(WĘGORZYNO) Walne sprawozdawcze Sparty Węgorzyno
Roczne zebranie klubu Sparta stało się okazją do dyskusji o wielu sprawach klubowych; finansach, kibicowaniu, organizacji i inwestycjach.
Walne sprawozdawcze zgromadziło ponad dwadzieścia osób, w tym czworo radnych, którzy odpowiedzieli na zaproszenie i... przyszli. Piątym radnym na sali był prezes klubu Marcin Szostakiewicz. Spotkanie prowadził Waldemar Konefał. Prezes podsumował miniony rok w klubie, uznając go za dobry. Ten ma być jeszcze lepszy za sprawą pozyskanych do klubu piłkarzy i sponsorów. Potwierdził, że w Sparcie mają grać Wojciech Kliś z Radovii i Tomasz Sideł z Drawy Drawsko Pomorskie. I chociaż większość działaczy skupiała się na zespole seniorskim, to nie dało uciec się od innych problemów, w tym najmłodszych. Trener trampkarzy Andrzej Nowacki upomniał się o nich mówiąc, że grają sześć miesięcy w roku, a mogliby dziesięć. Mógłby z nimi pojechać na turnieje, ale zabrakło na to pieniędzy, a przecież to spośród nich mają wyrosnąć następcy seniorów.
- Lepiej szkolić i sprzedawać, niż później kupować zawodników. - stwierdził oczywistą rzecz, która jednak ciągle umyka działaczom nie tylko w Węgorzynie. Inwestowanie poprzez sport w najmłodszych wywołało później dyskusję o zadaniach gminy w dziedzinie sportu i wychowania dzieci.
Zanim do niej doszło, zebrani przyjęli sprawozdanie finansowe i udzielili absolutorium zarządowi za rok 2006. Prezes klubu podziękował członkom ustępującym z zarządu – Józefowi Drozdowskiemu i Stanisławowi Pawłowskiemu i wręczył im pamiątkowe statuetki. W ich miejsce do zarządu wybrano Henryka Adamusa i Marka Michalczyszyna.
Trener Ryszard Jamroży podziękował sponsorowi za sfinansowanie obozu sportowego.
- Nasz klub, jak na klasę okręgową, jest wzorcowym klubem. Trudno znaleźć klub, gdzie seniorów jest 24, a juniorów ponad 20. Chciałbym zdementować, że zawodnicy, którzy przychodzą do klubu dostają pieniądze. Kto nie będzie trenował, nie będzie grał. Nie grozi nam przypadek Zorzy Dobrzany. - powiedział nawiązując do podanego wcześniej przykładu źle zainwestowanych pieniędzy.
Radna Jadwiga Kamińska pytała, czy zarząd ma jakieś lekarstwo, by uzdrowić widownię. Powiedziała, że przychodząc z dziećmi na mecz jest jej wstyd za zachowanie grupki kibiców. Radna poruszyła drażliwy problem, z którym klub nie radzi sobie do końca. Wciąż szuka jakichś skutecznych rozwiązań.
- Trzydzieści procent czasu na zarządach poświęcaliśmy tej sprawie. Spotykaliśmy się wiele razy z burmistrzami, policją i strażnikiem miejskim, ale to wszystko się rozbijało. Policja twierdziła, że to my mamy zapewnić bezpieczeństwo, strażnik zachowywał się tutaj, jakby był strażnikiem nie wiadomo czego. Gdyby policja karała częściej pijanych i wulgarnych kibiców, po którymś razie byłby spokój. My jako zarząd i ochrona nie jesteśmy w stanie tego zapewnić. Może się narażę, ale powiem - policjanci nie spełniają tej roli, są bo są. - mówił Stanisław Turek.
- Jeden z policjantów wyraził się, że on tu mieszka i chce mieć spokój. Jak policjant boi się reagować, to jak ma reagować cywil z zarządu. - mówił Stanisław Pawłowski. Powiedział, że najważniejszą sprawą dla poprawienia bezpieczeństwa jest dokończenie ogrodzenia stadionu. Następnymi zadaniami powinny być: zadaszenie trybun i budowa bocznego boiska oraz zaplanowanie remontu głównej płyty, z pozyskaniem pieniędzy na sztuczną nawierzchnię.
Dyskusja pokazała, że problemów jest sporo, ale też ludzie którzy się nimi zajmują wykazują się dużą troską o dobro wspólne, co rokuje, że problemy te krok po korku będą rozwiązywane.
KAR