(ZŁOCIENIEC) W Dwójce lepsze czasy już były. W latach, kiedy reporter Tygodnika chodził do tej Szkoły (Dwójka w Złocieńcu), żaden z nauczycieli nawet nie mógł marzyć o samochodzie. To połowa lat sześćdziesiątych. Ale, przy tej szkole, była ta sama co dzisiaj salka gimnastyczna, bieżnia do biegania sprintu na odległość 60 m, boisko, na którym grało się w ręczną, bo nożna była ministerialnie zakazana, także w szkołach średnich. Naprawdę, tak tu kiedyś było, w obozie zwanym Peereelem.
W poniedziałek rano przed szkołą stało kilka nauczycielskich “wózków”. Za każdy taki w owych latach droga na komendę milicji i do więzienia był prosta i jedyna. Także chyba za obrazę ustroju zwanego wówczas robotniczo – chłopskim. Dalej, bieżnia do sześćdziesiątki w kompletnej dewastacji. Na mecie zryta kołami ciężarówek. Boisko pod wodą. Nie do użycia. Ludzie walący przez jego środek do dziury w płocie.
Ot, lokalne klimaty, powie ktoś. Nie ma się co dziwić, ludzie przywykli przez lata i nic tego nie zmieni.
Niby tak. Lecz, w tej szkole, wuefu uczy mój dobry, przesympatyczny znajomy, specjalista od futbolu. Człowiek młody, zawodowo bardzo zdolny i obiecujący. Czego on jednak w tej szkole uczy mając lekcje wuefu? W takich warunkach? Za co bierze pieniądze? Co z tego wszystkiego mają dzieci?
Tenże nauczyciel przy okazji mógłby pracować jako trener w Olimpie, zgodnie ze swoim zawodem wyuczonym, dawać tyle radości młodym ludziom, że trudno sobie to nawet wyobrazić. A jak jest w tym przypadku konkretnie? W niedzielę juniorzy Olimpu oddali mecze walkowerami, bo nie miał kto grać. Juniorzy młodsi do tej pory przegrali piętnaście spotkań, to znaczy wszystkie, strzelili w piętnastu grach tylko jedną bramkę.
Aż się prosi, by do Złocieńca zjechał sam minister Roman Giertych, by wskazać tych, którzy dzieciom taki los gotują każdego dnia. Tego rodzaju czynności winna wykonać miejscowa władza, ale proszę wskazać, gdzie ona jest? W Urzędzie? W Radzie Miasta? W Radzie Sportu? W Ośrodku Sportu i Rekreacji? No, gdzie oni są? A być przecież muszą, bo każdego miesiąca z kasy miasta biorą góry pieniędzy jako pensje i diety! Tylko, że złocienieckie dzieci mają z tego tyle, co na zdjęciach, czyli nic – wybierajcie więc Państwo dalej!
A co do nauczycielskich samochodów, to w latach sześćdziesiątych w drawskim ogólniaku pierwszym takim pojazdem była SYRENKA pana Przewoźniaka. Pamiętam numer – EF O1 57. Drugim -NSU PRINZ biologa pana Rosiaka jako dar rodziny z USA. - Daliby mi oni ten samochód, gdybym się nie zapisał do PZPR – mówił lubiany “Glon”.
Do czego należą dzisiejsi nauczyciele, że nikt nie czepia się ich za posiadane samochody, trudno dociec. Z pewnością nie do koła uczniów chcących w Dwójce uprawiać sport. I niech takie zakończenie pozostanie.
Z Dwójki, pani Dyrektor od niepamiętnych czasów jest wybierana radną, z kilku już ugrupowań politycznych. Wyborcy są niespożyci – też pozostańmy tylko przy tym określeniu.
Tadeusz Nosel
Powyższy tekst bije wszelkie rekordy powodzenia. Także rekord milczenia ze strony złocienieckiej oświaty. Jaka oświata, takie boiska, takie młodzieży chowanie.
ann