do Szpitala Klinicznego w Szczecinie. Tam natychmiast poddano go operacji. Jan nadal leży na intensywnej terapii, oddycha przez respirator, jest nieprzytomny; wystąpił również obrzęk mózgu. Chłopak walczy o życie.
- Pisaliście kiedyś, o tym, że dzieci z miasta atakują dzieci z wiosek – kontynuuje zrozpaczona matka. – Tak nie powinno być. Ja już im wybaczyłam. Nie chcę się mścić. Chcę tylko by mój synek z tego wyszedł...
Udało nam się również skontaktować ze świadkiem pobicia.
- Zaczęli nas zaczepiać – mówi 15-letni Bartosz C. – Zupełnie bez powodu. Odeszliśmy. Zaczepili nas drugi raz. Janek zaczął się bić z tym starszym. Wtedy ten młodszy przewrócił go na ziemię i kopnął w głowę. Wydaje mi się, że zaczepili nas bo jesteśmy z Dalna. Już wcześniej słyszeliśmy od kolegów, że jakaś grupka „poluje” na chłopaków z naszej wioski – dodaje.
Tego samego dnia matka zawiadomiła policję. Policjanci, korzystając z pomocy kolegi Janka, wieczorem dokonali zatrzymania obu sprawców. Obaj przyznali się do pobicia. Każdy z nich stara się teraz umniejszyć swoją rolę. Być może decydujący cios zadał Damian P. Nie jest to jednak takie oczywiste, bowiem drugi sprawca uderzając Jana Rokosza w głowę doznał złamania, wcześniej już kontuzjowanej ręki. Starszy z nich trafił już do aresztu w Nowogardzie, młodszy został skierowany przez Sąd Rodzinny w Łobzie do schroniska w Szczecinie. Siedemnastolatkowi grozi od dwóch do dziesięciu lat więzienia. Młodszy w razie wyroku skazującego trafi do zakładu poprawczego. Obaj oprócz zarzutu pobicia z dokonaniem poważnego uszczerbku na zdrowi mają również zarzut o niczym nieuzasadnioną napaść chuligańską.
Zdarzenie miało miejsce przy zejściu na stare boisko, na oczach ludzi, bawiących się na dożynkach. Oprócz, wspomnianych dwóch kobiet nikt nie zareagował i nie stanął w obronie zaatakowanego, a bójkę musiało widzieć wiele osób. Trudno jeszcze mówić o należytym zabezpieczeniu imprezy. Prokuratura łobeska jak na razie nie zajmuje się tą sprawą pod tym kątem, jednak nie wyklucza zainteresowania się organizacyjną stroną dożynek. Prokuratura prosi również o kontakt świadków zdarzenia, szczególnie zaś dwie kobiety, które rozdzieliły walczących.
W całej sprawie uderza przede wszystkim jedno - na oczach tłumu można zostać zakatowanym i nikt nie zareaguje, a przecież takie imprezy mają integrować. (gp)