RUROCIĄG MOSKWA - BERLIN KRĘGOSŁUPEM UNII NIEMIECKO - ROSYJSKIEJ
W Polsce wielka radość z klęski. Zaplanowana polityka wobec chorych Polaków nikogo nie zaskakuje.
Dwa wydarzenia z ostatnich dni przykuły mą uwagę jako reportera Tygodnika. Pierwsze – srebrny medal polskich piłkarzy ręcznych na Mistrzostwach Świata w Niemczech, i drugie – larum wokół sytuacji polskich szpitali. Zacznijmy od sportu.
JUŻ WIADOMO DO JAKICH ŚRODOWISK PRZYNALEŻĄ POSZCZEGÓLNE STACJE TELEWIZYJNE
Obserwowałem pracę wszystkich możliwych stacji telewizyjnych zachodząc w głowę, dlaczegóż to mam cieszyć się ze sromotnie przegranej walki polskich sportowców o złoty medal, a do tego jeszcze z Niemcami. Niestety, w tonie na pozór trudnego do zrozumienia „zwycięstwa” pracowały owe stacje. Na ich temat kilka dni temu usłyszałem wypowiedź samego Korwina Mikke, który dał zwięzłą wykładnię przynależności owych stacji do określonych.. hm... środowisk. W przypadku jednej z nich intuicja srodze mnie zawiodła. Myślałem, że akurat te środowiska dysponują tu już o wiele mniejszą siłą rażenia, a okazało się – wedle Mikke – że znów największą.
KLĘSKA, ALE OD CZEGO JEST PROPAGANDA
Nasi piłkarze ręczni zdobyli srebrny medal wygrywając półfinałowy mecz. Chwile po tym zwycięstwie były najstosowniejsze do radości z tego medalu. Później walka o złoto została przegrana wyjątkowo paskudnie, gdyż polska drużyna jakby zupełnie zapomniała, co tak naprawdę sobą reprezentuje. Powody takiej postawy mnie osobiście interesują najbardziej. Nasza rozpacz po przegranym finale winna była być odwrotnie proporcjonalna do radości Niemców. Takie prawidła obowiązują w sporcie i nikt nie zdoła ich zmienić. Któż do dzisiaj nie ma w oczach tragedii futbolistów, którzy po przegranych finałach piłkarskich mistrzostw świata często i przez pół godziny chodzili po murawie nieprzytomni z bólu lub w ogóle nie podnosili się w rozpaczy z murawy stadionu. Sportowa porażka ma też swoją wielką wartość i do wielkich umiejętności sportowych należy umieć ją przyjąć i przeżyć. Telewizyjno – sportowe zadymy propagandowe, jak to miało ostatnio miejsce, zakłócają czyste rytmy sportowe, a żądni sportowych zwycięstw kibice, szczególnie polscy, każdy propagandowy tworek zawsze skłonni są przyjąć za dobrą monetę. Pamiętne zwycięstwo polskich hokeistów nad drużyną ZSRR w Katowicach, było w takich celach właśnie umówione przy politycznych stołach. Ileż radości kibicom dostarczył, obecnie w areszcie, słynny Ryszard F., ustawiając setki meczów, to tylko on wie. Dlatego reporter sportowy powinien mieć tyle odwagi cywilnej, by wystarczyła mu do przekazania podstawowej prawdy sportowej: że wygrać – to wielka rzecz, a przegrać – trzeba umieć. I jeszcze – pogratulować zwycięzcy. Wejście propagandystów do sportu niweczy prawdę o sportowym dramacie, czyni zeń falsyfikat sportowej rzeczywistości.
PIŁKARZ PRZYWRACA ZWYKŁĄ PRAWDĘ
Przykrą sytuację uratował jednak prawoskrzydłowy polskiej reprezentacji, przepraszając kibiców za swój fatalny występ przeciwko Niemcom, jak i za kiepściutką grę całej reprezentacji. Jak to dobrze, że to akurat sam sportowiec przywrócił tu odpowiednie wyważenie spraw, bo gdyby nie on, stacje telewizyjne wszystkich środowisk znów by załgały samo rzeczywiste sportowe dzianie się. Niegdyś E. Gierek po remisie w pierwszym meczu też z Niemcami na piłkarskich mistrzostwach świata, zadzwonił do naszych chłopaków z gratulacjami, gdyż spodziewano się, że ten remis to pierwszy i ostatni sukces reprezentacji J. Gmocha. Sportowi doradcy Gierka nie pomylili się. Z tamtych jednak czasów został nam Jacek Gmoch, jako wielki trener, ale nikt nie wie, dlaczego wielki. To on wówczas dla Gierka przede wszystkim poprowadził wspominaną tu remisową reprezentację, która potrafiła z Niemcami zremisować, co propagandowo otrąbiono jako zwyciestwo. O tym, jak skończył Gierek, nie trzeba wspominać.
OBYWATELE MAJĄ ZA DUŻO SZPITALI, CZY MOŻE ZA DUŻO JEST OBYWATELI?
Kaliber cięższy – szpitale. Nie zaplanowano w Polsce pieniędzy na leczenie jej obywateli. Mało tego, pieniędzy nie będzie, a szpitale zostaną pozamykane. Wiele z nich. Te tutaj istniejące są w nadmiarze, gdyż były utrzymywane na wypadek wojny. Podobnie, jak i miasteczka, ze wzgledu na poligon i Borne Sulinowo. Mówił o tym w radio premier Jarosław Kaczyński i przedstawiciele kolei. Zostaną tylko lecznice strategiczne, nikt nie wie, które. Los szpitala w Drawsku Pomorskim nie podlega pod tę strategię. Mówi się – szpital będzie zlikwidowany. Propaganda telewizyjna w tych dniach wynalazła szpital z chorymi dziećmi i zaczęła larum tak, by pod przykrywką dzieci nie podjąć tematu u jego sedna.
Nie jest dla nikogo tajemnicą, że nad Wisłą polityka wobec wielomilionowych zasobów ludzkich rozpoczęła się swego czasu od kompletnie chybionej likwidacji pegeerów i pozostawieniu samym sobie ich wielusettysięcznej obsługi z całymi rodzinami. Do dzisiaj. Później, jeden z tutejszych współczesnych bohaterów narodowych (wedle niektórych stacji telewizyjnych) wymyślił tak zwane kuroniówki i inne przeróżne dodatki, tak sprytnie, że wiele załóg zakładów pracy brało te apanaże po pracy w niby nikomu niby niepotrzebnych zakładach. Los złocienieckich ZPW, wedle wielu, mieści się w tej klasyfikacji. Bohater narodowy swoje kuroniówki pomyślał tak, że one się zwyczajnie w pewnym momencie kończyły, a po ich końcu delikwenci pozostawali już nie tylko bez pracy i bez owych kuroniówek, ale także bez jakichkolwiek środków do życia. Bohater narodowy jednak o socjalu dla swoich współziomków jakoś nie pomyślał, bo w końcu nie o człowieka mu szło. Najlepszego dla siebie „rozmówcę” widział w jeszcze generale - Kiszczaku, weryfikując przy okazji Lesiaka jako bardzo porządnego oficera SB.
Tak przygotowane zasoby ludzkie oddały w kolejnych latach wszystko, co miały. Nikt nie widział jeszcze kompletnej listy owej wyprzedaży III RP, gdyż byłaby wręcz zabójcza. Kilkaset tysięcy fachowców opuściło kraj, bo żeby pracować na swoim, to swoje trzeba mieć. A tu jak po zaborach, a nawet jeszcze gorzej. Putin o Polsce rzekł: - Tam już niczego nie ma, zostało tylko terytorium. I ono mnie interesuje. - Teraz po myśli Putina byłoby najbardziej, gdyby sami Polacy odrzucili pomysł tarczy antyrakietowej. I, kto wie, jak to zostanie tu wypreparowane. Telewizje od czegoś przecież są, szczególnie te „środowiskowe”.
Sytuacja polskich szpitali jest starannie wykoncypowana, przez lata przygotowywana. Bo taka w III RP obowiązywała polityka wobec tzw. zasobów ludzkich. Twórcy tej polityki to ci sami macherzy, dla których eksmisja polskiej rodziny z mieszkania na bruk jest realizacją ich wizji polityki przeciwko, w gruncie rzeczy, narodowi polskiemu.
Dlatego w sporcie propagandowym z klęski czyni się zwycięstwo, by człowiekowi coś dać, nawet, jak jest to zwykłym łgarstwem. Wtedy nie pomyśli o klęskach prawdziwych. O klęsce jego wyśnionej - zwanej III RP. Dlatego zamiast rozmawiać o szpitalach tworzy się komunikaty propagandowe, by sytuacje tych szpitali załgać, gdyż prowadzona tu polityka nie jest czyniona w interesie tutejszych obywateli. Kręgosłupem Unii Europejskiej uczyniono Berlińsko – Moskiewski rurociąg gazowy. Polskę trzeba amputować? Teraz w tajemnicy przygotowuje się nową konstytucję europejską. Tyle tajemniczych zdarzeń w codziennej polityce. Odbiorcy telewizji pozostaje tylko klęska, która jest zrobiona na zwycięstwo, aby było z czego się cieszyć. Dlatego dziennikarze pracujący w wielkich mediach nie będą „odtajnieni”, bo wszystko mogłoby się okazać jak na dłoni. Jeszcze większym zwycięstwem niedawno polskiego sportu był blamaż siatkarzy w finałowym meczu siatkarskim o mistrza Europy z Brazylią. Przegraliśmy do zera. W telewizji była radość jeszcze większa od tej z porażki piłkarzy ręcznych. Gdzie przyjdzie leczyć sie z takich chorób, gdy zamykają szpitale? Na szczęście – mamy Małysza. Nie da się Adama przerobić na klęskę. Nawet przez „środowiskowe” telewizje. Tadeusz Nosel