Krótka historia breakdance’u – taniec ten narodził się w dzielnicy Nowego Jorku – Bronxie. Zapoczątkowany został przez James’a Brown’a w latach sześćdziesiątych. Początkowo były to zwyczajne wygibasy. Tańcem tym interesowali się głównie mieszkańcy gett, którzy podczas prywatek wyginali się w rytm muzyki. Z czasem break zaczął ewoluować dzięki tancerzom z Brooklynu, dochodziły coraz to nowsze figury, włączono w taniec pracę nóg, przyszedł czas na style.
Zaczęły powstawać ekipy, które rywalizowały między sobą. Do Polski breakdance dotarł później, a dokładniej w roku 1984. Stało się to za pomocą mediów, które zaczęły się bardzo interesować tym tańcem. Podczas trwania programu telewizyjnego “Jarmark” puszczono kilka teledysków zagranicznych grup i od tamtej pory wszystko potoczyło się bardzo szybko. Pierwszy turniej miał miejsce już rok później. W chwili obecnej w Polsce jest wiele szkółek zajmujących się nauką breakdance’u, jednak z pewnością większość osób zaczynała tańcząc w piwnicach czy klubach osiedlowych.
Taniec ten budzi podziw wśród ludzi. Niewątpliwie umiejętność tańczenia breakdance’a jest wielką sztuką.
TPD - Możesz opisać początki breakdance’u w Drawsku?
Michał Bluj - Pierwsze tańczące osoby w Drawsku to Arek Szczygieł, Robert i Tomek Kryla. Oni przywieźli to tutaj z Koszalina. Ja wkręciłem się w to dzięki swoim braciom, którzy tańczyli w klubie osiedlowym. Namawiali mnie do tego i zabierali ze sobą na treningi. Z początku nie chciałem trenować, ale wyszło tak, że tańczę do dzisiaj. To było osiem – dziewięć lat temu. Mój pierwszy poważny występ miał miejsce w parku, miałem wtedy jedenaście lat.
TPD - Dużo musiałeś trenować, żeby opanować podstawy i żeby efekty Twojej pracy były widoczne? Ile czasu poświęcasz na treningi i co robisz, żeby być w dobrej formie?
MB - Po roku treningów już coś tam umiałem, po dwóch latach było coraz lepiej. Miałem parę momentów, że zastanawiałem się nad kontynuowaniem tego, co robię, szczególnie, jak rozpadła się ekipa no i oczywiście na samym początku. Na szczęście jakoś to przetrwałem i tańczę dalej. Mam zamiar robić to jak najdłużej, dopóki organizm mi na to pozwoli.
Staram się trenować jak najczęściej. Czyli na tyle, na ile pozwalają mi czas i warunki. Obecnie dwa razy w tygodniu. Czasami więcej, jak na przykład jadę do kolegów ze Złocieńca lub gdzieś indziej, to tam też trenuję. Nieraz ćwiczę rzadziej, wiadomo, że trzeba robić sobie przerwy. Ogólnie w tygodniu ćwiczę do dziesięciu godzin. Staram się regularnie trenować, jem odżywki na stawy itp. Prowadzę zdrowy tryb życia.
Uczę się w technikum żywienia i dzięki wiedzy, którą stamtąd wynoszę wiem jak dobrze się odżywiać. Ponadto uprawiam dużo sportu, staram się żyć aktywnie. Gram w piłkę nożną, czasami biegam.
TPD - W jaki sposób taniec wpływa na Twoje życie? Zmienił się Twój sposób patrzenia na to co robisz od momentu, w którym zaczynałeś do chwili obecnej?
MB - Ma na nie bardzo duży wpływ. To jest część mojego życia.
Moje myślenie zmieniło się pod wpływem tańczenia. Moje całe życie się na tym opiera. Poza tym dzięki temu zarabiam pieniądze, ale nie robię tego głównie dlatego. Po prostu to jest jakiś sposób na życie. To jest coś, dzięki czemu nie stoczyłem się jak wielu młodych ludzi, nie piję win pod sklepem. Daje mi to motyw przewodni w życiu.
Jak zaczynałem tańczyć, nie kręciło mnie to za bardzo. Z biegiem czasu zmieniłem swoje nastawienie i zaczęło mi się to podobać. Natomiast teraz to jest już we mnie, nie potrafię inaczej żyć. Nie wyobrażam sobie tego co będzie, kiedy nie będę mógł już tańczyć. Obym mógł to robić długo, jak najdłużej. Mam nadzieję, że jak już nie będę na tyle sprawny, żeby tańczyć, to chociaż będę mógł kogoś uczyć, przynajmniej podstaw. Moją zasadą jest przekazywanie moich umiejętności innym i uczenie się od innych. I trwać w tym tańcu do końca.
TPD - W tańcu wzorujesz się na kimś, czy jest to Twój własny styl? Czego jest w nim najwięcej? Jaka figura była dla Ciebie najtrudniejsza do nauczenia się i jakie lubisz robić najbardziej?
MB - Mam własny styl, jednakże jest parę osób, które wnoszą coś w mój taniec. Osoby te znaczą coś dla mnie, wzorowałem się na nich kiedyś. Teraz wyrobiłem swój styl. Najwięcej jest z pewnością ekspresji, na czym zresztą każdy styl się opiera. Staram się wprowadzić w niego jak najwięcej życia. Chcę i staram się być po prostu dobry w tym, co robię.
Breakdance jest podzielony na dwie kategorie – style i figury. Ja trzymam się figur.
Najtrudniejszą do wykonania figurą (dla mnie) jest airtwist (twisty). Do tej pory się go nie nauczyłem, a uczę się już dłuższy czas. Co prawda zrobię go pojedynczo - robię raz i przechodzę na inną figurę, ale nie doszedłem do takiej wprawy, żeby zrobić go kilka razy pod rząd. Jeszcze pewnie trochę będę musiał potrenować, żeby mi się to udało.
Oprócz tego praktycznie wszystkie figury jakie występują w tym tańcu opanowałem.
Ulubione to headspin (kręcenie się na głowie), butterfly (tomasy) i backspin (tzw. bączki), ale ogólnie lubię robić wszystkie figury, bardzo lubię je łączyć, zresztą na tym polega powermoves, czyli ta kategoria, w której ja się lubuję. Pojedynczych nie lubię za bardzo robić, chyba, że headspin’a, bo mogę kręcić się na głowie półtorej minuty.
TPD - Jak często jeździsz na pokazy? Gdy występujesz, to masz już gotowy układ, czy raczej idziesz na tak zwany żywioł? Czy masz jakieś osiągnięcie, z którego jesteś dumny najbardziej?
MB - Na to nie ma reguły. Czasami w miesiącu mam osiem, dziesięć pokazów, a czasami żadnego.
Są takie pokazy, na których muszę mieć gotowy układ, ale są też i takie, w których to tylko ode mnie zależy co pokażę. Najbardziej cieszę się z tego, że nie zrezygnowałem z tańczenia. W Drawsku była kiedyś spora grupa tańczących osób, z czego już niestety praktycznie wszyscy zrezygnowali, a ja trwam w tym dalej. Oprócz mnie jest tylko parę młodych osób, które też coś tam próbują robić. Moim największym osiągnięciem jest to, że tańczę dalej.
TPD - Czy Twoim rodzicie mieli kiedykolwiek jakieś pretensje, sprzeciwy o to, że ich syn uprawia sport, w którym nie trudno o jakieś urazy? Miałeś już jakieś kontuzje?
MB - Nie pamiętam czy mieli coś przeciwko, bo zaczynałem dawno temu. Ale pewnie cieszyli się, że mam jakąś pasję. Czasami ojciec mówi mi po prostu, żebym uważał na siebie, ale ogólnie cieszą się z tego, że robię coś, co mi się podoba, a ponadto mam z tego pieniądze. Najpoważniejsza kontuzja jaką miałem do tej pory to kontuzja barku, zresztą do dzisiaj mam z nim problemy. Jeżeli chodzi o inne uszczerbki na zdrowiu to zdarzały się naderwania mięśni, obtarcia.
TPD - Utożsamiasz się z innymi elementami hip-hop’u oprócz breakdance’u? Jaką muzykę preferujesz do tańca?
MB - Taniec jest dla mnie najważniejszym elementem, jednak lubię malować i dosyć dobrze mi to wychodzi. Czasami też freestyle’uję.
Co do muzyki, to jest to przeważnie funky, czasami breakbeat’y i trip-hop.
TPD - Masz marzenia, cele związane z tym, co robisz?
MB - Moim marzeniem jest dołączenie na dłuższy czas do jakiejś poważnej grupy, żeby zżyć się z nimi, bo na razie nie mam żadnej poważnej oprócz paru młodych osób, które uczę tańczyć. Oprócz tego na pewno chciałbym pojechać na jakieś większe zawody i może nawet je wygrać, chociaż niekoniecznie.
TPD - Co to za młodzież, którą uczysz tańczyć? Breakdance budzi podziw wśród ludzi go oglądających, pewnie wielu z nich zastanawia się czy jest to w rzeczywistości takie trudne do wykonania? Masz jakieś rady dla początkujących b-boys i b-girls?
MB - Uczę parę młodych osób, trójka z nich to gimnazjaliści, a dwóch uczy się w podstawówce.
Mam nadzieję, że jak wyjadę z Drawska na studia, jeżeli się na nie dostanę, to oni będą kontynuować tak jak ja breakdance i że ich ekipa nie rozpadnie się tak jak moja.
Nie podlega to dyskusji, że taniec ten nie jest łatwy. Jednemu przychodzi zrobienie jakiejś figury łatwiej, a nad inną będzie męczył się dłużej. Breakdance jest tańcem mającym w sobie wiele elementów akrobatyki. Trzeba poświęcić na treningi naprawdę dużo czasu, jeżeli chce się cokolwiek opanować.
Młodym ludziom poradziłbym, żeby się nie zniechęcali. Początki zawsze są ciężkie i muszą o tym pamiętać. Jest to bolesny taniec i można się nabawić wielu kontuzji, czego nikomu nie życzę. Mimo wszystko jeżeli ktoś lubi to robić, niech się nie poddaje, nawet jeżeli z początku nie jest łatwo, a nigdy nie jest, trzeba dużo trenować, żeby coś osiągnąć.
Oprócz tego muszą oczywiście dużo się rozciągać, bo to jest podstawa.
TPD – Dziękuję za rozmowę (aem)