(ZŁOCIENIEC) Czwarty z kolei sparing, tym razem u siebie, rozegrał Olimp Złocieniec. Trzy poprzednie u przeciwników, w Drawsku Pomorskim, w Czaplinku i w Świdwinie – przegrał.
Tym razem, goszcząc Spójnię Świdwin w drodze rewanżu, srodze się jej za porażkę zrewanżował wygrywając aż 5:0. Skład był oparty na Michale Liszko w bramce. Na Andrzeju Bębasie w środku obrony, na Mariuszu Wojciechowskim w środku pomocy i na Krzysztofie Leoniewskim i Tomaszu Duszy w napadzie. Trener, Kazimierz Chojnacki, posiłkował się też wieloma innym zawodnikami, w tym i takimi, których bardzo niedużo czasu dzieli od niedawnego debiutu w seniorach.
Biało - zieloni nie pokazali niczego szczególnego. Na tle słabiutko grającej Spójni ich zaczepne akcje, a przynajmniej niektóre z nich, mogły się nawet podobać, ale – powtórzmy – Spójnia w Złocieńcu była słabiutka.
Tylko niektórzy z zawodników Olimpu są już w miarę dobrze przygotowani do gry. Niestety, nieliczni. U większości z łatwością dopatrzyliśmy się poważnych braków w przygotowaniu ruchowym, nie mówiąc już o panowaniu nad piłką, sprawach szybkościowo – startowych czy wytrzymałościowych. Do początku rozgrywek jednak jest jeszcze nieco czasu. Dodatkowy kłopot, to praktycznie tylko jeden w pełni sprawny bramkarz.
Spójnia, w porównaniu z drużyną, która nie tak dawno jeszcze pukała do bram czwartej ligi, to szczątki i tamtej drużyny, i tamtej atmosfery sportowej w Świdwinie. Wraz ze zmieniającą się historyczną rolą takich miasteczek, jak Złocieniec i Świdwin, bardzo głębokie zmiany zachodzą i w ich światkach futbolowych. Wszystko leci w dół na łeb, na szyję.
W Złocieńcu na dokładkę, jeśli w Olimpie dopuści się do degradacji zespołów młodzieżowych, to będziemy świadkami wręcz upadku Klubu, co – jak mówi się o tym w mieście głośno, jest bardzo bliskie. Aby nie dochodziło do podobnych zdarzeń, był czas na pomyślenie o tym przynajmniej dwa lata temu. Czas, który upłynął od tamtych chwil – pamiętne zebranie w Klubie – oby nie okazał się czasem straconym.
Tadeusz Nosel