(ŚWIERCZYNA – ZŁOCIENIEC) Drzewiarz Świerczyna – Olimp Złocieniec 2:1 (1:1).
Drzewiarz Świerczyna: Dariusz Jacyk – Andrzej Laskowski, Andrzej Mikulski, Paweł Simiński, Remigiusz Jacyk (kpt.), Jarosław Simiński, Bartłomiej Simiński, Wojciech Kosiorek, Robert Adamowicz, Krzysztof Wójcik, Paweł Borowczyk, Zbigniew Mirek, Dariusz Gryglewicz, Radosław Simiński (ż.k).
Olimp Złocieniec: Michał Liszko -Tomasz Kuś, Piotr Szyszkowski, Paweł Czermanowicz (ż.k.), Paweł Rzepecki, Piotr Olechowski, Michał Osipiak, Mariusz Wojciechowski (Grzegorz Woroniecki 80”), Robert Ciesiński, Tomasz Dusza, Krzysztof Leoniewski (Paweł Bielak 75”).
W walce o tracony prestiż
Po przegranym prestiżowym pojedynku w Złocieńcu z Lechem Czaplinek, złocieniecki Olimp w Świerczynie wystąpił w trudnej roli, bo musiał zawalczyć o jakby tracony prestiż. Występ na boisku w środku lasu kompletnie się nie powiódł. Złocienianie zawiedli. Przegrali 1:2 ustępując Drzewiarzowi niemalże w każdym elemencie piłkarskiej sztuki. Niektóre zagrywki – podania na kilka metrów tak zwaną podniesioną piłką, uporczywe unikanie gry po ziemi, parcie środkiem boiska, kompletny brak umiejętności wymiany choćby trzech celnych podań – to mankamenty w grze biało – zielonych, które można nazwać właśnie „futbolem wiejskim”, a wydawałoby się, że to określenie przynależy Drzewiarzowi.
Piłkarze ze Świerczyny, także pod względem ambicji i zaangażowania w grę, na głowę bili złocienian. Olimp wykazał ogromne braki w wyszkoleniu technicznym, w zgraniu zespołu. O jakiejkolwiek taktyce nie sposób nawet wspominać. Drzewiarz wygrał zasłużenie, do tego zdobywając zwycięską bramkę po porażającym błędzie Michała Liszko, który w kilku innych sytuacjach wybronił partnerów z o wiele większej porażki.
Pomocnik z brzuszkiem
ogrywał pomoc Olimpu
W Drzewiarzu grę prowadził pan z bardzo wyraźnie zarysowanym brzuszkiem, oznaczony ósemką – kapitan zespołu, Remigiusz Jacyk. To on w drugiej połowie, z lewej strony, strzałem z odległości dobrze więcej od dwudziestu metrów, tak zaskoczył Liszkę, że ten puścił bramkę w języku młodzieżowym zwaną farfoclem. Na lewym skrzydle u gospodarzy grał Radosław Simiński, często w prosty sposób uciekający Rzepeckiemu. Ale największym zagrożeniem dla złocienian był bezspornie najlepszy zawodnik spotkania, Bartłomiej Simiński, który wielokrotnie, jak nie dryblingami, to na dużej szybkości często wręcz w kabaretowy sposób ogrywał Tomasza Kusia i środkowych obrońców, wychodząc nawet na pozycje sam na sam z Liszko, z których ten wychodził obronną ręką. To na B. Simińskim kompletnie niepotrzebny faul, wręcz głupi, został odgwizdany na karnego, a karny zamieniony na bramkę. Z karnego doszło do wyrównania, gdyż pierwszą bramkę strzelił Olimp, po dobitce strzału w poprzeczkę T. Duszy. Dobijał piłkę Piotr Olechowski. W drugiej połowie Drzewiarz też miał poprzeczkę.
Policja na wydarzenia
nieprzewidywalne
Ze Złocieńca do Świerczyny przyjechała grupka bardzo dobrze zorganizowanych kibiców. Doping dla biało – zielonych był mocniejszy niż w Złocieńcu podczas meczu z Lechem. W drugiej połowie spotkania na stadionie pojawiła się grupka kilku policjantów z psem. Ten manewr najpewniej zapobiegł wydarzeniom tak zwanym nieprzewidywalnym.
Najbardziej kuriozalną sytuacją była interwencja Michała Liszko, gdy, po nie do końca udanej interwencji, uratował drużynę przed stratą bramki piłkę w pobliżu linii bramkowej wybijając nożycami.
Mimo wszystko mecz mógł się podobać, ale to za przyczyną Drzewiarza. Prosty, skuteczny wiejski futbol, niezwykle ambitni piłkarze, i to wystarczyło do pokonania do niedawna jeszcze kandydata do awansu do czwartej ligi, a dzisiaj już siedem punktów za liderem.
Przypomnijmy, że Olimp od lat jeszcze nigdy właściwie w żadnej lidze nie liderował rozgrywkom. Obecnie jego juniorskie drużyny są na ostatnim miejscu w swoich ligach. Przyczyny takiego stanu rzeczy są proste do określenia. W Złociencu bardzo trudne do zakomunikowania. T.N.