(SZCZECIN – RESKO) VIELGOVIA Szczecin – MEWA Resko 0:1 (0:0)
Mewa: Libiszewski – Kęsy, Żurawik, Mielczarek, Waldon, Pietrowski, Pawłowski A., Wasiak, Porębski, Gradus, Błaszczyk oraz Konczewski i Ziemski Przemek. Trener Dariusz Kęsy.
Bramka w 60 min. Marek Gradus.
Mewa zagrała w Szczecinie o niebo lepiej, niż tydzień temu z Masovią u siebie. Bardzo możliwe, że reszczan zżera syndrom faworytów; mobilizują się w meczach z silniejszymi zespołami i potrafią wtedy dawać z siebie wszystko, z potencjalnie słabszymi wydaje im się, że wygrają “spacerkiem”. Tak było w meczach ze słabszymi przeciwnikami, w których Mewa była faworytem, a przegrywała.
Tym razem to reszczanie zaskoczyli faworyta, jakim był zespół Vielgovii. Odpierali ataki i wyprowadzali swoje ulubione kontry. Po jednej z nich, w 60 min., Marek Gradus dostaje wrzutkę z boku i pozostaje mu tylko wbić piłkę do siatki. To powoduje, że szczecinianie jeszcze wścieklej rzucają się na bramkę Libiszewskiego, ale tutaj wyhamowuje ich zwarta obrona reszczan. Vielgovia i tak może mówić o szczęściu, gdyż z kontr Mewa mogła strzelić jeszcze przynajmniej cztery bramki, z tzw. setek. Ostatnią nawet w 90 min. gdy Błaszczyk był sam na sam z bramkarzem Vielgovii, ale przestrzelił po tym, jak piłka podskoczyła mu na nierównej nawierzchni (boisko Vielgovii jest jednym z gorszych na naszym terenie). Przy tym braku skuteczności o jedną bramkę lepsza okazała się Mewa i wywiozła trzy cenne punkty. Musi o nie walczyć, bo na wiosnę może być różnie. KAR