(ŁOBEZ) Umowa z wodociągami wraz z taryfami za wodę ponownie stała się przedmiotem obrad radnych. Wczoraj o godzinie 16:00 zebrała się komisja budżetowa, w celu analizy sprawozdania finansowego PWiK i porównania go z kosztami ponoszonymi przez zakład zawartymi we wniosku taryfowym.
Czynsze w wysokości umorzeń
Radnych zainteresowała kwestia niezgodności planów dotyczących kosztów ponoszonych na poszczególnych wodociągach w stosunku do rzeczywistości.
- Czym jest spowodowana różnica między wysokością zaplanowanych kosztów, a rzeczywistością? Dlaczego w poszczególnych wodociągach występują różnice w czynszach? - pytała radna Krystyna Bogucka.
- Ustaliliśmy z burmistrzem, że czynsze w 2006 roku odpowiadać będą wysokości 100% umorzenia za wodę i 10% umorzenia za ścieki. Tą wartość dzielimy na metr i wychodzi nam średnia stawka czynszu. Dopóki jest jedna taryfa na wszystkie wodociągi, dopóty takie różnice będą występować. Ta stawka dotyczy każdego wodociągu. Jeżeli mamy nadwyżkę na Łobzie, a mniej na wsiach, to znaczy, że Łobez de facto utrzymuje pozostałe wodociągi – odpowiadała księgowa firmy Teresa Gajdamowicz.
- „Ustaliliśmy z burmistrzem” - jak to się ma do prawa i na podstawie jakiego przepisu dokonano tych ustaleń? – zapytał radny Leszek Gajda.
W odpowiedzi księgowa powołała się na rozporządzenie ministra dotyczące ustalania taryf. Takie ustalenia zarząd gminy poczynił jeszcze za rządów Haliny Szymańskiej. W czasie dyskusji okazało się jednak, że w urzędzie trudno znaleźć taki dokument.
Nie ten bilans
- Taryfy planowane są na podstawie roku poprzedniego, tymczasem bilans dotyczy 2005 roku – to jest robienie „wody z mózgu” – rozpoczął kolejny wątek radny Leszek Gajda. – Nie dysponujemy danymi, które moglibyśmy porównywać.
- Kiedyś ustalanie taryf rozpoczynało sie od 1 stycznia i wtedy możliwe było oparcie się o taryfy – wtrącił wiceburmistrz Ireneusz Kabat.
- Sugeruję, by w przyszłym tak pokierować pracami przy ustalaniu stawek, by dane o kosztach odnosiły się do bilansu. Pan burmistrz ma od tego fachowców w urzędzie – zawnioskował radny Gajda.
Ile razy odczytywać licznik
- Plan finansowy zakłada 7 tys. zł na odczyt liczników, tymczasem wodociągi odczytały liczniki za 12 tys. zł. Skąd ta różnica? – pytała radna Elżbieta Kobiałka.
- Plan zakładał takie koszty, ale w ciągu roku mieliśmy wiele odczytów nieuwzględnionych w nim – odpowiadała księgowa firmy. – W ubiegłym roku powstało 140 nowych wspólnot mieszkaniowych, z którymi zawieraliśmy nowe umowy i prowadziliśmy nowe odczyty.
Wyjaśnienia księgowej nie przekonały jednak radnych, którzy zapowiedzieli, że w razie odrzucenia przez wojewodę uchwały o nieprzyjęciu stawek i tym samym wejściem ich w życie, wprowadzą zmiany w regulaminie i określą dokładnie częstotliwość odczytu liczników. Przewodnicząca zapowiedziała również, że w razie odrzucenia uchwały przez wojewodę, sprawa trafi do sądu.
Koszty alokacji
W dyskusji powrócił też wątek pozytywnego zaopiniowania przez burmistrza stawek taryfowych. Radni tym razem poddali krytyce działania urzędu. Taryfy przedłożone zostały burmistrzowi w trzech lub nawet czterech wersjach. Radni zwrócili uwagę na brak konkretnego wyjaśnienia uzasadniającego taki, a nie inny wybór. Po raz kolejny powróciła również kwestia kosztów ogólnozakładowych włączanych w cenę wody. Zakład ma prawo bowiem zaliczyć sobie pewną część kosztów swojej ogólnej działalności w koszty wyprodukowania wody i odprowadzenia ścieków. Do niedawna 20% kosztów przenoszono w koszty wyprodukowania wody. Z zapisem tym jeszcze w poprzednim roku nie zgadzał się radny Henryk Stankiewicz, wnioskując o jego zniesienie.
Gmina po kontroli przeprowadzonej w PWiK przez Mirosława Solę, ustaliła z zakładem zapis o 19% kosztów. Ze sprawozdań finansowych wynika jednak coś zupełnie innego. W 2003 roku koszty ogólnozakładowe spółki wyniosły 17,6%, w 2004 – 16,85, w 2005 – 17,3%, natomiast w 2006 (w oparciu o ten rok sporządzono stawki) koszty ogólne zakładu związane z wyprodukowaniem znalazły się na poziomie 16,75%.
- Burmistrz u progu swojej kadencji zapewniał, że każdą złotówkę będzie przed jej wydaniem oglądał z czterech stron – komentowała sprawę radna Helena Szwemmer. – Po kontroli przeprowadzonej przez Mirosława Solę ustalono, że zakład może sobie wpisać 19% kosztów, tymczasem ze sprawozdań wynika, że tak nie jest. Gmina straciła ponad 30 tys. zł, których nikt nie obejrzał nawet z drugiej strony.(gp)