(ZŁOCIENIEC) (ZŁOCIENIEC) Niedawno obchodziliśmy w Złocieńcu okrągłe półwiecze istnienia Złocienieckiej Orkiestry Dętej. Tygodnik uczestniczył w uroczystościach dając obszerną z nich relację. Dzisiaj powracamy do wydarzenia, by już nieco mniej oficjalnie zagłębić się w lata minione, w czas, w którym Złocieniec był zupełnie innym miastem w odróżnieniu od obecnego, któremu - z dnia na dzień - jakby ubywa oblicza, znaków świadczących o tym, że miasteczko odbija się od dna zapaści, którą nazwano zmianami transformacyjnymi.
JESZCZE RAZ
Złocieniecka Orkiestra Dęta w latach minionych była znakiem rozpoznawczym miasteczka. Dzisiaj stara się powrócić do tej roli. Była tu też legendarna grupa beatowa SYSTEM - z Andrzejem Stecem, jako solistą i gitarzystą, Wiesławem Sawickim – solistą i klawiszowcem, Wiesławem Mojsiejczukiem – perkusistą, śp. Dyzio Burzyńskim – gitarzystą basowym. Wówczas w sposób rewelacyjny wręcz działało też kino MEWA.
Miasto żyło wokół dwóch potężnych zakładów – ZPW i Cegielni. Było jeszcze kilka innych dających ludziom pracę. Dzisiaj, z tamtych stanowisk pracy, nie pozostało prawie nic. Największy skarb Złocieńca, jego “być albo nie być” (Cegielnie i złoża gliny) są w obcych rękach. Zyski, które przynoszą, uchodzą stąd nie wiadomo za bardzo dokąd. Itd., itp. Została nam z tamtych czasów tylko ta Orkiestra, która i za komuny grała na patriotyczną nutę, w tym i w kościele, co wtedy w Polsce graniczyło niemalże z bohaterstwem. Ówczesne państwo było nie tylko antypolskie, ale i antykościelne, o czym dzisiaj świadczą także bardzo wolno na ten temat upubliczniane dokumenty.
Jak to z tą Orkiestrą było?
Mecenasem Orkiestry w tamtych latach były Zakłady Przemysłu Włókienniczego. Podobnie jak i Olimpu. To był zacny mecenas – tak się dzisiaj mówi. Zakład duży, na tamte czasy bogaty, stworzył ugrupowaniu artystycznemu znakomite warunki rozwoju, pole do zaistnienia.
Mówi Zbigniew Henryk Czarnota, były naczelnik i burmistrz Złocieńca: - Orkiestra w tamtym mieście, w tamtym środowisku – była chlubą. Cieszyła się przeogromnym szacunkiem wszystkich mieszkańców. Byliśmy niebywale dumni z tego, że w Złocieńcu jest taka Orkiestra. Podobnego zespołu nie było nigdzie wokół. Ani w Drawsku Pomorskim, ani w Czaplinku, ani w Połczynie. W całej ogromnej południowej części województwa koszalińskiego była tylko u nas – w Złocieńcu. W latach siedemdziesiątych w Złocieńcu każdego roku odbywały się Przeglądy Orkiestr Dętych Województwa Koszalińskiego. Nasza Orkiestra w tych rywalizacjach plasowała się w czołówce, a nawet, trzeba to przypomnieć, generalnie zawsze zajmowała czołowe miejsca. Taka to była Orkiestra. Była nie tylko naszą chlubą, ale pełniła niezwykle ważną rolę kulturotwórczą, nie tylko muzyczną. Kształtowała charaktery, emanowała przykladem. -
Inny cytat: - 25 maj 1968 rok. Orkiestra wyjeżdża do Darłowa na Ogólnopolski Festiwal Amatorskich Orkiestr Dętych. (...) Jury festiwalu przyznaje Orkiestrze ze Złocieńca I nagrodę. Ogromna radość z sukcesu, ukoronowanie kilkuletniej pracy dyrygenta i członków Orkiestry.
Jeszcze inny cytat: - Długoletnia nieprzerwana działalność tej Orkiestry jest ważnym elementem życia kulturalnego Złocieńca, a także stanowi w sobie wydarzenie dość niezwykłe, zważywszy, że zespół pracował w warunkach bardzo trudnych – zwłaszcza w początkowym okresie i że udział w nim jest bezinteresowny, wynikający tylko z zamiłowania członków. Jedynym elementem inspirującym, zachęcającym do pracy, były poza tym owe wspomniane wyżej sukcesy, udziały w różnych imprezach o szerszym zasięgu. -
Z wypowiedzi
Zbigniewa Henryka Czarnoty
Kultura muzyczna tamtego, naszego miasta, miała niezwykłą wartość. To były najmniej dwa pokolenia przeróżnych muzyków. W apogeum tego niebywałego zjawiska rozważało się w Złocieńcu możliwość utworzenia tu szkoły muzycznej. Także na podstawie istniejących już wtedy w mieście kilku Ognisk Muzycznych. Każdego roku przybywało nie tylko zdolnych muzyków, ale i ze świadectwami uzyskanymi podczas nauki w Ogniskach.
U schyłku Gierka, końcówka lat siedemdziesiątych, i Zakłady Przemysłu Wełnianego zaczęły borykać się z kłopotami finansowymi. Zaczęły pojawiać się trudności z płynnością finansową. To wówczas popłynęły sygnały o tym, że nie da się w przedsiębiorstwie nadal utrzymywać zespołu. Na Jubileuszu Zespołu zapomniano, że wtedy ta grupa została przygarnięta przez Urząd Miasta i Gminy.
Agonalny stan Peerelu w owych latach, to także kryzys finansowy w Urzędach Miast, w tym i w Złocieńcu. Orkiestra musiała zdać się tylko na siebie. -
Podczas Jubileuszu Henryk Zbigniew Czarnota powiedział w oficjalnym wystąpieniu: - Wszystkim Państwu, serdecznie, nie tylko w swoim imieniu dziękuję za to wszystko, co żeście Państwo w okresie pięćdziesięciolecia dla Miasta, dla naszego Społeczeństwa zrobili. Za promocję w tym czasie, za to wszystko, co w tej sferze wówczas działo się w Złocieńcu i było dobrem rzadko spotykanym gdzieś indziej. Chciałbym także, aby Pan, Panie Antoni (syn założyciela Orkiestry, Stanisława – dop. mój) przekazał swemu Ojcu, Tatusiowi, serdeczne podziękowania i uściski ode mnie, od mojej żony, od całej mojej rodziny, bo zawsze byliśmy blisko z Orkiestrą i z Wami. Dziękujemy Wam za to wszystko, co zrobiliście w tym mieście podczas pięćdziesięcioletniej działalności. -
Wiązankę kwiatów od byłego naczelnika i burmistrza otrzymał nie tylko obecny dyrygent Orkiestry, Antoni Gadzina, ale także jej wieloletni muzyk, Jan Mazur. Tu rozległa się długo niemilknąca burza oklasków.
Dzisiaj
Także i szczęśliwym zbiegom życiowych przypadków zawdzięczamy, że Orkiestra istnieje do dzisiaj. Kiedy Tygodnik daje już w krotkim czasie drugi materiał na ten temat, sięgnijmy do lat, kiedy w Złocieńcu zespół się zawiązywał. Kilka zdań z bardzo istotnej pracy na ten temat przygotowanej do egzaminu magisterskiego, jako zamknięcie reporterskiego pisania: - Orkiestra – bohaterka niniejszej pracy – powstała w 1956 roku z inicjatywy Stanisława Gadziny i przy poparciu Z.P.W., które zgodziły sie na jej firmowanie i mecenat. W owym czasie życie muzyczne Złocienca było nikłe. Brak było tradycji i muzyków, toteż inicjatywa Stanisława Gadziny była śmiała, ale wychodziła naprzeciw społecznemu zapotzrbowaniu. Miasto czekało na takiego animatora życia muzycznego. -
Tak w Złocieńcu, w poniemieckim Falkenburgu, budowano Polskę grając w Orkiestrze, bo muzykę było o wiele trudniej ocenzurować. Orkiestra grała i przetrwała, a Złocieniec wraz z nią – z pewną „dętą” przesadą pisząc.
Tadeusz Nosel