SARMATA Dobra – ŚWIATOWID Łobez 3:0 (1:0)
Sarmata: Damian Brodowicz - Kamil Pacelt, Jarosław Jaszczuk, Mikołowski, Damian Anulicz, Łukasz Olechnowicz, Damian Dzierbicki, Paweł Załęcki, Krzysztof Kieruzel, Emilian Kamiński, Damian Padziński oraz Lewicki, Dawid Dudek, Kacper Skrobiński, Tomasz Surma, Kaczor. Trener Tomasz Surma.
Światowid: Krystosiak – Łukasz Brona, Łukasz Osiński, Marcin Mosiądz, Michał Koba, Kamil Kacprzak, Marcin Grzywacz, Kamil Iwachniuk, Kamil Duczyński, Wojciech Krakus, Sylwester Michałowski, Łukasz Zielonka, Grzegorz Pawłowicz, Łukasz Kogut. Trener Wojciech Krakus.
Bramki dla Sarmaty: Krzysztof Kieruzel w 37’i 65’, Dawid Dudek 90’.
Grający dotychczas bardzo skutecznie w pojedynkach derbowych (cztery zwycięstwa i jeden remis) piłkarze Światowida Łobez w pojedynku z Sarmatą Dobra ponieśli pierwszą porażkę. Jednak przez pierwsze 10 min. meczu goście z Łobza byli stroną przeważającą i początek meczu nie zapowiadał, że Sarmata rozstrzygnie ten mecz tak wyraźnie na swoją stronę.
W 37 min. została przeprowadzona akcja, która praktycznie zaważyła na całym meczu. Znajdujący się w polu karnym Światowida Krzysztof Kieruzel otrzymał piłkę od stopera gości, po jego niefortunnym zagraniu głową, i będąc sama na sam “objechał” bramkarza Światowida i strzelił do pustej bramki. Poprawnie prowadzący mecz sędzia Kędzierski uznał bramkę jako strzeloną prawidłowo, lecz z takim obrotem sprawy nie mogli pogodzić się niektórzy zawodnicy Światowida, uważając, że był on na pozycji spalonej. Pół drużyny Światowida rozpoczęło z sędzią dyskusję, próbując wymusić na nim zmianę decyzji, nie szczędząc mu przy okazji epitetów. Sędzia decyzji nie zmienił, a dla dwóch najbardziej “rozdyskutowanych” zawodników pokazał czerwone kartki. Otrzymali je grający trener Wojciech Krakus i Łukasz Brona. Na koniec tego zatargu żółtą dołożył jeszcze bramkarzowi Krystosiakowi.
To zmieniło oblicze meczu. Od tej chwili grający praktycznie do końca meczu Sarmata (w 88 min., po drugiej żółtej został wykluczony z gry Kacper Skrobiński) kontrolował przebieg spotkania i zwycięstwo jego ani przez moment nie było zagrożone, chociaż nie przyszło łatwo. Światowid po przerwie poderwał się do ataku i w dziewięciu przez dobry kwadrans grał jak równy z równym, wywołując zamieszanie w szeregach gospodarzy zaskoczonych takim obrotem sprawy. Jednak samotnie szarżujący w przodzie Kamil Iwachniuk, wspierany ambitnie przez Grzywacza, nie miał szans przełamać zagęszczonej obrony gospodarzy, tym bardziej, że miał w tym meczu “anioła stróża”, a czasami i dwóch.
Sarmata wyszedł na drugą połowę z nastawieniem na wykorzystanie przewagi liczebnej i często po przejęciu piłki słychać było okrzyki “czas”, co oznaczało uspokojenie gry. Wtedy piłka wędrowała do głęboko cofniętego stopera Jarka Jaszczuka, który próbował wciągać zawodników Świtowida na swoją połowę i stąd rozsyłał piłki wyprowadzając kontrolowane ataki.
W 50 min. kibice zamarli z wrażenia. Po akcji Dzierbickiego i Kieruzela, Emilian Kamiński silnym strzałem głową trafił piłką w poprzeczkę bramki Światowida. Piłka odbiła się na linii bramkowej i dopiero złapał ją bramkarz. W 67 min., po znakomitym zagraniu Padzińskiego, Kieruzel zdobywa swoją drugą bramkę w tym meczu. Przy stanie 2:0 dla Sarmaty najpierw Padziński, a następnie Skrobiński nie wykorzystali dwóch doskonałych okazji na zmianę wyniku. Pierwszy z bliskiej odległości mając przed sobą tylko bramkarza strzelił w boczną siatkę, drugi będąc sam na sam strzelił zbyt słabo i wprost w ręce bramkarza.
W 90 min. podanie głową Padzińskiego wykorzystuje wprowadzony po przerwie Dawid Dudek (na zdjeciu). Wchodzi z narożnika pola karnego wprost na bramkarza i strzałem w lewy górny róg bramki Światowida ustala końcowy wynik na 3:0.
Trudno mi rozstrzygnąć, czy bramka padła prawidłowo, czy sędzia popełnił błąd. Czy było nagranie na Kieruzela (moment podania), a obrońca po drodze skierował piłkę głową, czy skierował ją wprost pod nogi Kieruzela, ale sędzia ma prawo się pomylić i o tym powinni pamiętać piłkarze na boisku. Tym bardziej tak doświadczony zawodnik i trener, jakim jest Wojciech Krakus. Już raz kiedyś pisaliśmy o podobnym zdarzeniu z jego udziałem, gdy osłabił zespół otrzymując czerwoną kartkę za dyskusję. Wtedy i teraz konsekwencje poniósł cały zespół, przegrywając. W tak głupi sposób przegrywać meczów nie wolno. Nawet, jeżeli sędzia popełnił błąd, trzeba grać dalej. Było dużo czasu, by powalczyć o zmianę wyniku. Niestety, takich zachowań boiskowych młodzi uczą się od starszych. Najwięcej dyskutują ci, którym wydaje się, że są już gwiazdorami, chociaż pretensje do sędziego i kolegów nie zawsze idą w parze z umiejętnościami. Gdyby sędziowie karali za przekleństwa na boisku, pod koniec pierwszej połowy biegałoby po nich może ze trzech – czterech piłkarzy. To oczywiście hipoteza, bo mecz przerywa się, gdy liczba spada poniżej dziewięciu w drużynie, ale to oddaje obraz kultury na boisku. Młodych trzeba jej uczyć, bo w piłkę szybko przestaje się grać, a kultura zostaje na zawsze. Na koniec chcę pochwalić obie drużyny za grę. Sarmata jak przystało na wicelidera gra mądrze i ma wielu znakomicie zapowiadających się młodzieżowców. Gra z fantazją i ma niesamowity ciąg w ataku. Widać, że chłopakom chce się strzelać bramki i uwielbiają to robić. Mają już na koncie 20 goli więcej, niż pozostałe drużyny naszego powiatu. Do tego są przygotowani kondycyjnie i wyszkoleni technicznie, co jest zapewne zasługą trenera Tomasza Surmy. No i dyscyplina w realizacji założeń taktycznych, co pokazała druga połowa meczu. Sarmata zasługuje na V ligę. Za rok ci wszyscy młodzi zawodnicy będą grać o niebo lepiej. Warto zastanowić się nad tym, że wchodzą juniorzy – Załęcki, Dudek, i nie ustępują grą starszym zawodnikom. Więc albo w Dobrej rodzą się talenty na pniu, albo już na poziomie trampkarskim i juniorskim dostają dobre wyszkolenie techniczne.
Światowid zrobił duże postępy. Wciąż jednak ma krótką ławkę, a rezerwowi - niestety – mocno odstają poziomem od kolegów z pierwszego składu. W tym meczu pokazał, że potrafi walczyć i to było porywające. Ta zażartość i walka do ostatniego gwizdka – taką drużynę chciałoby się oglądać w każdym meczu. Przegrana przegarną, ale widać postępy. KAR