Jakby nie głosować i tak wyjdzie PZPER (Powiatowa Zjednoczona Partia Etatow
(POWIAT) Ostrzegałem swego czasu, że zacieranie różnic politycznych w polityce to unicestwienie samej polityki – publicznej sfery wyrażania różnych, często sprzecznych, interesów i celów, ale także wartości. I stało się. Szybszego pędu do stanowisk jak w obecnej radzie powiatu chyba jeszcze nie oglądaliśmy. Już na pierwszej sesji uzgodniono wszystko, ale nastąpił mały zgrzyt, bo zapomniano o dwóch radnych, którzy dołączyli po przegranych wyborach na burmistrzów. Po dokonaniu korekty, na drugiej części tej sesji, wszystko poszło jak z płatka. Nie poczekano nawet na przyjęcie w poczet rady dwójki pozostałych radnych. Rozdzielono stanowiska i to jednomyślnie. Wyborcy, którzy z wypiekami na twarzy po wrzuceniu głosów na swoje ulubione ugrupowania kalkulowali po wyborach, kto będzie rządził, kto ma większość, a kto mniejszość, kto z kim stworzy koalicję, a kto będzie w opozycji, mogli poczuć się oszukani. Jakby nie głosowali, i tak wyszło, że wygrała PZPER, czyli Powiatowa Zjednoczona Partia Etatowych Radnych. Po co więc było się wysilać? Jedynymi zawiedzionymi było dwoje radnych Samoobrony; Elżbieta Pilecka i Andrzej Bolałek, którzy nie dopchali się do stanowisk, więc olali posiedzenie i po prostu na sesję nie przyszli. Może takich radnych było więcej, ale nikt nie zaryzykował tego okazać publicznie, bo przecież przed nimi cała kadencja, więc jeszcze można się na coś po drodze załapać.
Ze starej ekipy w zarządzie nie zasiądzie nikt. Rządzili tamci, to teraz porządzimy my – zdaje się mówić nowa ekipa. Jedyną przejętą regułą po poprzednikach jest podział miejsc w zarządzie według gmin. Przejęto nawet to, że będzie w nim jeden członek spoza rady (Jan Olszewski) i w dodatku etatowy (w miejsce Henryka Kmiecia). Niechęć do pozbycia się tego zbędnego etatu w zarządzie pokazuje, że nawet na początku kadencji nie dyskutuje się o zmianach, jakie trzeba dokonać po przejęciu władzy, tylko dzieli posady, więc co będzie na jej końcu? Aż strach pomyśleć.
Żenujące jest to, że nikt spośród tylu radnych nie ma odwagi domagać się tych zmian, zweryfikować merytorycznie działalność poprzedniej rady i zarządu, odwagi na recenzowanie rozdającej karty większości, tylko wszyscy się do niej hurtem zapisali.
Nie jest to krytyka bezpodstawna. Dyskusja chociażby o zbędnym etacie w zarządzie, z którego pieniądze mogłyby posłużyć mieszkańcom powiatu, była niemożliwa w poprzedniej radzie z tego samego powodu – czystego konformizmu radnych i tym samym podszytego tłumaczenia o solidarności i spójności wokół działań na rzecz powiatu. Jedno nie wyklucza drugiego, jak to pokazała zgodność na poziomie krajowym rządu i opozycji w sprawie veta Polski w UE przeciwko Rosji, jeżeli aż tak daleko sięgać, by pokazać standard działań w demokracji. PZPER wypracowanych w demokracji standardów nie uznaje. Nikt nie chce pełnić roli opozycji, bo to się nie opłaca. Kogo więc wybraliśmy do rady powiatu? Oto jest pytanie, na które wyborcy będą musieli odpowiedzieć sobie za cztery lata. Przyznam, że sarkastycznie proponowałem, by radni minionej kadencji, wyznający jedność w radzie ponad wszystko, poszli do wyborów w jednym komitecie wyborczym, poddając swoje osiągnięcia pod osąd wyborców. Bo czemu nie? Jedność w radzie = jedność w wyborach. A tu ci sami radni w różnych komitetach. Więc albo jedność w radzie była fikcją, albo różnorodność komitetów miała zmylić wyborców. Pierwsza sesja pokazała, że bliższe prawdy było to drugie. Na kogo nie zagłosujesz, i tak wychodzi PZPER. Walka rozgrywa się już tylko między frakcjami i grupami w tym samym obrębie myślenia o zagospodarowaniu stanowisk.
Standard demokracji, w której istnieją ścierające się partie, nie jest jakimś wymysłem z sufitu. Zapobiega zanikowi myślenia, stanowiąc motor podkręcający dynamikę rozwoju, weźmy na to takich Stanów Zjednoczonych. Gdy rządzący czują na plecach oddech opozycji – pracują; gdy przestają czuć – rozleniwiają się i następuje marazm. Gdy opozycja krytykuje, popełnia się mniej błędów, bo opozycja je wyłapuje na etapie projektów podczas dyskusji. Gdy opozycja patrzy na ręce, rządzący nie grzęzną w korupcję i nepotyzm. Gdy opozycja artykułuje odmienne wizje i pomysły, nie pozwala to rządzącym popaść w mniemanie o własnej nieomylności. Jak widać rola opozycji jest szalenie ważna i odpowiedzialna. To, że niewielu dzisiaj chce ją pełnić świadczyć może o zaniku charakterów i myślenia demokratycznego, ale też można to wytłumaczyć panującą w Polsce biedą. Wszyscy są tak do bólu biedni, że każdy tylko marzy, by coś na byciu w radzie zarobić.
Dzisiaj nie wybrano do rady Konefała i Ciechańskiego, w następnych wyborach może wejdą oni w miejsce Sarny i Drozdowskiego, ale dla 60 procent wyborców, którzy nie poszli na wybory i dla tych 40, którzy poszli, będzie to kompletnie bez znaczenia. Bez znaczenia będzie, czy zagłosują na PO, Samoobronę, dawne SLD, czy były SKL i coś tam jeszcze. Kto by nie wszedł – jakoś się dogadają i będą razem rządzić. By to zmienić musi pojawić się w powiecie nowa jakość polityczna, która zdynamizuje naszą scenę polityczną.
Oczywiście nakreślone tu wady naszej lokalnej demokracji nie muszą od razu prowadzić do stagnacji. Być może ambicje dzisiejszych politycznych liderów, by zapisać się w historii powiatowego samorządu, będą wystarczającym napędem ich działań do zmian na lepsze. Truizmem będzie przypominanie, że radni zostali wybrani po to, by działać na rzecz wyborców, a odpowiedzialność polityków polega na dbaniu o słabszych, mniej wykształconych, biedniejszych w sensie stwarzania dla nich szans rozwoju, ale my będziemy o tym przypominać. KAR