Chomontek i Łobez w Księdze Guinessa
(ŁOBEZ) To był dobry pomysł na promocję Łobza. Relacje z bicia rekordu przez Janusza Chomontka w podbijaniu piłki koszykowej obiegły cały kraj.
Bicie rekordu w Łobzie Janusz Chomontek zapowiedział podczas swojego pobytu na Święcie Radości. Słowa dotrzymał i w minioną niedzielę pojawił się z piłką na placu przy urzędzie miejskim. Przyjechał z menedżerem i trzyosobową komisją, która liczyła głosy.
Łobezianie mogli podziwiać kunszt mistrza, który przez prawie trzy godziny podbijał piłkę nie upuściwszy ją na ziemię ani razu. Mistrz miał opracowany sposób; przez jakiś czas podbijał piłkę nogami, następnie główką, po czym wrzucał ją sobie na kark i przez chwilę odpoczywał rozluźniając nogi. Na początku trzymał mikrofon w ręku i podbijając piłkę jednocześnie rozmawiał z publicznością. To świadczyło o wielkim opanowaniu sztuki żonglowania. Po prostu Chomontek jest mistrzem w tym, co robi.
W Kronice Szczecińskiej padło pytanie – na co komu takie rekordy. Odpowiedzią była dziecięca widownia, jaka otaczała mistrza. Dzieciaki dostrzegły w nim kogoś niezwykłego, były najwdzięczniejszymi jego kibicami. To one przez cały czas śledziły jego wyczyn, towarzyszyły mu, gdy zdecydował się przejść ulicami wokół placu nieustannie podbijając piłkę, a jak tylko skończył bicie rekordu, rzuciły się po autografy. Mistrz był przygotowany, rozdawał swoje zdjęcia, na których później podpisywał się. Jednemu dziecku oddał swoją koszulkę, z innymi fotografował się, jeszcze innym składał autografy wprost na koszulkach i bluzkach. Chyba niewiele pomylę się, jak powiem, że dzisiaj wielu z nich podbija piłkę na podwórkach, zafascynowanych umiejętnościami sportowymi mistrza. Dzieciaki po prostu potrzebują takich sportowych autorytetów, wzorów do mozolnej pracy i samodyscypliny, które stwarzają mistrzów we wszystkich dziedzinach, nie tylko sportowych.
Po zakończeniu pokazu mistrz wyglądał na zmęczonego. Zapytaliśmy go o samopoczucie.
- To jest piłka koszykowa, a więc waży trochę więcej od zwykłej piłki. Nie ukrywam, jestem zmęczony, także dlatego, że od kilku dni źle się czułem, byłem bardzo przeziębiony, po antybiotykach, i byłem osłabiony, ale poszło. Najważniejsze, że rekord został pobity. Jestem zachwycony Łobzem, bo wszystko było bardzo ładnie zorganizowane, łącznie z wprowadzającą orkiestrą. Jeżeli będę bił kolejny rekord Guinessa, to chciałbym to zrobić w Łobzie. W czym? Chciałbym to zrobić na trasie, żonglerkę z przejściem na odległość. Myślę, że się jeszcze tutaj spotkamy i coś zrobimy. - powiedział nam rekordzista w żonglerce. KAR