(WĘGORZYNO ) Mundurki najpierw dla rodziców?
Wybór mundurków w węgorzyńskim gimnazjum wywołał niezadowolenie wśród rodziców. Nie z powodu mundurków, bo jak określiła je jedna z mam, mundurki są przeciwko rewii mody i pępkom, ale z powodu niedorozwoju szkolnej demokracji. Opisany przykład świadczy, jak można spieprzyć – wydawałoby się - prostą sprawę.
Rada Rodziców w gimnazjum liczy 24 osoby. Na zebraniu w dniu 14 czerwca Rada miała wybrać wzór mundurku, w jakim około 300 dzieci będzie chodzić w gimnazjum od 1 września. Przyszło 8 rodziców i kilkoro uczniów. Dlaczego tak mało? Jedna z mam twierdzi, że wielu innych rodziców z Rady nie zostało poinformowanych. 8 to nawet nie połowa, to zaledwie 1/3 tego gremium. Przed tą grupką wystąpiła pani Regina Pawlak, mająca w Węgorzynie sklep, która zaoferowała kamizelkę w kolorze granatowym z czerwoną stebnówką (obszyciem) i tarczą. Ponoć ma kosztować 58 zł.
Protokół z tego spotkania dumnie głosi, że „Dyrekcja, rodzice oraz uczniowie ustalili wzór mundurków szkolnych... Zakup z sklepie p. R. Pawlak”. Ile przedstawiono projektów mundurków do wyboru, ilu rodziców było za tym rozwiązaniem, ilu przeciw lub się wstrzymało – nie wiadomo, bo tego w protokole już nie ma. Może zdecydowało 5 osób, a może 4?
Gdy wiadomość dotarła do innych, wywołała poruszenie. 20 czerwca do dyrektora szkoły wpłynęło pismo prawie 30 rodziców, którzy zaprotestowali przeciwko takiemu sposobowi decydowania („przez zaledwie kilkoro rodziców) i wnieśli o ponowne zwołanie zebrania, przedstawienie szerszej gamy wzorów, producentów oraz cen. Zebranie odbyło się na drugi dzień. Tym razem na spotkaniu pojawiło się 14 rodziców z gimnazjum i 15 z ostatniej klasy podstawówki, których dzieci od września trafią do gimnazjum i te mundurki będą nosić. Okazało się, że nie mają prawa głosu, więc opuścili zebranie. Przewodnicząca Rady Rodziców pani Marzena Uliasz miała stwierdzić, że nie będzie prowadzić zebrania, bo mundurki już zostały wybrane. Dyrektor Elżbieta Gębka też niewiele miała do powiedzenia, nie przedstawiając nowych wzorów. W ogólnym rozgardiaszu coś tam podjęto, ale do końca nie wiadomo co. Protokołu z głosowań też nie ma. Milcząco uznano, że obowiązują mundurki wybrane przez kilkoro rodziców na pierwszym spotkaniu. Wzór mundurków należy określić do 30 czerwca. W ubiegłym tygodniu zakończono rok szkolny i wszyscy rozeszli się do domów. Uznano, że jak było jakoś przez tyle lat, to może jakoś będzie przez następne.
W tym przykładzie jak na dłoni widać, że przecież nie chodzi o mundurki. Chodzi o jakość lokalnej demokracji i wdrażanych procedur. Lata mijają, a jakoś wdrożyć ich nie można, choć są proste jak budowa cepa.
Należało o zebraniu powiadomić wszystkich członków Rady Rodziców lub poszerzyć spotkanie o osoby zainteresowane, powiadomić rodziców i dopuścić ich do głosowania w tak żywotnej dla nich sprawie. To oni będą płacić i ubierać swoje dzieci. Przygotować kilka wzorów mundurków do wyboru, zapytać kilka firm o ofertę i cenę i przedstawić je na zebraniu. Przeprowadzić dyskusję, poddać pod głosowanie, spisać protokół i... to wszystko. Tak prosta rzecz okazała się niewykonalna. Czego w takim razie uczy szkoła, która sama nie potrafi nauczyć się prostych procedur dotyczących wspólnego wypracowywania decyzji? Może nie dzieciom, a dorosłym te mundurki założyć i dać kilka lekcji wychowania obywatelskiego, by wiedzieli, że lekceważenie takich „drobnych” spraw to lekceważenie własnego państwa, własnego samorządu, innych ludzi. A na tym niczego się nie zbuduje. KAR