(BEŁCZNA - KLĘPNICA) W miniony piątek w Bełcznej zorganizowano drugie spotkanie poświęcone powstaniu elektrowni wiatrowych w pobliżu Klępnicy. Przyszło na nie więcej mieszkańców, obecni była także większość radnych z przewodniczącą rady na czele. Spotkaniu przewodniczyła kierownik gminnego wydziału ochrony środowiska Ewa Ciechańska. Spotkanie to okazało się bardziej merytoryczne i głos w nim zabrali również zwolennicy umiejscowienia fermy wiatrowej na terenie Klępnicy
- Do 2010 roku Polska powinna produkować w myśl polityki unijnej 7,5% energii odnawialnej – stwierdziła, rozpoczynając spotkanie – Udział energii pochodzącej z energii wiatrowych powinien wynosić do tego roku 30%. Mimo, że jest ona relatywnie droższa, nie ma jednak problemu z jej sprzedażą. Przedsiębiorstwa dostarczające energię elektryczną mają obowiązek wykupywania energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych, w przeciwnym razie płacą składki na Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Od rozwoju energii wiatrowej nie ma więc odwrotu - podsumowała swoje wystąpienie.
Studium bez ptaków
Ewa Ciechańska przedstawiła również historię zmian w zagospodarowaniu przestrzennym gminy. W 2000 roku zgłosił się do gminy inwestor planujący postawienie wiatraków. Zmieniono wówczas studium w Bełcznej, w Klępnicy na granicy z Reskiem, w Karowowie na granicy z Radowem Małym. Teren w Klępnicy okazał się za mały i inwestor wystąpił o zwiększenie terenu, uwzględniającego możliwość budowy farmy wiatraków. Firma zapłaci za nowe studium, sfinansować ma również za studium dotyczące rozbudowy cmentarza. Inwestor przystąpi jednak do procedur związanych z budową dopiero po opracowaniu planu miejscowego, który opierać się będzie na wspomnianym studium
Najwięcej dyskusji wywołało studium przygotowane przez architekt Iwonę Klimek–Łukaszewską.
- Czy studium zaopiniował wojewódzki konserwator przyrody? – pytała jedna z letników Grażyna Powąska–Trukszyn. – Czy przygotowano operat dotyczący pogorszenia się warunków naturalnych?
- Wojewódzki konserwator przyrody Maciej Trzeciak zaopiniował je pozytywnie, jeszcze przed wyłożeniem go do publicznego wglądu – stwierdziła projektant – W przypadku takiej inwestycji operat nie jest wymagany. Na tym etapie przygotowywane jest opracowanie ekofizjograficzne.
W opracowaniu tym nie znalazła się informacja o wpływie wiatraków na przeloty ptaków. Szczecińscy letnicy zarzucali też brak odpowiednich kompetencji autorowi opracowania ekofizjograficznego.
- Konserwator zaopiniował projekt studium pozytywnie wraz z opracowaniem fizjograficznym – kierownik Ciechańska odpierała zarzuty.
Gmina ma opracowaną waloryzację przyrodniczą, według której korytarze przelotu ptaków na tym terenie się nie znajdują. Waloryzację wykonano na zlecenie wojewódzkiego konserwatora przyrody jeszcze w 1999 roku. Część zebranych zwróciła uwagę na jej nieaktualność.
- Wniosek ten trafił do konserwatora przyrody. W jego gestii leży zlecenie opracowania nowej waloryzacji. Nie stwierdził jednak, że jest to konieczne – odpowiadała Iwona Klimek.
Monitoring wpływu wiatraków na ptaki prowadzony jest dopiero po ich postawieniu i dopiero wtedy okaże się, czy energetyczna inwestycja ma wpływ na lokalną faunę.
Ile wiatraków?
Plany inwestora przedstawił jego przedstawiciel Krzysztof Łepkowski z Reska. Firma planuje postawienie w pobliżu Klępnicy 17 wiatraków, o maksymalnej wysokości 80 metrów. Wirnik takiego wiatraka ma mieć maksymalnie 77 metrów średnicy. Wirniki mają być pomalowane matową farbą, co ma rozwiązać problem tzw. efektu disco, często występującego w starszych konstrukcjach tego typu. Wątpliwości zebranych wzbudziła taka ilość wiatraków zgromadzonych w jednym miejscu.
- To wcale nie jest tak dużo – stwierdziła przewodnicząca rady Elżbieta Kobiałka – W Kobylnicy stoi 50 wiatraków, w Kopaniewie jest 30. Musimy zdecydować się, czy chcemy nadal bazować na trującej środowisko energii konwencjonalnej, czy też wybierzemy energię odnawialną – dodała.
- Nie planujemy zwiększenia ich liczby. Przedstawione przeze mnie dane są wymaganiami, jakie mieć będziemy wobec firmy, która dostarczać będzie nam wiatraki. Nie oznacza to wcale, że będzie ich tam 17 – przekonywał przedstawiciel firmy.
Ich liczba zależeć będzie od wyników przeprowadzonych na miejscu badań geologicznych i opracowania planu miejscowego. To czy powstaną tam wiatraki zależy też od postawy prywatnych właścicieli wspomnianych terenów
Korzyści gminy
- Gmina otrzymywać będzie podatek od budowli, w wysokości 2% jej wartości. Nie oznacza to jednak, że otrzyma podatek od całej budowli. Firma będzie płacić za fundamenty i być może za maszt, na pewno nie za turbinę. Wpływy z tego tytułu mogą wynieść nawet 1 milion zł rocznie – mówiła Ewa Ciechańska.
Letnicy kontra mieszkańcy
W dyskusji pojawiło się również różnice dotyczące kwestii wiatraków między częścią mieszkańców Bełcznej i Klępnicy, a szczecińskimi letnikami. Stanowisko części mieszkańców, wyrażone w opublikowanym w zeszłym tygodniu na naszych łamach liście, przedstawione zostało również na tym spotkaniu . Pod adresem właścicieli działek padły zarzuty niedbania o lokalne środowisko, a nawet o zanieczyszczanie jeziora. Do porozumienia dla wspólnych korzyści nawoływał Jan Mac.
- Decyduję się mówić w imieniu właścicieli gruntów. Dla nas te korzyści będą niewielkie. Mówi się tutaj o rekreacyjnych walorach tego terenu, a nie zapominajmy, że gmina sprzedając w ten sposób zakwalifikowane działki, pominęła środowisko rolnicze. Skorzystają na tym zarówno mieszkańcy, jak i letnicy ze Szczecina. Możecie mieć w wyniku tej inwestycji lepszą infrastrukturę i czystsze jezioro. Powinniśmy wspólnie popracować nad tym, by wymusić na inwestorze jak najlepsze dla nas warunki.
Decyzja o podjęciu zmian w planie zagospodarowania przestrzennego nastąpi nie wcześniej jak pod koniec marca. Część radnych jest juz chyba za i po podjęciu uchwały inwestor będzie mógł przystąpić do uzyskiwania odpowiednich pozwoleń i decyzji. Pierwsze wiatraki staną w Klępnicy w 2009 roku. Firma planuje także wybudowanie ferm wiatrowych w Łosośnicy i w gminie Brzeźno w powiecie świdwińskim.
Warto też porównać jak sytuacja ta przedstawiała się w innych gminach. W gminie Wolin inwestycja ta też wywoływała sporo kontrowersji. Protestowali głównie mieszkańcy Zagórza, którzy domagali się oddalenia wiatraków o 1,5 kilometra. 15 wiatraków stanęło 500 metrów od zabudowań wioski.
- Prowadzony monitoring wpływu wiatraków na ptaki nie wykazał żadnych większych strat – mówi Bolesław Sobczak, inspektor ds. budownictwa w wolińskim magistracie – pojawiły się jednak problemy z hałasem i zakłócenia w odbiorze telewizji, części osób jednak inwestor wstawił nowe okna i odpowiednie żaluzje. Nie mamy teraz żadnych głosów o szkodliwym oddziaływaniu farmy wiatrowej na lokalne środowisko.(gp)