(WĘGORZYNO) Wybrana w wyborach na burmistrza Grażyna Karpowicz nie została zaprzysiężona, gdyż nie odbyła się sesja, na której miało do tego dojść. Większość radnych zbojkotowała obrady i nie przyszła. Już na drugi dzień wybuchła nowa afera – poszła fama, że sesja odbędzie się w... Niemczech. Pani burmistrz znowu nie została by zaprzysiężona, bo prokuratura zabroniła jej wyjeżdżać poza granice kraju. Plotka została zdementowana. Sesja odbędzie się 20 grudnia o godz. 14.00, ale dzisiaj chyba nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak się skończy.
Węgorzyno stało się areną totalnej konfrontacji dwóch obozów politycznych i wydaje się, jakby kampania wyborcza trwała tutaj w najlepsze. Zapowiedziana na 15 grudnia sesja rady miejskiej została nagle, na polecenie komisarza wyborczego, przyspieszona i zwołana na 12 grudnia. Bardzo możliwe, że taki obrót sprawy zirytował radnych, którzy uznali, że ktoś w tym przyspieszaniu terminu sesji maczał palce. Jak się później okazało, nie tylko o to chodziło.
Na sesję przyszła spora grupa wyborców Grażyny Karpowicz. Pojawił się u jej boku, nieodłącznie towarzyszący jej w różnych poczynaniach podczas jej poprzedniego burmistrzowania policjant Marek Paszkowski, po cywilnemu oczywiście. Tylko radnych brakowało. Pięciu z ugrupowania pani burmistrz siedziało za stołem i czekało. Na kilka minut przed rozpoczęciem obrad dotarł radny Adam Hlib, ale nadal nie było kworum potrzebnego do otwarcia sesji. Przewodnicząca rady Monika Kuźmińska poprosiła o “akademicki kwadrans”. Powiedziała, że kilku radnych usprawiedliwiło swoją nieobecność. Gdy minął czas, stwierdziła, że nie może otworzyć sesji i przenosi ją na następny termin – 20 grudnia.
O głos poprosiła pani Grażyna Karpowicz.
- Chciałabym wyrazić moje oburzenie, że zwołana na dziś sesja nie może dojść do skutku. Widzą państwo te puste krzesła. Wydaje mi się, że jest to celowa nieobecność spowodowana tym, że dzisiaj miałam złożyć ślubowanie i objąć obowiązki burmistrza. Mieszkańcy mnie wybrali i czekają, aż załatwię ich sprawy. - mówiła Karpowicz.
Mieszkańcy rzeczywiście czekali. Rozpętała się burza.
- Ludzie wybierali, a nie wy. Banda dzikusów. - zaczęła krzyczeć pani Grażyna Gunia z Wiewiecka.
Gdy głos chciał zabrać burmistrz Stanisław Konarski pan Jan Stopczyński krzyknął – Złodzieje! Burmistrz głosu nie zabrał. Wyszedł z sali. Gdy później zapytaliśmy go, co chciał powiedzieć, stwierdził, że rada jest wolna i tę wolność, w przeddzień 25 rocznicy stanu wojennego zamanifestowała.
- Wtedy tamta władza zamykała ludziom usta. Teraz mogą mówić, co myślą. - powiedział. Przypomniał, że obecna sytuacja ma swoje podłoże w zachowaniu komitetu wyborczego podczas kampanii wyborczej, w której pomówiono radnych, a gdy sąd nakazał opublikowanie przeprosin, pani Karpowicz zrobiła to dopiero po wyborach. Radni poczuli się tamtymi kłamstwami obrażeni i teraz nie przyszli. Uważa, że mieli prawo wyrazić swój stosunek do tej pani. Sam zrezygnował z udziału w wyborach.
Ludzie jeszcze przez kilkanaście minut dyskutowali o tym wydarzeniu na korytarzu i przed urzędem i rozeszli się.
NIE BĘDZIE SESJI
W NIEMCZECH
Na drugi dzień zadzwonił do redakcji radny Mielcarek oburzony tym, że jak się dowiedział, następna sesja miałaby odbyć się w... Niemczech. Ponoć o tym została oficjalnie poinformowana pani Karpowicz przez przewodniczącą rady Monikę Kuźmińską. Wydało nam się to mało prawdopodobne, ale sprawdziliśmy. Przewodnicząca poinformowała nas, że to nie ona dzwoniła, ale pani Karpowicz do niej z propozycją przyspieszenia sesji. W rozmowie padła sugestia, że sesja mogłaby być zwołana w zaprzyjaźnionym z Węgorzynem mieście Lubenow, co zapewne miało być ponurym żartem pod adresem pani Karpowicz, której prokuratura zakazała opuszczania kraju.
Kuźmińska poinformowała, że sesja odbędzie się zgodnie z planem, czyli 20 grudnia o godz. 14.00, a radni dostali materiały sesyjne zgodnie z 7-dniowym terminem poprzedzającym sesję. Liczy, że pojawią się wszyscy radni, bo jest kilka uchwał do podjęcia, w tym zaplanowano dyskusję nad projektem budżetu. Potwierdziła, że w związku z plotkami o sesji w Niemczech do rady wpłynął oficjalny protest w tej sprawie.
JAK KUBA BOGU...
Zaprzysiężenie na burmistrza pani Grażyny Karpowicz przeciągnęło się w czasie, ale i tak nastąpi szybciej, niż było to w przypadku zaprzysiężenia cztery lata temu Stanisława Konarskiego. Ustępująca wtedy z urzędu burmistrz Karpowicz oddała władzę po 26 dniach od wyborów. I ponoć do ostatnich chwil podpisywała dokumenty i umowy, które później musiał, chciał czy nie chciał, realizować burmistrz Konarski. Pozostawiła po sobie pustą kasę i bałagan w papierach. Ale ludzie, tacy jak Guniowa i Stopczyński, i tak uwielbiają swoją panią burmistrz i będą jej bronić jak lwy. Może nawet pojadą pod budynek sądu, gdzie na wokandzie stanie wkrótce sprawa o przewłaszczenie gminnej działki do prywatnych zasobów. Niestety, nie do ich zasobów. Po raz który są uwodzeni, po raz który będą porzuceni, zanim zrozumieją, że tu gra toczy się o inne interesy, niż oni mogliby sobie nawet pomyśleć.
Kazimierz Rynkiewicz