(ZŁOCIENIEC. ) Pięciu księży Zmartwychwstańców w niedzielę 20 maja w Złocieńcu miało swój wielki, identyczny Jubileusz. Pięćdziesięciolecie święceń kapłańskich.
Wierni podjęli Szanownych Jubilatów w świątyni Maryi Wniebowziętej. Pół wieku kapłańskiej służby i aż pięciu pod jednym dachem. Razem dwieście pięćdziesiąt lat pełnienia powołania. Tak trzeba liczyć – życie naszych księży pod tym niebem po wojnie światowej trzeba liczyć zwielokrotnione.
Stalinowskie szykany, późniejsze niby odwilże, w czasie których szkołom wydarto lekcje religii, a uczniom ich księży katechetów. Kto pamięta lekcję, w czasie której zawsze odbywała się religia, a którą ze szkół zabrano? Kto pamięta katechizmy z opowieściami księdza snutymi na kanwie Księgi Rodzaju? Mojżesza jak żywego? Gorejący krzak? Dekalog na nowe narodziny w ławce szkolnej z otworem na kałamarz?
Tamtej pustki w szkole w życiorysach wielu nie zapełniło nic. Kiedy wydawało się, że dyktatura lada moment w miejsce mózgu włoży coś wedle swego pomysłu, owa dyktatura nagle upadła. Mieliśmy wtedy już po kilkadziesiąt lat od tamtych lat w szkole siedmiu, ośmiu, dziewięciu, kiedy religia wróciła do szkół. Do naszych szkół, lecz już bez nas w nich. Wróciła do takich, jak my wtedy.
Byli tu tacy, którzy przeciwko powrotowi Pan Boga do szkół pod polskim niebem protestowali. To ci, którzy zawsze wiedzą, co trzeba włożyć do głowy człowiekowi, by ten był szczęśliwy. Owe pomysły kończyły się ostatnio obozami koncentracyjnymi, faszyzmem, bolszewizmem, stanem wojennym.
Pięćdziesiąt lat kapłaństwa. Owi księża to ci sami, których wówczas z mojej szkoły wygoniono, a szkołę nazwano szkołą tysiąclecia. Tysiąca lat chrześcijańskiej Polski w tamtych szkołach też nie świętowano.
Jeden z księży mówiący do nas w kościele Maryi Wniebowziętej tylko delikatnie napomknął o męce kościoła w swojej Polsce. O męczeństwie tylu jego księży. O Naszym Papieżu, który stał się zwieńczeniem związku nas wszystkich zanurzonych w historii z największym jej sensem. Jakże wielka, olbrzymia była to uroczystość, bo w ogóle okazało się, że może się odbyć, że księża ocaleli, że na uroczystej Mszy świętej pojawili się tamci, z tamtych czasów wyganiania ze szkół Boga uczniowie.
Nie sposób było tym razem tak normalnie wyjść z kościoła. Czułem, że ktoś mi towarzyszy. Jakże głęboko poczułem tę obecność. Zdałem sobie sprawę, że ten ktoś towarzyszył mi zawsze, tylko nie zawsze ja byłem zdolny do odczucia tej obecności. Trzeba było dla takiego żuczka, jak ja, aż takiego Jubileuszu.
Ostatnie słowa skierowane do nas w świątyni były o naszym Andrzeju Klimaszewskim, świętej pamięci księdzu Zmartwychwstańcu, uczniu Szkoły Podstawowej nr 2, na koniec siódmej B, później słuchaczu Technikum Ekonomicznego, a jeszcze później w seminarium duchownym w Krakowie. Nie ma śp. Andrzeja wśród nas. Zawsze jest tak, że zawsze kogoś zabraknie. Jak gdyby w takich nieobecnościach był największy, niedocieczony dla nas sens, ale że sens, to rzecz dla wielu pewna.
Pięćdziesięciolecie posługi kapłańskiej obchodzili księża: ksiądz Jan Dybowski CR, ksiądz Lucjan Krawiec CR, ksiądz Bolesław Micewski CR, ksiądz Kazimierz Linkiewicz CR, ksiadz Jan Banek CR. T. Nosel