(WĘGORZYNO ) Większość radnych przyjęła na ostatniej sesji rady miejskiej uchwałę o utworzeniu osobnej obsługi prawnej dla rady miejskiej. Drugim radcą prawnym w gminie ma zostać Jarosław Bor.
Na sesji nie byliśmy, nie znamy więc przebiegu dyskusji, która - jak to można spodziewać się po Węgorzynie - musiała być dość gorąca. Bez tego jednak można przytoczyć argumenty za i przeciw takiemu rozwiązaniu, zapewne przytoczone w toku dyskusji.
Argumentem przeciwko jest przede wszystkim zwiększanie zatrudnienia w urzędzie, w niespotykanym w innych gminach wymiarze. W większości gmin obsługa prawna sprawowana jest przez jedną osobę, a w większych samorządach zatrudnianie kilku radców wiąże się z ilością zadań, nie zaś z politycznym konfliktem wewnątrz samorządu. Wygląda na to, że Węgorzyno przeciera szlaki – osobny prawnik dla rady, to tak samo rzadko spotykana sytuacja jak ta, w której burmistrz, jako reprezentant gminy, jest jednocześnie stroną skarżoną.
Tak jak w przypadku reprezentowania gminy przez przewodniczącą rady (pisaliśmy o tym w zeszłym tygodniu), ta sytuacja również jest wyzwaniem dla ustawodawcy, bowiem, mimo że decyzja rady zapadła, to nie jest do końca wiadome, czy rada może decydować o utworzeniu nowego stanowiska, nie wiadomo też, czy burmistrz Karpowicz zechce tę uchwałę wcielić w życie i trudno powiedzieć, jak mocno ją ta uchwała zobowiązuje. Inna sprawa to środki na opłacenie nowego pracownika. Powinna wskazać je rada, a z tego co wiemy radni nie określili jednoznacznie źródła sfinansowania. Sprawa być może zostanie ujęta w przyszłorocznym budżecie. Można powiedzieć, że radni, skoro chcą mieć własnego prawnika, to powinni zrobić „zrzutę” i z własnej kieszeni opłacać osobę, której interpretacjom i wykładniom będą wierzyć.
Obecnemu nie wierzą. Tomasz Judek związany był z obecną burmistrz już w czasie jej poprzednich rządów w gminie. Jego wykładnie są, jakby nie patrzeć, na rękę pani burmistrz. Dobitnie o tym świadczy sprawa mandatu radnej Kwiatkowskiej, czy choćby badana przez komisję rewizyjną kwestia zapłaty odszkodowania dla ANR za przewłaszczoną działkę, gdzie mecenas Judek stawał jak najbardziej po stronie swojego chlebodawcy. W sprawie mandatu radnej Kwiatkowskiej wykładnia radcy okazała się zupełnie nietrafiona – tak przynajmniej uznał wojewoda. W uzasadnieniu do uchwały radni napisali więc, że panu Judkowi po prostu nie wierzą i chcą mieć „swojego” doradcę.
Tak pół żartem, pół serio, to możliwe jest jeszcze inne wyjście z sytuacji: w gminie należałoby zatrudnić nowego radcę, który zajmowałby się jedynie formalną kontrolą procesu tworzenia lokalnego prawa i uchwał. Obok niego w gminie funkcjonowałoby jeszcze dwóch radców: jeden pani burmistrz, drugi przeciwnych jej radnych – obaj opłacani z prywatnych kieszeni. (gp)