Minął zaledwie tydzień, gdy w ostatnim wydaniu napisałem, co myślę o aferze „koperkowej” związanej z poszukiwaniem Stanisława Antczaka nazwanego przez media Snajperem. Zaledwie tydzień wystarczył, by temat znikł z gazet, a zastąpiła go następna afera zwana „Doliną Rospudy”.
Kilka dni wystarczyło, by wszystkie spostrzeżenia zawarte artykule o Snajperze zostały zweryfikowane przez... samo życie. Oto pojawili się prawdziwi gangsterzy, którzy z zimną krwią zamordowali i okradli właściciela kantoru i jego syna w Myślenicach. Gdy za „naszego Stacha” wyznaczano jakieś marne kwoty nagrody za ujawnienie, to burmistrz Myślenic od razu przeznaczył na to 100 tys. zł. 20 tys. do 100 to jak 1 do 5. To najlepsza skala porównawcza Snajpera z tamtymi przestępcami. Jednak skala medialnego rozgłosu jest odwrotna; 5 do 1. Na pytanie – dlaczego tak się dzieje, trzeba szukać odpowiedzi sięgając do korzeni narodzin mediów w III RP. Dzisiaj, po 17 latach, jeżeli ktoś nie pamięta jak one powstawały lub nie nauczył się przez te lata analizować uważnie ich treści, może dawać się codziennie uwodzić i zwodzić produkowanym aferom i będzie ich dobrowolną ofiarą. Emocje powodują, że przestajemy myśleć racjonalnie. Stajemy się ofiarami medialnych manipulacji, gdy media grają naszymi emocjami z pominięciem faktów; gdy te emocje wywołują, potęgują i kierują w określonym kierunku, by załatwić w ten sposób sobie wiadome interesy. Emocje nie wywiedzione z faktów nie pozwalają dotrzeć do prawdy. Każda więc publiczna dyskusja powinna zaczynać się od ustalenia faktów w danej sprawie, które następnie można interpretować. Nie są problemem demokracji skrajne poglądy, bo ludzie mają odmienne zdania, byle by tylko opierały się one na faktach i wiedzy. Do absurdu doprowadzono badania opinii publicznej, gdy zaczęto pytać respondentów, czy wierzą w to, że - i tu pada pytanie dotyczące jakiejś społecznej kwestii.
Mam wrażenie, że panująca od kilku miesięcy medialna wrzawa i tworzenie afer to konwulsje III RP. Konwulsje powodują, że robi się je coraz bardziej prostacko i nawet nie próbuje się już ukryć tych „grubych nici”, którymi się je szyje.
Weźmy na przykład tzw. seksaferę; skandal wywołuje Gazeta Wyborcza i przez miesiąc relacjonuje jej przebieg, a gdy wychodzi na jaw, kto był jej inicjatorem i o co chodziło (- rozwalimy koalicję i będziemy budować partię z Rokitą i Płażyńskim) gazety nagle milkną i przerzucają się na Rospudę. Po drodze wychodzi na jaw, ilu facetów zostało przebadanych na ojcostwo córki Anety K., ale żaden dziennikarz nie idzie tym tropem. Aneta K. jest oczywiście dla gazet bohaterem pozytywnym. Aż prosi się, by zrobić o niej spory artykuł, spróbować dociec tego ojcostwa, ujawnić prawdę i kłamstwa w tej sprawie, ale nikt się tego nie podejmuje. Gdy pojawiają się najciekawsze informacje, sprawa zostaje wyciszona.
Konwulsje III RP wchodzą w etap końcowy po ujawnieniu raportu o WSI. Raport zostaje zbyty milczeniem. W niektórych gazetach zaledwie jego krótkie omówienia, bez dotykania najciekawszych spraw. Kto zna jego zawartość? Co robi prasa, która powinna przedstawić ujawnione w nim fakty, które odsłaniają patologie III RP, a więc pokazują jakiś fragment obrazu Polski, w której żyjemy teraz, bo zapoczątkowane wtedy procesy społeczne i gospodarcze nie zniknęły wraz z opublikowaniem tego raportu i bez zrozumienia ich nie jesteśmy w stanie rozumieć tego co się dzieje. To tak jakby udawać, że skończone przez nas szkoły nie miały wpływu na nasze dalsze życie tylko dlatego, że skończyliśmy je dawno temu.
Więc żeby nie roztrząsać raportu zajęto się Rospudą. Już po tygodniu była społeczna histeria, a ja nadal nie mogłem dowiedzieć się, o co chodzi. Owszem, dowiedziałem się, jak żyją ekolodzy, jak śpią, jak gotują, jakich kuchenek używają, jak wchodzą na drzewa, ale nic o meritum sprawy. Do dzisiaj nie wiem, ilu ludzi zginęło na drodze w Augustowie; „około” to można liczyć mrówki, ludzi nie powinno. Niestety, wyznawany prymat życia zwierząt nad życiem ludzkim skutecznie odpycha od działań takich pożal się Boże ekologów. Będą tam siedzieć do marca, bo później zaczyna się okres ochronny ptaków. Okresu ochronnego na ludzi nie ma, więc ciężarówki nadal będą mogły zabijać przechodniów w Augustowie.
W ostatnich dniach zaczęły w końcu docierać jakieś fakty; a to, że na trasie „ekologicznej” trzeba wyburzyć domy, a to, że i tak będzie przecinać rezerwat itd. Gazety nie będą czekać na ujawnienie całej prawdy o Rospudzie, bo mogłaby okazać się inna, niż nam wmawiały. Już przeskoczyły i „wałkują” arcybiskupa Petza.
Mając to wszystko na względzie trzeba do tego podchodzić spokojnie. To tylko przedśmiertne konwulsje III RP w wersji medialnej. Jej wersja wojskowa właśnie się skończyła.